... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Tak, mei jha. Ja. - Ha, rujho - wtrącił Duncan - może nabrałeś go nieco w czasie minionych miesięcy, bo wcześniej miałeś duże braki. Finn obraził się i zwolnił kroku. Storr deptał mu po piętach. Znaleźli Carillona w komnatach Shaina i nakłonili go do ucieczki z pałacu. Książę nie był zbytnio uszczęśliwiony tym pomysłem, ale ustąpił, gdy Duncan jasno dał do zrozumienia, że nie mają najmniejszych szans. Carillon westchnął i przetarł ręką spocone czoło. Włosy już mu wyschły i zwinęły się w niesforne loki. - Tędy - powiedział i poprowadził ich przez labirynt korytarzy. Szli posłusznie za nim, zadowoleni, że w końcu wydostaną się z pałacu i że nie napotykają po drodze wrogich żołnierzy. Alix wyszła za Carillonem na mały dziedziniec na tyłach pałacu. Za nią podążali Duncan i Finn, mruczący coś do siebie w Starej Mowie, której jeszcze nie zdążyła w pełni opanować. Carillon zatrzymał się nagle i Alix wysunęła się do przodu, by zapytać o przyczynę. Stanęła twarzą w twarz z otuloną w opończę postacią, wielce podobną do mężczyzny, którego zabiła na ulicach Mujhary. Ogarnęło ją przerażenie. Osłonięta rękawicą dłoń wzniosła się do kaptura. Spod niego wyjrzały przystojne rysy i usta złożone w uśmiechu. - Alix - rzekł miękko Ihlini - I książę Homany. Nie mogłem liczyć na większe szczęście. - Tynstar... - wyszeptała. Duncan stanął obok niej. Finn zajął miejsce u boku księcia, upewniwszy się wprzódy, czy Carillon ma dość wolnej przestrzeni na użycie miecza. Storr, najeżony i pokazujący kły, spiął się po prawej stronie Finna. Tynstar uśmiechnął się. - Ach, jakże wdzięczna grupa - zadrwił czarnoksiężnik. - Mam przed sobą trzech mężczyzn najbardziej odpowiedzialnych za próbę zrujnowania planów Bellama. - Jego czarne oczy rozbłysły. - I kobietę. - Bezszelestnie przysunął się bliżej i spojrzał jej w twarz. - Alix, uprzedzałem, że powinnaś trzymać się z daleka. Nie posłuchałaś. Westchnęła drżąco i stłumiła strach, który uginał jej kolana. Mężczyzna, który był tak uprzejmy w czasie ich pierwszego spotkania, teraz ukazał swe prawdziwe oblicze. Alix w pełni zrozumiała jego oddanie bogom ciemności. Tynstar uśmiechnął się szerzej. - Shaine nie żyje. I Keough. Nawet książę Thorne umiera z rany od cheysulskiego noża. Zebraliście tej nocy niezłe żniwo. - Jego głos opadł do szeptu. - Ale na tym koniec. - Koniec! - powtórzył Carillon. - Tak. Homana-Mujhar należy do Bellama. Jak zresztą cała Homana. - Do ciebie - poprawiła cicho Alix. - Homana należy do ciebie. Ihlini uśmiechnął się słodko. Dłoń Carillona zacisnęła się na rękojeści miecza. Oczy Tynstara przesunęły się z Alix na księcia. - Będąc na twoim miejscu, młody Mujharze, czym prędzej opuściłbym granice Homany. - Ty mówisz mi, że mam odejść... Tynstar niedbale wzruszył ramionami. - Jesteś dla mnie niczym. Bellam chce, żebyś w kajdanach przemaszerował przed jego ludźmi i ukazał Homanie swą klęskę, ale ja nie widzę w tym żadnego pożytku. Taka demonstracja tylko skłania człowieka do szukania odwetu. - Gładko machnął ręką. - Widziałeś, co takie pragnienia wyrządziły Cheysuli. - Qu’mahlin jest zakończone - warknął Carillon. - Zakończone. Cheysuli mogą robić to, co chcą, jak dawniej. Alix poczuła przypływ ogromnej radości, ale nie poruszyła się. Nie mogła okazać zadowolenia w obecności Tynstara, Ihlini wskazał na niewielką furtkę w wysokim murze. - Idź, panie, nim zmienię zdanie. Carillon dobył miecza. Nim zdołał wznieść go przeciwko Tynstarowi, został brutalnie powstrzymany. Krzyknął zduszonym głosem i cheysulskie ostrze wysunęło się z jego bezwładnych palców. Carillon, zataczając się jak pijany, osunął się na ręce i kolana przed czarnoksiężnikiem. Głowa mu opadła, jakby składał poddańczy pokłon. Alix sapnęła i ruszyła ku niemu. Duncan złapał ją za ramię i szarpnął w tył. - Czekaj... - wydyszał. Oczy Tynstara były pozbawione wyrazu, gdy patrzył na naprężone barki Carillona. - Daruję ci życie, dziedzicu Shaina. Mógłbym bez dotykania cię ręką zmiażdżyć twoje serce. Mógłbym w jednej chwili skraść ci powietrze z płuc Mógłbym oślepić cię, ogłuszyć albo odebrać ci rozum. - Jego zęby błysnęły w przerażającym uśmiechu. - Ale nie zrobię tego