... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nieliczne tramwaje i autobusy nie były w stanie przewieźć wszystkich pasażerów. Wszędzie trwały prace budowlane, burzono całe kwartały domów i na ich miejscu wznoszono monumentalne pałace, mieszkalne i handlowe, w stylu obmyślanym osobiście przez Stalina: były to budowy, mające udowodnić nieprzemijającą wielkość Rosji. Moskwa: najpiękniejsze i najnowocześniejsze miasto świata! Miasto przepełniała niewzruszona chęć życia. Sepkin widział to wszędzie: dla Moskwy wojna skończyła się. Zagrożenie ze strony Niemiec przestało istnieć. Strach, że niemieckie armie mogą odbyć paradę zwycięstwa na Placu Czerwonym, u stóp Kremla, stał się absurdalny. Nigdy krok niemieckich wojsk nie zadźwięczał na moskiewskim bruku i nigdy w przyszłości nie zadźwięczy. Rosja udowodniła, że jest nie do pokonania. I to na zawsze. Dopiero koniec świata mógłby oznaczać koniec Rosji. Ręka ludzka nie mogła jej zniszczyć. Sepkin zrozumiał to w pełni, kiedy po kupieniu biletu za pięć kopiejek przez cztery godziny jeździł metrem pod Moskwą. Ósmy cud świata, jak nazywano stacje metra, zachwycił i jego. Stacja "Plac Rewolucji" ze swoimi osiemdziesięcioma postaciami z brązu symbolizującymi chwałę rewolucji, Kropotkińska, Kijowska, Lermontowska i Nowosłobodska z ich wspaniałymi, zbudowanymi na wzór pałaców peronami, każde sklepienie wyłożone innym rodzajem marmuru - Piotr Mironowicz czuł się jak chłopina z zapadłej wsi, który drepcząc wzdłuż kolumnady na peronie nie jest w stanie pojąć, że taka wspaniała hala ma służyć wszystkim radzieckim obywatelom wyłącznie jako dworzec. Wysiadał na jakiejś stacji, przechadzał się wśród tych marmurowych wspaniałości, wsiadał w następny pociąg i jechał do następnego przystanku. Trasą okrężną objechał Moskwę dookoła, potem przesiadł się, zwiedził po koleji wszystkie stacje słynnej trasy - Kirowsko- Frunzewskiej, na Prospekcie Marksa przesiadł się ponownie, tym razem na linię Gorkowsko - Samoskworieczną i wyszedł na powierzchnię na Stacji Białoruskiej. Był już wieczór. Nad ciemnym miastem wisiało blade niebo. Nawet jeśli Niemcy nie stanowili już dla Moskwy niebezpieczeństwa - zaciemnienie nadal obowiązywało; chociaż od czasu kiedy stała się rzecz niewyobrażalna i radzieckie lotnictwo ponownie opanowało przestrzeń powietrzną, uważano za rzecz niemożliwą, żeby niemieckie samoloty ponownie mogły pojawić się nad miastem. Nie nadlatywały już siejące grozę pułki bombowców, szarpiące nerwy ataki Stukasów były już tylko sennym koszmarem z zamierzchłych czasów, szybkie niemieckie myśliwce bombardujące już podczas nadlatywania były przechwytywane i zmuszane do odwrotu. Niebo nad Moskwą było wolne, tak wolne, jak niedługo miał być wolny cały kraj. Kto by tu jeszcze bał się Niemców. Za kilka dni wszyscy będą się z nich śmieli; jak zające będą uciekali przed pędzącymi z hukiem czołgami T 34, albo będą usiłowali kryć się w okopach, z których będzie się ich wyciągało jak dżdżownice. Cierpliwości, towarzysze, jeszcze tylko trochę cierpliwości! W 1944 roku zaczniemy na nowo pisać historię świata. Historię świata? Wymażcie to słowo z pamięci! Od tej chwili będzie to już tylko historia Rosji, bo świat to będzie Rosja. Sepkin ruszył w dół ulicą Gorkiego, minął wykwintne niegdyś hotele "Lux" i "National" o bogato zdobionych fasadach, przemierzył Plac Swierdłowa i spojrzał w kierunku Kremla. Potem obszedł dookoła Teatr "Bolszoj", poszedł ponownie ulicą Gorkiego tym razem w górę i zaczął rozlądać się za lokalem, gdzie mógłby coś zjeść. Zdecydował się na restaurację "Baku" przy Gorkiego 24, ale nie udało mu się wejść dalej niż do holu. Stał tam wielki, ponury mężczyzna, zmierzył Sepkina wzrokiem, jakby go już od wejścia nieprzyjemnie było czuć i zamachał ogromnymi dłońmi. - Zajęte - powiedział gniewnie. Było to ewidentne kłamstwo, ponieważ przez szybę widać było, że lokal jest prawie pusty. Kilku oficerów Armii Czerwonej siedziało przy stolikach w różnych miejscach sali i bez najmniejszej przyjemności jadło jarzynowy przecier. - Mam kartki żywnościowe! - powiedział Sepkin i poklepał się po kieszeni kurtki. - Braciszku, przybywam tu z daleka i chciałbym się w Moskwie zadomowić. Ale skoro już na początku słyszę wypowiedziane groźnym tonem : - Zajęte -... - Zajęte! - powtórzył z uporem ponurak. - Widzę dużo wolnych miejsc... - Zabieraj się! - powiedział człowiek z wielkimi dłońmi. - Dziś wszystkie miejsca są zarezerwowane! Zrozum to wreszcie! Zamknięte dla publiczności! Wstęp tylko dla zaproszonych gości! W tył zwrot i za drzwi! Sepkin zrezygnował z dalszej dyskusji i opuścił "Baku". Ponownie powędrował w dół ulicą Gorkiego, w kierunku Kremla, zatrzymał się przed hotelem "National" i przyjrzał się wielkim załoniętym gęstymi firankami oknom. Po krótkim wahaniu otworzył drzwi do restauracji, zaplątał się w ciężką, nieprzepuszczającą światła, ciemnoczerwoną zasłonę, a kiedy się z niej wydostał okazało się, że stoi w wielkiej sali jadalnej. Wszystkie miejsca były zajęte, co dla prawdziwego Rosjanina nie stanowiło jednak żadnego problemu. Rosjanin nigdy nie siedzi przy stole sam, ale zawsze w towarzystwie, ponieważ tylko całkowicie zajęty stolik z niecierpliwie czekającymi gośćmi jest w stanie przywabić kelnera. Osoba samotna, siedząca przy stoliku w pojedynkę, dla personelu po prostu nie istnieje. Godność kelnera wręcz nie pozwala mu obługiwać pojedyńczej osoby; on jest tu dla ogółu, a nie dla jednostek. W hotelu " National" od dawna już nie było kelnerów