... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Raczej nie nazwałbym go jaskinią, gdyż sprawiał wrażenie wydrążonego sztucznie. Wyglądał jakby wyrzeźbiono go w formie łukowego portalu, i był dość duży, by przepuścić człowieka na koniu. I co powiesz?, rzuciła Frakir, poruszając się lekko na nadgarstku. To jest to. Co? zapytałem. Pierwszy przystanek, wyjaśniła. Masz się tu zatrzymać i coś załatwić. Dopiero potem ruszysz dalej. To znaczy co? Najlepiej wejdź tam i sam zobacz. Wciągnąłem się na krawędź, wstałem i ruszyłem przed siebie. Szeroki portal zalany był światłem nie padającym z żadnego konkretnego źródła. Zawahałem się w progu i ostrożnie zajrzałem do środka. Wyglądało to jak typowa kaplica. Był niewielki ołtarz, na nim para świec w migotliwych aureolach czerni. Wykute w ścianach kamienne ławy. Naliczyłem pięć wyjść, nie licząc tego, w którym stałem: trzy w ścianie naprzeciw, jedno po prawej i jedno po lewej. Pośrodku komory leżały dwa stosy pancerzy i uzbrojenia. Nie dostrzegłem żadnych symboli świadczących o reprezentowanej tu religii. Wszedłem. Co mam zrobić?, zapytałem. Masz zostać na straży, przez całą noc pilnując swojej zbroi. Nie żartuj, mruknąłem, przyglądając się blachom. Po co? Nie otrzymałam takiej informacji. Podniosłem zdobiony, biały napierśnik. Wyglądałbym w nim jak Sir Galahad. Był chyba dokładnie mojego rozmiaru. Pokręciłem głową i odłożyłem go. Przeszedłem do sąsiedniego stosu i zbadałem bardzo dziwaczną rękawicę. Rzuciłem ją natychmiast i przeszukałem pozostałe części. Takie same. Też jakby dla mnie robione. Ale… O co chodzi, Merlinie? Ta biała zbroja, wyjaśniłem, idealnie pasowałaby na mnie w tej chwili. Ta druga to pewnie typ używany w Dworcach. Wygląda, jakby pasowała na mnie po przekształceniu w postać Chaosu. Każdy z tych zestawów byłby odpowiedni, zależnie od okoliczności. Ale mogę używać tylko jednego naraz. Którego mam pilnować? Sądzę, że to jest właśnie klucz całej tej sprawy. Powinieneś chyba wybrać. Oczywiście! Pstryknąłem palcami. Nie usłyszałem niczego. Ależ jestem tępy, skoro powróz do duszenia musi mi wszystko tłumaczyć. Opadłem na kolana i zgarnąłem obie zbroje w jedną nieforemną stertę. Jeśli muszę, oznajmiłem, będę strzegł obu. Nie chcę stawać po żadnej stronie. Mam przeczucie, że komuś się to nie spodoba, uprzedziła Frakir. Powiedz mi, o co chodzi z tą strażą? zainteresowałem się. Co właściwie mam robić? Powinieneś siedzieć tu całą noc i strzec zbroi. Przed czym? Chyba przed tym, co mogłoby je sobie przywłaszczyć. Mocami Porządku… …albo Chaosu. Tak, rozumiem. Zgarnąłeś je razem. Cokolwiek może się tu zjawić, żeby porwać kawałek. Usiadłem na ławie przy ścianie w głębi kaplicy, pomiędzy dwoma otworami korytarzy. Przyjemnie było odpocząć po długiej wspinaczce. Wciąż nękały mnie pytania bez odpowiedzi.. Wreszcie, po długim czasie… A co ja będę z tego miał?, zapytałem. Nie rozumiem. Powiedzmy, że przesiedzę tu całą noc, wpatrzony w tę kupę złomu. Może nawet coś się tu zjawi i spróbuje ją zgarnąć. Przypuśćmy, że pokonam to coś. Nadchodzi ranek, zbroje leżą, ja siedzę. Co wtedy? Co na tym zyskam? Wtedy zakładasz swoją zbroję, chwytasz za broń i ruszasz do następnego etapu. Stłumiłem ziewnięcie. Wiesz co? Chyba nie mam ochoty na te pancerze, stwierdziłem. Nie lubię zbroi, a własny miecz zupełnie mi wystarczy. Położyłem dłoń na rękojeści. Była trochę dziwna w dotyku, ale w końcu ja też dziwnie się czułem. A może zostawimy ten stos i od razu przejdziemy dalej? Jaki jest ten następny etap? Nie jestem pewna. Logrus przekazał mi informacje w taki sposób, że we właściwej chwili jakby wypływają na powierzchnię. Nie wiedziałam nawet o tej grocie, póki nie zobaczyłam wejścia. Przeciągnąłem się i skrzyżowałem ręce na piersi. Oparłem plecy o ścianę. Wysunąłem nogi, zakładając jedną na drugą. Czyli utkwiliśmy tutaj do czasu, aż coś się zdarzy albo znowu doznasz natchnienia? Zgadza się. Obudź mnie, kiedy już będzie po wszystkim, poprosiłem i zamknąłem oczy. W tej samej chwili nastąpił silny, niemal bolesny ucisk nadgarstka. Chwileczkę! Nie wolno ci tego robić!, oświadczyła Frakir. Cała rzecz w tym, że siedzisz przez całą noc i pilnujesz. To bardzo głupi pomysł, odparłem. Odmawiam przystąpienia do takiej bezsensownej zabawy. Jeśli ktoś chce zabrać ten złom, dostanie go za dobrą cenę. Proszę bardzo. Śpij, jeśli chcesz. A jeżeli coś się zjawi i uzna, że na początek lepiej usunąć cię ze sceny? Po pierwsze nie wierzę w czyjeś zainteresowanie tym stosem średniowiecznego śmiecia, nie mówiąc już o chęci jego posiadania. A po ostatnie, to twoje zadanie ostrzegać mnie przed zagrożeniem. Aye, aye, kapitanie. Ale to niezwykłe miejsce. A jeśli przytępiło moją wrażliwość? Teraz mówisz z sensem, przyznałem. Sądzę, że w takim wypadku będziesz musiała improwizować. Zapadłem w drzemkę. Śniło mi się, że stoję w magicznym kręgu, a różne rzeczy usiłują się do mnie przedostać. Kiedy jednak dotykały bariery, ulegały przemianie w postacie z patyczków, szybko znikające kartonowe figurki. Za wyjątkiem Corwina z Amberu, który uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. — Prędzej czy później będziesz musiał wyjść na zewnątrz — stwierdził. — W takim razie lepiej później — odparłem. — A wszystkie problemy będą na ciebie czekały dokładnie tam, gdzie je zostawiłeś. Kiwnąłem głową. — Za to ja będę wypoczęty — stwierdziłem. — Czyli to równa zamiana. Powodzenia. — Dzięki. Sen rozpadł się w losowe obrazy