... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Ile dokładnie? - Ogierek podniósł wzrok znad konsoli. Komendant pchnął w jego stronę kartkę papieru. - Tyle. - Rzeczywiście, sporo - gwizdnął Ogierek. - Tona. W niewielkich, nieoznakowanych sztabkach. Wyłącznie dwudziestoczterokaratowy kruszec. Cóż, przynajmniej liczba jest miła i okrągła. - Bardzo pocieszające. Nie omieszkam nadmienić o tym Radzie. Masz już to połączenie? Faun chrząknął. Przecząco. Właściwie to bezczelność, chrząkać na przełożonego. Bulwa nie miał siły przywoływać go do porządku, jednak odnotował sobie to zdarzenie w pamięci. Kiedy będzie po wszystkim, wstrzyma Ogierkowi wypłatę na kilka dziesięcioleci. Potarł zmęczone oczy. Różnica czasu zaczynała nań oddziaływać; umysł nie pozwalał mu zasnąć, nie spał bowiem, gdy zaczęło się zatrzymanie czasu, ale znużone ciało domagało się należnego odpoczynku. Wstał z fotela i otworzył szeroko drzwi, aby wpuścić trochę powietrza. Nieświeżego. Zatrzymanego w czasie. Skoro nawet molekuły nie mogły się wymknąć z pola czasowego, jak chciał tego dokonać ludzki chłopiec? Nagle jego uwagę zwróciły ruch i ożywienie przy portalu. Gromada ludzi w mundurach maszerowała, prowadząc klatkę poduszkowca, a na czele całej procesji, najwyraźniej zmierzającej w te stronę, szedł Pałka. Bulwa wyszedł im na spotkanie. - Co to ma być? - zapytał niezbyt przyjaźnie- - Jakiś cyrk? Na pobladłej twarzy Pałki malowała się stanowczość. - Nie, Juliuszu. Koniec z cyrkiem. - Rozumiem - kiwnął głową Bulwa. - A to klauni? Ogierek wystawił głowę zza drzwi. - Przepraszam, że psuję waszą wielką cyrkową metaforę, ale co jest, do cholery? - Właśnie, poruczniku - przytaknął Bulwa, skinąwszy ku klatce poduszkowca. - Co jest, do cholery? Pałka kilkakrotnie odetchnął głęboko, aby dodać sobie animuszu. - Uczę się od ciebie Juliuszu. - Coś podobnego? - Owszem. Postanowiłeś wysiać do dworu istotę niepełnowartościową. Więc teraz na mnie kolej. - Bez mojego zezwolenia, panie poruczniku - odparł Bulwa z niebezpiecznym uśmiechem - nie możecie nic postanowić. Pałka bezwiednie cofnął się o krok. - Rozmawiałem z Radą, Juliuszu. Mam ich pełne poparcie. - To prawda? - Bulwa odwrócił się do Ogierka. - Najwyraźniej. Właśnie dostałem potwierdzenie na linii zewnętrznej. Sprawę przejmuje Pałka. Powiedział Radzie o żądaniu okupu i o tym, że wypuściłeś pana Grzebaczka. Wiesz, jacy są nasi mędrcy, kiedy muszą się rozstać z odrobiną złota. Bulwa założył ręce. - Mówiono mi o was, Pałka. Ostrzegano, że zadacie mi cios w plecy. Nie wierzyłem. Byłem idiotą. - Nie chodzi o ciebie i mnie, Juliuszu. Chodzi o zadanie. To, co jest w tej klatce, daje nam największą szansę na sukces. - A więc, co jest w tej klatce? Nie, nie musisz mi mówić. Jedyna poza Mierzwą nieczarodziejska istota w Podziemiu. Pierwszy troll, jakiego udało nam się pojmać od ponad stu lat. - Właśnie. Doskonały sposób, żeby wykurzyć przeciwnika. Policzki Bulwy rozgorzały od powściąganego z trudem gniewu. - Nie do wiary, że w ogóle rozważasz taką możliwość. - Spójrzmy prawdzie w oczy, Juliuszu. Zasadniczo mój pomysł nie różni się zbytnio od twojego. - Ależ różni się. Mierzwa Grzebaczek