... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
91 Konsulowie po wypełnieniu tych zwyczajowych obowiązków mogli, jeśli chcieli, wycofać się w cień życia prywatnego i aż do końca roku swego konsulatu cieszyć się niczym nie zamąconym rozpamiętywaniem własnej wielkości. Już nie przewodniczyli w radach narodowych, nie decydowali o pokoju i o wojnie. Ich zdolności (o ile nie wykorzystywali ich przy sprawowaniu jakiegoś bardziej praktycznego urzędu) niewielkie miały znaczenie, a ich imiona służyły tylko do prawnego oznaczenia roku, w którym zajmowali krzesła Mariusza i Cycerona. A przecież nawet i w ostatnim okresie rzymskiego poddaństwa odczuwano i uznawano, że ten czczy tytuł można stawiać w jednym rzędzie z posiadaniem istotnej władzy, a nawet wyżej. Tytuł konsula wciąż jeszcze był najwspanialszym celem ambicji i najszlachetniejszą nagrodą za cnotę i lojalność. Sami cesarze, chociaż gardzili wątłym cieniem Rzeczypospolitej, uświadamiali sobie spływający na nich dodatkowy splendor i majestat za każdym razem, gdy przybierali roczne zaszczyty godności konsularnej.92 112 Rozdział siedemnasty formalności wyborów ludowych i narażać własną godność na wstyd odmowy publicznej, natomiast ich, jakże fortunnie, los zachował na czasy, gdy nagrodę za cnoty wyznacza tylko i wyłącznie nieomylna mądrość miłościwego władcy.81 Cesarz w swoich listach kierowanych do obu wybranych konsulów oświadczał, że powołuje ich mocą swojej wyłącznej władzy.82 Po całym Cesarstwie rozsyłano złocone tablice z kości słoniowej z wyrytymi imionami i portretami nowych konsulów jako dary dla prowincji, miast, dostojników państwowych i ludu.83 Uroczyste objęcie konsulatu odbywało się w stolicy będącej siedzibą cesarza, toteż przez lat sto dwadzieścia Rzym był stale pozbawiony obecności swoich starożytnych konsulów.84 Rankiem dnia pierwszego stycznia konsulowie przybierali dystynkcje swego urzędu. Strój ich stanowiły purpurowe szaty haftowane złotem i srebrem i nieraz przyozdobione drogimi kamieniami.85 Towarzyszyli im przy tej uroczystej okazji najwybitniejsi urzędnicy państwowi i oficerowie w szatach senatorów, liktorowie nieśli przed nimi bezużyteczne już pęki rózg z zatkniętymi w nie, ongiś straszliwymi toporami.86 Pochód wyruszał z pałacu87 na Forum, czyli główny plac miasta, gdzie konsulowie wstępowali na podium i zasiadali na krzesłach kurulnych wyrzeźbionych na modłę starożytną. Natychmiast dokonywali tam aktu jurysdykcji, wyzwalając przyprowadzonego w tym celu niewolnika, co miało symbolizować działalność twórcy wolności i konsulatu, Brutusa Starszego, kiedy to przyjął on w szereg swoich współobywateli wiernego Windeksa, który zdemaskował spisek Tarkwiniuszów.88 Publiczne święto z tego powodu obchodzono przez kilka dni we wszystkich głównych miastach Cesarstwa: w Rzymie z obyczaju, w Konstantynopolu przez naśladownictwo, w Kartaginie, Antiochii i Aleksandrii z umiłowania przyjemności i nadmiaru bogactw.89 W obu stolicach Cesarstwa doroczne igrzyska teatralne, cyrkowe i amfiteatralne 90 kosztowały cztery tysiące funtów złota, czyli około stu sześćdziesięciu tysięcy funtów szterlingów, przy czym jeśli tak wielki wydatek przekraczał możliwości lub chęci nowych konsulów, sumę tę dostarczano ze skarbca cesarskiego.91 Konsulowie po wypełnieniu tych zwyczajowych obowiązków mogli, jeśli chcieli, wycofać się w cień życia prywatnego i aż do końca roku swego konsulatu cieszyć się niczym nie zamąconym rozpamiętywaniem własnej wielkości. Już nie przewodniczyli w radach narodowych, nie decydowali o pokoju i o wojnie. Ich zdolności (o ile nie wykorzystywali ich przy sprawowaniu jakiegoś bardziej praktycznego urzędu) niewielkie miały znaczenie, a ich imiona służyły tylko do prawnego oznaczenia roku, w którym zajmowali krzesła Mariusza i Cycerona. A przecież nawet i w ostatnim okresie rzymskiego poddaństwa odczuwano i uznawano, że ten czczy tytuł można stawiać w jednym rzędzie z posiadaniem istotnej władzy, a nawet wyżej. Tytuł konsula wciąż jeszcze był najwspanialszym celem ambicji i najszlachetniejszą nagrodą za cnotę i lojalność. Sami cesarze, chociaż gardzili wątłym cieniem Rzeczypospolitej, uświadamiali sobie spływający na nich dodatkowy splendor i majestat za każdym razem, gdy przybierali roczne zaszczyty godności konsularnej.92 Dostojnicy państwowi 113 Najdumniejszym i najdoskonalszym podziałem, jaki w którymkolwiek stuleciu czy kraju można znaleźć pomiędzy magnatami a ludem, jest, być może, podział na patrycjuszy i plebejuszy, ustanowiony w pierwszym stuleciu Rzeczypospolitej Rzymskiej. Wszelkie bogactwa i zaszczyty, urzędy państwowe i piecze nad obrzędami religijnymi należały prawie wyłącznie do patrycjuszy, którzy, zachowując czystość krwi, odcinali się obelżywie i zazdrośnie 93 od stanów niższych i udzielali plebsowi łaskawej protekcji tylko na warunkach pozornie słusznej zależności feudalnej. Ale te wyróżnienia, tak bardzo nie licujące z duchem wolnego ludu, zostały wreszcie po długiej walce usunięte wskutek uporczywych wysiłków trybunów. Najczynniejsi i najszczęśliwsi z plebejuszy zaczęli gromadzić bogactwa, piąć się do zaszczytów, zasługiwać na tryumfy i zawierać świetne związki małżeńskie, aż wreszcie po paru pokoleniach oblekli się w dumę starożytnego stanu szlacheckiego.94 Z drugiej strony stare rody patrycjuszy, których pierwotna liczba nie wzrastała do końca Rzeczypospolitej, z biegiem czasu albo wygasły, albo wyginęły w licznych wojnach zewnętrznych i domowych, albo też wskutek braku zasług bądź majątku niepostrzeżenie zmieszały się z masami ludowymi.95 Ponieważ w rezultacie tylko bardzo nieliczni mogli wywieść swoje czyste i prawdziwe pochodzenie od niemowlęcych czasów miasta, a nawet Rzeczypospolitej, skłoniło to Cezara i Augusta, Klaudiusza i Wespazjana do utworzenia z ogółu senatu dostatecznej liczby nowych rodów patrycjuszowskich w nadziei, że uwiecznią one stan, który wciąż jeszcze uważano za zaszczytny i uświęcony