... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Życie jest zupełnie inne... Jednak instynkt podpowiadał Audrey, że matka nie ma racji. Dziewczyna czuła, że zna miłość, zupełnie jakby już doświadczyła jej w innym życiu, i teraz ogarnięta nostalgią dusza nie mogła doczekać się tego uczucia. - Ach, moje śliczne siostrzeniczki! - wykrzyknęła ciotka Edna na widok obu dziewcząt. - Rose, dziewczynki pięknieją z dnia na dzień... - Nachyliła się do ucha siostry. - Jeszcze trochę i młodzi mężczyźni zaczną się do nich zalecać. Będziesz musiała uważać na Islę, pannica ma psotny błysk w oczach, bez dwóch zdań. Ciotka Edna była wdową i nie miała dzieci, ale z typowo angielskim stoicyzmem starała się traktować tragiczne wydarzenia swojego życia ze zdrowym poczuciem humoru i zaspokajać macierzyńskie instynkty serdecznymi związkami z siostrzenicami i siostrzeńcami. Ciotka Hilda zesztywniała, przyglądając się Audrey i Isli ze starannie skrywaną niechęcią, spowodowaną faktem, że jej własne cztery córki były chude, płaskie jak deski, nie atrakcyjne i bezbarwne. Żałowała, że zamiast nich nie urodziła czterech synów, którzy zapewne mieliby większe szansę na zawarcie korzystnych małżeństw. - Siadajcie, dziewczęta. - Ciotka Edna poklepała sąsiednie krzesło pulchną dłonią, ciężką od biżuterii. - Właśnie rozmawiałyśmy o... - Pas devant les enfants, nie przy dzieciach - wtrąciła szybko Rose, nalewając sobie kolejną filiżankę herbaty. - Och, powiedz, o co chodzi, mamusiu! - poprosiła Isla, robiąc zabawną minę do ciotki Edny, która odpowiedziała porozumiewawczym mrugnięciem. Zamierzała opowiedzieć siostrzenicom o wszystkim trochę później, kiedy zostaną same. - Nie stałoby się nic złego, gdyby się o tym dowiedziały - zwróciła się do sióstr. - Właściwie takie sprawy w pewnym sensie stanowią część edukacji dorastającej dziewczyny, nie sądzisz, Hildo? Hilda wydęła spierzchnięte wargi i poruszyła sznurem pereł, zdobiącym jej chudą szyję. - Zapobieganie zawsze jest lepsze niż leczenie - odparła sucho, ledwo rozchylając usta. - Ja też nie widzę w tym nic szkodliwego, Rose. - Dobrze... - przystała Rose, z rezygnacją odchylając się w fotelu. - Ale ty im to opowiedz, Edno, bo ja jestem zbyt poruszona... W błękitnych oczach ciotki Edny zabłysło złośliwe rozbawienie. Bez pośpiechu zapaliła papierosa. Obie jej siostrzenice nie cierpliwie obserwowały, jak głęboko zaciąga się dymem, pragnąc nasilić dramatyczny efekt. - Jest to tragiczna, lecz także wyjątkowo romantyczna historia, moje drogie - zaczęła, wydmuchując chmurkę dymu niczym nieszkodliwy, przyjaźnie nastawiony smok. - Jak wiecie, Emma Townsend już jakiś czas temu zaręczyła się z Thomasem Lettonem, lecz teraz okazało się, że biedaczka jest do szaleństwa zakochana w jakimś Argentyńczyku... - Co najgorsze, ten chłopak nie pochodzi nawet z dobrej argentyńskiej rodziny - wtrąciła ciotka Hilda, unosząc brwi, aby podkreślić dezaprobatę. - To syn piekarza czy kogoś takiego... Zagłębiła szponiaste palce w należącej do siostry paczce papierosów, wyjęła jednego i z oburzoną miną zapaliła. - Ci biedni rodzice! - Rose ze współczuciem pokręciła głową. - Wyobrażam sobie, jaki to dla nich wstyd... - Gdzie Emma go poznała? - zapytała Audrey. Była wstrząśnięta dramatyzmem historii i bardzo chciała do wiedzieć się czegoś więcej. - Nie wiadomo - odparła ciotka Edna, rozkoszując się