... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
– Proszę usiąść, kapitanie Yeovil – powiedział z kurtuazją Presteign. – To jest pan Regis Sheffield reprezentujący mnie w tej sprawie, a ten młody człowiek to asystent pana Sheffielda. – Bunny jest moją podręczną biblioteczką prawniczą – odchrząknął Sheffield. – Mówił pan coś o człowieku nazwiskiem Foyle, kapitanie Yeovil? – zagaił Presteign. Kapitan Yáng–Yeovil z Centrali Wywiadowczej był w prostej linii potomkiem mędrca Menciusa i należał do Tongu Wywiadowczego Sił Zbrojnych Planet Wewnętrznych. SZPW od dwustu lat powierzały robotę wywiadowczą Chińczykom, którzy mając za sobą pięć tysięcy lat praktyki w podstępach i chytrości dokonywali na tym polu cudów. – Kiedy skończycie z Foylem? – spytał od niechcenia. – Z jakim Foylem? – wtrącił się Sheffield. – A jakiego Foyla macie? – Do klanu Presteigna należy trzynastu ludzi o tym nazwisku. – Interesująca liczba. Czy wie pan, że byłem Mistrzem Zabobonu? Musze panu któregoś dnia pokazać Tajemnicę „Patrz w Lustro i Słuchaj”. Chodzi mi o Foyla zamieszanego w meldowaną dziś rano próbę targnięcia się na życie pana Presteigna. – Presteigna – sprostował Presteign. – Nie jestem żaden „pan”. Jestem Presteign z Presteignów. – Były trzy próby zamachu na życie Presteigna – powiedział Sheffield. – Musi pan to ściślej sprecyzować. – Czy wszystkie trzy dziś rano? Presteign musiał być bardzo zajęty – westchnął Yáng–Yeovil. Sheffield dowiódł, że jest przebiegłym przeciwnikiem. Agent spróbował zmienić kierunek natarcia: – Szkoda, że nasz pan Presto nie był bardziej precyzyjny – powiedział. – Wasz pan Presto! – wykrzyknął Presteign. – No tak. Nie wiedziałeś, że jeden z twoich pięciuset Prestów jest naszym agentem? To dziwne. Zakładaliśmy, że to odkryłeś i rozpoczęliśmy już nawet operacje zacierania śladów. Presteign wyglądał na przerażonego. Yáng–Yeovil założył nogę na nogę i paplał dalej chełpliwie: – To podstawowy mankament rutynowej procedury wywiadowczej: zaczyna się działać przebiegle zanim ta przebiegłość jest w ogóle potrzebna. – On blefuje – wybuchnął Presteign. – To niemożliwe, żeby któryś z naszych Prestów wiedział coś o Foylu. – Dziękuję – uśmiechnął się Yáng–Yeovil. – To właśnie ten Foyle, którego poszukuję. Kiedy nam go oddacie? Sheffield popatrzył spode łba na Presteigna, po czym zwrócił się do Yáng–Yeovila. – „Wam”, to znaczy komu? – spytał natarczywie. – Centrali Wywiadowczej. – Do czego on wam potrzebny? – Czy kochał się pan już kiedy z kobietą przed zdjęciem ubrania albo po jego nałożeniu? – To cholernie impertynenckie pytanie. – I takie też było pańskie. Kiedy oddacie nam Foyla? – Kiedy zostaną przedstawione podstawy prawne. – Komu? – Mnie – Sheffield postukał palcem wskazującym w otwartą dłoń. – To jest sprawa cywilna i dotycząca osób cywilnych. O ile w grę nie wchodzi materiał wojskowy, personel wojskowy lub strategia albo taktyka toczącej się wojny, jurysdykcja cywilna zawsze będzie górą. – 303 Apelacje Ziemskie 191 – wymamrotał Bunny. – Na pokładzie „Nomada” znajdował się materiał wojskowy. – „Nomad” transportował platynowe sztabki do Banku Marsjańskiego – warknął Presteign. Jeśli pieniądze są… – Ja prowadzę tę dyskusję – przerwał mu Sheffield. Odwrócił się do Yáng–Yeovila. – Nazwa tego materiału wojskowego? To otwarte wyzwanie zbito Yáng–Yeovila z tropu. Wiedział, że w sprawie „Nomada” najważniejsze było to, że na jego pokładzie znajdowało się dwadzieścia funtów substancji o nazwie PirE, cały światowy zapas, którego obecnie nie da się już zrekonstruować, bowiem wynalazca tego materiału zniknął. Wiedział, że Sheffield o tym wie, że obaj wiedzą. Zakładał, że Sheffield będzie wolał nie wymieniać nazwy PirE, a jednak wyzwanie do nazwania czegoś, czego nazwy nie można było wymieniać padło. Zdecydował się odpowiedzieć szczerością na szczerość. – Dobrze, panowie. Wymienię teraz te nazwę. „Nomad” transportował dwadzieścia funtów substancji o nazwie PirE. Presteign zerwał się z miejsca; Sheffield uspokoił go. – Co to jest PirE? – Zgodnie z naszymi informacjami… – Uzyskanymi od pana Presto Presteigna? – Ależ nie, to był blef – roześmiał się Yáng–Yeovil i natychmiast spoważniał. – Zgodnie z posiadanymi przez Wywiad informacjami, PirE opracowany został dla Presteigna przez człowieka, który następnie zniknął. PirE to Metal Wybuchowy – pirofor. To wszystko, co nam wiadomo w tej sprawie. Ale meldunki o nim były niejasne… Niewiarygodne meldunki od agentów, skądinąd cieszących się naszym zaufaniem. Jeśli choć w niewielkim stopniu nasze domysły są prawdą, to PirE mógłby przeważyć na naszą korzyść szale zwycięstwa w tej wojnie. – Bzdura. Żaden materiał wojskowy nigdy w takim stopniu nie zaważył na losach wojny. – Czyżby? A jeżeli wspomnę bombę atomową z 1945 roku. Przypomnę instalacje antygrawitacyjne Zero–G z 2022 roku. Wszechpolowy Fałszujący Ekran Radarowy Talleya. Materiał często może przeważyć szale, zwłaszcza gdy istnieje szansa, że nieprzyjaciel będzie go miał pierwszy. – Teraz nie ma takiej szansy. – Dziękuję, że potwierdza pan znaczenie PirE. – Niczego nie potwierdzam. Wszystkiemu zaprzeczam. – Centrala Wywiadowcza gotowa jest zaproponować panom wymianę. Człowieka za człowieka. Wynalazcę PirE za Gully Foyla. – Macie go? – spytał Sheffield. – Po co więc dręczycie nas pytaniami o Foyla? – Ponieważ mamy trupa! – wyrzucił z siebie Yáng–Yeovil. – Dowództwo Satelitów Zewnętrznych trzymało go przez sześć miesięcy na Lassellu, usiłując wyciągnąć odeń informacje. Odbiliśmy go wypadem, który kosztował nas siedemdziesiąt dziewięć procent strat w ludziach