... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Do środka lepiej nie wchodzić - Stokrotka zaczął odwiązywać konie. - Jak on jest zły, to lepiej stąd znikać. - O tak - poparła go Lucilla. - Nie chcę znowu spotykać się z tym gburem! Nie chciał mnie odczarować i jeszcze zranił moje uczucia! Ach, jakże głęboko mnie zranił. - Nikt nie będzie w mojej obecności ranił ko.. nikogo! - oświadczył Musiałek, złapał drąg i wbiegł do groty. - Stój!!! - wrzasnął za nim wilkołak. - Przepadł - oznajmiła Lucilla. - Jak to przepadł? - zirytował się Skarpeta. - To jest mój przyjaciel, nie pozwolę żadnym smokom go pożreć - ruszył do groty. Stokrotka i Lanfred wymienili spojrzenia. - Honor rycerza nakazuje.. - mruknął książę. - Nakazuje elementarna przyzwoitość i humanitaryzm - przerwał mu wilkołak. -Hej, ty, Skarpeta, czekaj, idziemy z tobą!- Wy nie mówicie poważnie? - papuga wpadła w histerię. - Nie możecie tam wejść!! Tam jest ten potwór! - Możesz zaczekać - zaproponował Lanfred. - Ale tu może wrócić ten drugi potwór!!!! - To siedź cicho, bo go rozwścieczysz jeszcze bardziej... Od kilku godzin Tygrys tkwił w sali tronowej wpatrując się w swój kryształ. W czasie tych kilku godzin jego nastrój przechodził stopniowo przez stadia niedowierzania, rozbawienia, szoku i straszliwej wściekłości. Każde z tych stadiów wywarło jakiś wpływ na wygląd komnaty, która w chwili obecnej stanowiła profesjonalnie urządzone pobojowisko. Cały pozostał tylko kryształ, w który starożytny bóg wojny patrzył z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Mniej więcej w tym momencie przez rozwalone drzwi wpadł Musiałek z kijem w ręku. Rozejrzał się po komnacie i zadał inteligentne pytanie: - Gdzie smok? - Nie ma - odpowiedział zajęty swoimi sprawami Tygrys. Po chwili coś do niego dotarło, podniósł głowę i spojrzał na rycerza. - A po co ci? - Będę z nim walczył w obronie niewinnych istot! - Aha - Tygrys pstryknął palcami i Musiałek znikł. Skarpeta stanął w drzwiach akurat w momencie, gdy jego przyjaciel rozpływał się w obłoczku kurzu. - Jak śmiesz! - zaczął wypowiadać zaklęcie, ale nie skończył, bo Tygrys znowu pstryknął palcami. - A ona twierdzi, że nie troszczę się o własne dziecko - mruknął. Lanfred, Stokrotka i papuga, którzy właśnie stanęli w drzwiach podjęli próbę dyskretnego wycofania się. Tygrys odwrócił się i spojrzał wprost na nich. - A, to wy - stwierdził obojętnie. - Miło was widzieć. Dwie pary oczu spoglądały na niego ze zdumieniem. Trzecia, należąca do papugi, pozostawała szczelnie zamknięta. - Napijecie się czegoś? - zaproponował wojownik. - Nie-e je-esteś-ś zły? - zapytał ostrożnie wilkołak. - Na was? - Tygrys opróżnił puchar wina. - Niby dlaczego? - Noo wiesz, przypadki beznadziejne i takie tam. - I to ma być powód? - skrzywił się Tygrys. - Jesteście beznadziejni, to fakt, ale nie kryjecie się z tym i postępujecie w miarę akceptowalnie. Nie to co inni - zerknął z obrzydzeniem w kryształ. - Może jesteście w stanie mi wyjaśnić, co robi pacyfista w armii?!? - Męczy się - strzelił Stokrotka. - Z własnej woli! - warknął Tygrys. - Masochista? - I to na stanowisku generała!! Krwawa bitwa w perspektywie, a ten idiota do czwartej potęgi negocjuje pokój!! Nie jakiś koszmarny rozejm, zawieszenie broni, żeby przegrupować siły, ale zwyczajny, obrzydliwy pokój!!! Sam jeden się stara i doprowadzi do zawarcia pokoju? - zdziwił się Stokrotka. - Sam jeden - powtórzył Tygrys. - Tylko on - w jego oczach pojawił się złowrogi błysk. Wojownik znikł. - Mam wrażenie, że pokoju nie będzie - mruknął Lanfred. - Mam nadzieję, że nie przeze mnie - powiedział Stokrotka. - Trzeba tu posprzątać. Masz pojęcie, co zrobi Iskierka, jak wróci i zobaczy taką ruinę? Iskierka zasadniczo nie lubiła bałaganu, chyba że zrobiła go sama. Zasadniczo też nie lubiła, jak ktoś jej stawał na drodze. Podobną awersję żywiła do sytuacji, kiedy ktoś jej na drogę spadał. W danej chwili przejście blokował rycerz w pełnej zbroi i leżący obok otumaniony mag. - To niegrzecznie blokować przejście - powiedziała uprzejmie Iskierka. Rycerz i mag podnieśli głowy. Dwie piękne kobiety raczej nie przedstawiały sobą zagrożenia, nawet jeśli były niezadowolone. Skarpeta i Musiałek podnieśli się powoli. - Byliśmy w komnacie - powiedział Musiałek, rozglądając się po lesie. - To te smoki! To wszystko sprawka tych smoków!! Pokonam je wszystkie! Zobaczą z kim zadarły! - Bojówkarz - stwierdziła zimno Iskierka. - Niestety, ciemnota jest powszechna - wyminęła Musiałka i podążyła dalej. - A próbowałaś środków na szkodniki? - zainteresowała się Czajka, której umknął temat rozmowy. - Podobno dają rewelacyjne efekty. Slalomem wyminęła rycerza i maga, a za nią, również slalomem poleciała balia z praniem, machając krzywymi skrzydełkami i przy okazji opryskując wszystko i wszystkich wodą.. Kilkanaście polan dalej Syk właśnie opowiadał swojej dziewczynie jak pyskaty krasnoludek wystrychnął którąś z boginek na dudka. Fiołka słuchała, wybuchając co chwila śmiechem. Ten śmiech zwabił na polanę maga i rycerza. Musiałek rozpoznał kreaturę spotkaną niedawno przed jaskinią. - Napadać na niewinne sierotki zbierające kwiatki - sapnął rycerz. - Podły Pstryk! Już ja mu pokażę! - złapał jakiś kij. - Nie wygląda na to, że... - zanim Skarpeta zdążył dokończyć, Musiałek już wybiegł na polanę, machając pałką. Fiołka pisnęła, przerażona. Zaskoczony Syk odwrócił się, a Musiałek potknął się o jego nogi i runął w krzaki jeżyn. Bożek poderwał się. - No wiecie! ! ! - wrzasnął. - Taki brak manier! ! ! -aż spęczniał z wściekłości. - Ty potworze z najgłębszych czeluści!! - krzyknął Musiałek, wyplątując się z kolczastych pędów. Skarpeta wyszedł na polanę, próbując załagodzić spór. Z drugiej strony na polanę wpadł Amadeusz