... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Szlachta, siedz¹c na ³awach lub stoj¹c gromadkami przed szynkwasem, popija³a piwo grzane, a niektórzy krupniczek warzony z mas³a, miodu, wódki i korzeni. Sami to byli Butrymowie, ch³opy du¿e, ponure i tak ma³omówne, ¿e w izbie prawie nie s³ychaæ by³o gwaru. Wszyscy ubrani w szare kapoty z samodzia³u albo rosieñskiego pak³aku, podbite baranami, w pasy skórzane, przy szablach w czarnych ¿elaznych pochwach; przez tê jednostajnoœæ ubioru czynili pozór wojska. Ale byli to po czêœci ludzie starzy, od lat szeœædziesiêciu, lub wyrostkowie, do dwudziestu. Ci dla om³otów zimowych w domach zostali; reszta, mê¿czyŸni w sile wieku, ruszyli do Rosieñ. Ujrzawszy orszañskich kawalerów odsunêli siê trochê od szynkwasu i poczêli im siê przypatrywaæ. Piêkny moderunek ¿o³nierski podoba³ siê tej wojowniczej szlachcie; czasem te¿ który s³owo puœci³. "To z Lubicza?"- "Tak, pana Kmicicowa kompania!" - "To ci?" - "A jak¿e!" Kawalerowie pili gorza³kê, ale krupniczek zbyt pachnia³. Zwietrzy³ go pierwszy Kokosiñski i kaza³ daæ. Obsiedli tedy stó³, a gdy przyniesiono dymi¹cy saganek, poczêli piæ spogl¹daj¹c na izbê, na szlachtê i przymru¿aj¹c oczy, bo w izbie by³o ciemnawo. Okna œnieg zasu³, a d³ugi, niski otwór gruby, w której pali³ siê ogieñ, pozas³ania³y ca³kiem jakieœ figury plecami ku izbie odwrócone. Kiedy ju¿ krupnik pocz¹³ kr¹¿yæ w ¿y³ach kawalerów, roznosz¹c po ich cia³ach ciep³o przyjemne, o¿ywi³y im siê zaraz humory, strapione po przyjêciu w Wodoktach, i Zend pocz¹³ nagle krakaæ jak wrona, tak dok³adnie, ¿e wszystkie twarze zwróci³y siê ku niemu. Kawalerowie œmieli siê, szlachta poczê³a siê zbli¿aæ, rozweselona, zw³aszcza m³odsi, potê¿ni wyrostkowie o szerokich barach i puco³owatych policzkach. Siedz¹ce przy grubie przed ogniem postacie odwróci³y siê ku izbie i Rekuæ pierwszy dostrzeg³, i¿ by³y to niewiasty. A Zend zamkn¹³ oczy i kraka³, kraka³ - nagle przesta³, i po chwili obecni us³yszeli g³os duszonego przez psy zaj¹ca; zaj¹c becza³ w ostatniej agonii, coraz s³abiej, ciszej, potem zawrzasn¹³ rozpaczliwie i zamilk³ na wieki - a na jego miejscu rogacz odezwa³ siê potê¿nie, jak z rykowiska. Butrymowie stali zdumieni, chocia¿ Zend ju¿ przesta³. Spodziewali siê jeszcze co us³yszeæ, ale tymczasem us³yszeli tylko piskliwy g³os Rekucia: - Sikorki siedz¹ wedle gruby! - A prawda! - rzek³ Kokosiñski przys³aniaj¹c oczy rêk¹. - Jako ¿ywo! - przywtórzy³ Uhlik - jeno w izbie tak ciemno, ¿em nie móg³ rozeznaæ. - Ciekaw jestem, co one tu robi¹? - Mo¿e na tañce przychodz¹. - A poczekajcie, spytam ! - rzek³ Kokosiñski. I podniós³szy g³os pyta³: - Mi³e niewiasty, a có¿e tam czynicie wedle gruby? - Nogi grzejem! - ozwa³y siê cienkie g³osy. Wówczas kawalerowie wstali i zbli¿yli siê do ogniska. Siedzia³o przy nim na d³ugiej ³awie z dziesiêæ niewiast, starszych i m³odszych, trzymaj¹cych bose nogi na klocu le¿¹cym wedle ognia. Z drugiej strony kloca suszy³y siê przemok³e od œniegu buty. -To waæpanny nogi grzejecie? - pyta³ Kokosiñski. - Bo zmarz³y. - Bardzo grzeczne nó¿ki! -zapiszcza³ Rekuæ pochylaj¹c siê ku klocowi. - At! odczep siê waszmoœæ - rzek³a jedna z szlachcianek. - Rad bym ja siê przyczepiæ, nie odczepiæ, ile ¿e mam sposób pewny, lepszy od ognia na zmarz³e nó¿ki, któren sposób jest nastêpuj¹cy: jeno potañcowaæ z ochot¹, a zamróz pójdzie precz! - Kiedy potañcowaæ, to potañcowaæ! - rzek³ pan Uhlik. - Nie potrzeba ni skrzypków, ni basetli, bo ja wam zagram na czekaniku. I wydobywszy ze skórzanej pochewki, wisz¹cej przy szabli, nieodstêpny instrument, graæ pocz¹³, a kawalerowie sunêli w podrygach do dziewcz¹t i nu¿ je œci¹gaæ z ³awy. One niby siê broni³y, ale wiêcej krzykiem ni¿ rêkoma, bo naprawdê nie by³y bardzo od tego. Mo¿e i szlachta rozochoci³aby siê z kolei, bo przeciw potañcowaniu w niedzielê, po mszy i w zapusty, nikt by bardzo nie protestowa³, ale reputacja "kompanii" by³a ju¿ zbyt znana w Wo³montowiczach, wiêc pierwszy olbrzymi Józwa Butrym, ten, który stopy nie mia³, wsta³ z ³awy i zbli¿ywszy siê do Kulwieca-Hippocentaura, chwyci³ go za pierœ, zatrzyma³ i rzek³ ponuro : - Jeœli siê waszmoœci chce tañca, to mo¿e ze mn¹? Kulwiec-Hippocentaurus oczy przymru¿y³ i pocz¹³ w¹sami ruszaæ gwa³townie