... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Nie wiem, czy wiedzą, że tam chodzę. Ale domyślają się, że postanowiłem go zabić. Nastała chwila milczenia, którą przerwał Śledzik. - To nie jest gra tylko między nim i panem, doktorze. Trzecią ofiarą miała być stara Jastrzębska, którą napadł w najbardziej uczęszczanym miejscu w wiosce, przy drodze koło cmentarza. Ta okropna gra toczy się także między nim i ludźmi w wiosce, którzy budzą w nim wstręt i nienawiść; ponieważ ulegają swoim namiętnościom. Plotkarze twierdzą, że raz w roku wszyscy żyją tu ze wszystkimi jak zwierzęta. Czy bez żadnej przyczyny pan Porwasz nazwał Skiroławki kochanym kurwidołkiem? Jest to również gra między prawem i bezprawiem, między sprawiedliwością i niesprawiedliwością. Ma pan rację, że zabójcę rozpiera duma i poczucie wyższości. W tej potrójnej czy poczwórnej grze on jest na razie zwycięzcą i tryumfatorem. Dlatego, moim zdaniem, spróbuje dokonać kolejnej zbrodni. Albo jeszcze bliżej pańskiego domu lub niemal na oczach całej wsi... Śledzik spojrzał na zegarek, zamknął czerwony notes i podziękował za kolację. Następnie pożegnał doktora i wsiadł do samochodu oczekującego przed bramą domu na półwyspie. następny Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach . 38 . O tym, że rzecz straszną uczynić mógł tylko człek obcy, najpewniej z zagranicy W Skiroławkach nawet ci, którzy przez całe dnie pili piwo na ławeczce przed sklepem, ugięli się przed majestatem śmierci dwóch młodych dziewcząt i przestali opowiadać głupie i sprośne historyjki. Ludzie w wiosce przyglądali się sobie podejrzliwie, skłonni byli snuć jeden o drugim jakieś zadziwiające opowieści, jakby zaczerpnięte z życia mieszkańców Sodomy i Gomory, choć w Biblii nie zostało szczegółowo wyłożone, co tamci ludzie robili złego. Podejrzliwość, podobna do odwiedzającej kiedyś wioski starej żebraczki w łachmanach, pukała do każdej zagrody, zasiadała wieczorami do stołów, gadała i szeptała, pojawiała się nawet w snach ludzkich. Czegóż to bowiem ci lub owi nie robili strasznego, jak się tak przyjrzeć im dokładniej, wspomnieć przeszłość, plotką ożywić wyobraźnię? Zresztą i prawdą, złą i gorszącą, można by było wszystkich po równo obdzielić. Najstarsza trójka synów cieśli Sewruka sprawdzała kiedyś swoje młodzieńcze umiejętności z krową na łące za olszynami - co widniała żona Kondka. Drwal Jan Stasiak po pijanemu rozkazał swojej najstarszej córce Agacie, kiedy miała dwanaście lat, dokładnie obnażyć się, gdyż był ciekawy, jak jej piersi nabrzmiały i łono włosem obrosło. Jego żona nie potrafiła o tym dokładniej ludziom opowiedzieć, gdyż tylko te swoje "brum-brum-brum" powtarzała, ale i tak ten co chciał wiedzieć, zrozumiał, o co jej chodzi. Młody Galembka widział, jak Szczepan Łaryn córkom swoim węża w wyprostowanej postaci, ku uciesze ich, kilkakrotnie pokazywał. Skąpy Kondek swoją najstarszą córkę, zanim za mąż za syna Kryszczaka wyszła, po męsku używał od czasu do czasu, o czym ona powiedziała swemu teściowi, Erwinowi, kiedy ten za bluzkę kupioną w Bartach na niej sobie używał. A dlaczegóż to tak naprawdę nie żenił się najstarszy syn Szulca, Franek? Dlaczego nie otrzymał po ojcu gospodarstwa ale przeznaczone ono zostało dla młodszego brata, a on z tej złości pracować nie chciał, tylko na ławeczce przed sklepem przez całe dnie przesiadywał? Co kryło się za złością, jaką miał do niego Otto Szulc? Jedna z córek Szulca, Ingeborg, tylko przez trzy tygodnie żyła ze swym mężem, kolejarzem w Bartach, i zaraz powróciła do rodzinnego domu, twierdząc, że ją mąż bije i pracować każe ponad siły. A nie mogło to być prawdą, gdyż ludzie znali go jako człowieka bardzo cichego, a poza tym nie mieli żadnego gospodarstwa, gdyż on pracował jako maszynista na kolei i niczego od niej nie żądał, jak tylko tego, aby mu dzieci rodziła i mieszkanie sprzątała. Trzy razy wracała Inga do swego męża i trzy razy od niego odchodziła. A to dlatego, że kochała nad życie swojego brata Franka. Z nim żyła i z nim żyć chciała. Pozostała zaś przy mężu dopiero wówczas, gdy zgodził się, że jej brat Franek będzie ją często odwiedzał i podczas jego służby na kolei u nich w domu nocował. Raz na tydzień jeździł więc Franek Szulc do swej siostry w Bartach i dlatego chyba się nie żenił