sam dokonał wyboru i wiedział, co ryzykuje. - Grzebaczek nie żyje? - Chyba tak. - Bulwa znów przetarł oczy. - Nastąpił obwał. - To tylko dowodzi, że mam rację. Troll nie da się tak łatwo zabić. - Na litość boską, przecież to durne zwierze! Jak troll może wykonywać rozkazy? Pałka uśmiechnął się, a spoza jego obaw wyjrzała świeżo nabyta pewność siebie. - Jakie rozkazy? Po prostu wycelujemy go w stronę domu i zejdziemy mu z drogi. Zapewniam cię, że po chwili ci ludzie zaczną nas błagać, żebyśmy ich uratowali. - A moja funkcjonariuszka? - Troll znajdzie się pod kluczem, zanim kapitan Niedużej w ogóle coś zagrozi. - I możecie mi to zagwarantować, tak? Pałka zawahał się. - Gotów jestem... Rada jest gotowa podjąć ryzyko. - Polityka- splunął Bulwa.- Dla was, Pałka, to tylko polityka. Jeszcze jeden powód do chwały w drodze do stanowiska w Radzie. Rzygać mi się chce na wasz widok. - Jak sobie życzysz. Realizujemy moją strategię, i już. Rada mianowała mnie tymczasowym dowódcą, więc jeżeli nie potrafisz odsunąć na bok spraw osobistych, to przynajmniej nie przeszkadzaj, do cholery. Bulwa przepuścił Pałkę. - Niech się pan nie martwi, panie tymczasowy dowódco. Nie chcę mieć nic wspólnego z tą jatką. Zasługę przypisze pan sobie. Pałka przybrał jak najszczerszy wyraz twarzy. - Wbrew temu, co myślisz, Juliuszu, leży mi na sercu wyłącznie interes naszego Ludu. - A zwłaszcza jednej osoby - parsknął Bulwa. Pałka postanowił uderzyć w wysoki, moralizatorski ton. - Nie muszę tu stać i dyskutować. Każda sekunda rozmowy z tobą jest sekundą straconą. Bulwa spojrzał mu w oczy. - No, to straciłeś już ze sześćset lat, co, przyjacielu? Pałka nie odpowiedział. Cóż miał rzec? Ambicja miała swoją cenę, a ceną tą była przyjaźń. Odwrócił się do swego oddziału, złożonego z dobranych chochlików, lojalnych tylko wobec niego. - Przeprowadźcie poduszkowiec w aleję. Nie zaczynamy, póki nie dam wam znać. Przepchnął się obok Bulwy, kierując wzrok wszędzie, byle nie w stronę byłego przyjaciela. Jednak Ogierek nie pozwolił mu odejść bez komentarza. - Hej, Pałka! Nowo mianowany dowódca nie mógł tolerować takiego tonu, nie pierwszego dnia. - Uważajcie, co mówicie, Ogierek. Nie ma ludzi niezastąpionych. - Jakież to prawdziwe - zaśmiał się faun. - W tym cały problem, W polityce próbuje się tylko raz. Pałka mimowolnie przystanął, zaciekawiony. - Gdyby to o mnie chodziło - ciągnął Ogierek -i miałbym tylko jedną, jedyną szansę, żeby załatwić sobie miejsce w Radzie, na pewno nie uzależniałbym swojej przyszłości od jakiegoś trolla. Świeżo nabyty tupet Pałki nagle wyparował, pozostawiając na jego twarzy lśniącą od potu bladość. Pośpiesznie otarł twarz i podążył za oddalającym się poduszkowcem. - Zobaczymy się jutro - zawołał za nim Ogierek. - Będziesz mi wynosił śmieci. Bulwa roześmiał się. Chyba po raz pierwszy w życiu rozbawił go komentarz fauna. - Zuch z was, Ogierek - uśmiechnął się szeroko. -Walcie tego zdrajcę, gdzie najbardziej boli, prosto w ambicję. - Dzięki, Juliuszu. Uśmiech Bulwy zniknął szybciej niż smażony ślimak w stołówce SKR. - Ogierek, ostrzegałem was już w kwestii tego "Juliusza". A teraz dajcie mi znowu zewnętrzną linię