... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nieruchomy, milczący sobowtór profesora Rawy siedzący w fotelu sprawił szczególnie na Maćku i Bożenie wprost niesamowite wrażenie. Osłupieli i nie mogli wydobyć głosu z drżących ust. Marek bohatersko nadrabiał miną, lecz i on, aczkolwiek widział robota już po raz drugi, odczuwał olbrzymie onieśmielenie w jego obecności. Po jakimś czasie, dzięki wyjaśnieniom Andrzeja, chłopcy ośmielili się nieco. Z bliska oglądali Roba, podziwiali jego łudzące podobieństwo do profesora-wynalazcy. Wszakże Bożena przez cały czas stała na uboczu, Zalękniona przysłuchiwała się rozmowie chłopców, którzy całkowicie nabrali pewności, że złoczyńcy nie spostrzegą podstępu na swej schadzce w kawiarni. W miarę poznawania zamiarów swych towarzyszy Bożena stawała się coraz bardziej niespokojna, aż w końcu zatrwożona zawołała: - To wy naprawdę przypuszczacie, że pójdę sama z tym sztucznym wujkiem do Orbisu!? Nic z tego, zakichani bohaterzy! Ciarki latają mi po plecach na sam jego widok! Czy nigdy nie słyszeliście o zbuntowanych robotach?! One zabijały nawet swoich konstruktorów! Cwaniaki, niech któryś z was sam z nim i pójdzie! - Czy nie wstyd ci mówić podobne niedorzeczności? - oburzył się Andrzej. - Nawet najgenialniejszy robot jest tylko bardzo pomysłową maszyną i może robić jedynie to, do czego został zbudowany przez człowieka. - Kłamiesz! - impulsywnie zaprzeczyła dziewczynka. - Czytałam książkę o takim zbuntowanym robocie! - Tylko pisarze fantastycznych powieści mogli wymyślić podobne bzdury - kategorycznie odparł Andrzej. - W każdym kłamstwie jest część prawdy - mruknął Maciek. - Zaraz wam wyjaśnię skąd się wzięły te śmieszne bajki - powiedział Andrzej. - Otóż w 1933 roku w Chicago w Stanach Zjednoczonych był demonstrowany olbrzymi robot zbudowany na wzór człowieka. Wygłaszał wykład anatomiczny i jednocześnie rozpinał kamizelkę, odsłaniając przeźroczystą pierś i brzuch, zawierające wewnątrz sztuczne ludzkie organy, Omawiając ich budowę i czynności, wskazywał je palcem. Zanim przewieziono robota z pracowni na teren wystawy, inżynier-konstruktor zauważył jeszcze jakąś niedokręconą śrubę. Pochylił się, aby ją dokręcić, a wówczas robot nieoczekiwanie opuścił na jego głowę swą potężną, stalową rękę. Nieszczęsny konstruktor zmarł w szpitalu. Najprawdopodobniej sam niechcący uruchomił w jakiś sposób mechanizm i spowodował tragiczny wypadek. Na tym właśnie tle powstały później najrozmaitsze fantastyczne opowiadania. - Nie myśl tylko, że mnie tym uspokoiłeś! - broniła się dziewczynka. - Sztucznemu wujkowi też może odkręcić się jakaś śrubka. Nie rozumiem, po co poważni naukowcy robią sztucznych ludzi! Czy za mało jest prawdziwych? Dawniej nikt nie myślał nawet o budowaniu takich niesamowitych straszydeł! - A więc powiem ci, Bożenko, że się mylisz - żywo zaprzeczył Andrzej. - Już od najdawniejszych czasów ludzie usiłowali stworzyć sztucznego człowieka, a także próbowali zabezpieczać różne tajemnicze budowle, umieszczając w nich pomysłowe automatyczne urządzenia. - Przejrzałam cię! Bujasz, żeby mnie nakłonić do pójścia ze sztucznym wujkiem do kawiarni! - niedowierzająco zawołała Bożena. - Nie bujam, jak ojca kocham! - zaprzeczył Andrzej. - Jeśli wiesz coś o tym, to opowiedz nam - zaproponował Marek. Lubił niezwykłe opowieści, a ponadto sądził, że w ten sposób najłatwiej zdołają przełamać opór Bożeny. - Mów, Andrzej, mów! - poprosił Maciek. - Dobrze, posłuchajcie. Już na dwa tysiące lat przed naszą erą chińscy rzemieślnicy umieli konstruować smoki o ruchomych ogonach i ziejące z paszczy ogniem i dymem. Budowali także fruwające i śpiewające ptaki, lecz nikomu nie zdradzali tajemnic konstrukcyjnych. Mityczny grecki budowniczy, rzeźbiarz, a zarazem i doskonały mechanik, Dedal14, zamieszkały w Atenach, był konstruktorem różnych figur wyobrażających ludzi i bogów, które mogły wykonywać pewne ruchy. Arystoteles15 opisał zbudowaną przez Dedala figurę bogini Wenus. Jej członki wyrzeźbione w drzewie były wydrążone we wnętrzu i napełnione rtęcią. Pomysłowe urządzenie powodowało przelewanie się żywego srebra z jednej części figury do drugiej, powodując tym samym wykonywanie pewnych ruchów przez boginię. Egipcjanie i Grecy budowali wiele różnych niby to cudownych urządzeń. Instalowali je w świątyniach, by przy ich pomocy olśniewać wiernych cudami, a niektórzy królowie również posługiwali się nimi dla własnej obrony. W Ameryce Południowej Majowie, Inkowie i Aztecy posiadali bardzo pomysłowe urządzenia, otwierające bramy świątyń, powodujące ukazywanie się na ołtarzach i znikanie bóstw oraz zamykające wejścia do grobowców swoich władców. Niewiele jednak wiemy o nich, ponieważ zakonnicy towarzyszący hiszpańskiemu wojsku uważali je za twory szatana i bezmyślnie niszczyli pomysłowe mechanizmy, nawet ich nie badając