wrażeniem, jakie jej słowa zrobiły na dziewczętach. - Moim zdaniem chłopak musi mieszkać gdzieś w sąsiedztwie, bo jak inaczej mogliby na siebie wpaść? Nie wątpię, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Podobno Emma wykradała się ze swojego pokoju przez okno i spotykała się z nim o północy, dowiedziałam się tego od bardzo odpowiedzialnej i dobrze - zorientowanej osoby... Wyobraźcie sobie tylko - taki skandal! Isla zagryzła wargi z podniecenia. Oczy ciotki Edny rozszerzyły się jak źrenice żaby, która właśnie zauważyła tłustą, dorodną muchę. - Randki o północy! - powtórzyła z przejęciem, przypominając sobie własne tajemne spotkania w pawilonie, na które umawiała się w młodości. - Zupełnie jak w powieści! - W jaki sposób wszystko się wydało? - zapytała Isla z zapartym tchem, ignorując łagodnie karcące spojrzenie matki. - Zauważyła ich babka Emmy, stara pani Featherfield, która najczęściej nie może spać i do późnej nocy spaceruje po ogrodzie. Zobaczyła młodą parę, całującą się pod figowcem, i była pewna, że to wnuczka oraz jej narzeczony, Thomas Letton. Wyobraźcie sobie jej przerażenie, kiedy się zorientowała, że Emmę trzyma w ramionach obcy, ciemnowłosy chłopak, który... - Wystarczy, Edno - odezwała się nagle Rose, z głośnym stuknięciem odstawiając filiżankę na spodeczek. - Biedny Thomas Letton musi być na dnie rozpaczy - podjęła Edna, taktownie poruszając inny wątek historii, aby uczynić zadość prośbie siostry. - Teraz na pewno nie ożeni się z Emmą... - Mówiono mi, że głupia dziewczyna upiera się, iż jest zakochana w tym Argentyńczyku - oznajmiła ciotka Hilda, z irytacją zgniatając niedopałek w popielniczce. - Podobno błaga swoich nieszczęsnych rodziców, żeby pozwolili jej wyjść za syna piekarza... - Coś takiego! - zawołała ciotka Edna. Zaczęła z podnieceniem wachlować okrągłą twarz kartą dań, delektując się szczegółami skandalu. - O mój Boże... - westchnęła żałośnie Rose. - Cudownie! - ucieszyła się Isla. - Co za wspaniała afera! Myślicie, że Emma ucieknie z tym chłopakiem? - Skądże znowu, kochanie - odparła Rose, uspokajająco poklepując córkę po dłoni. Isla zawsze ekscytowała się najdrobniejszymi rzeczami ponad wszelką miarę. - To po prostu niemożliwe. Na pewno nie chciałaby przynieść takiego wstydu rodzinie... - Jakie to smutne... - przemówiła Audrey, która czuła rozpacz kochanków tak intensywnie, jakby sama jej doświadczała. - Jakie to strasznie smutne, że nie mogą być razem... Co z nimi będzie? - Spojrzała na matkę dużymi, rozmarzonymi oczami. - Sądzę, że Emma wcześniej czy później odzyska rozsądek. Będzie mogła uważać się za szczęściarę, jeżeli biedny Thomas Letton zgodzi się mimo wszystko pojąć ją za żonę. Nie jest to całkowicie wykluczone, bo wiem, że darzy ją głębokim uczuciem... - Gdyby to zrobił, należałoby uznać go za świętego - skomentowała ciotka Hilda, wzruszając ramionami i szybkimi, nerwowymi ruchami rozsmarowując dżem na rogaliku. - To prawda - przyznała ciotka Edna. Wyciągnęła rękę i poczęstowała się kawałkiem pysznego piernika. - Powinna dziękować Bogu na kolanach, jeżeli Thomas nie zerwie zaręczyn. Wielu mężczyzn nie wróciło z wojny, więc mnóstwo młodych kobiet pozostanie bez mężów... Trochę dziwię się Emmie, że nie miała dość zdrowego rozsądku, aby docenić to, co dostała od losu... - Czy ten biedny chłopiec jest w niej zakochany? - zagadnęła cicho Audrey