... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Chciałem wrócić do klasy w czasie przerwy, ale pani nie pozwoliła. - I tobie zrobiło się przykro? - Tak, mamo. - Co pani powiedziała? - Że klasa musi się wietrzyć. Kazała mi się bawić. Mnie nie chciało się w szkole bawić. Nie mam tam zabawek. Szkoła jest do nauki. Stanąłem pod ścianą. Wtedy pani klasnęła w ręce i krzyknęła: - "Nie stójcie tak, bawimy się w kółko graniaste". - Pokazała jak się w to bawić. Bawiła się z nami. Potem bawiliśmy się w "ojca Wergiliusza" i "stary niedźwiedź mocno śpi". Myślałem, jakim cudem ojciec Wergiliusz miał 123 dzieci. Ile jeden człowiek może mieć dzieci? - Dziecko, jak ty wyobrażasz sobie świat? Jak piramidę stojącą do góry nogami i tańczącą kadryla. - Co to jest kadryl? - Tego już się nie tańczyło za moich czasów. Zaczęły dominować tańce we dwoje, jak walc. - Jakie są teraz tańce? Tango? - Skąd wiesz? - Przeczytałem w "Kurierze Porannym". - Przecież masz zabronione zaglądanie do gazet! - Mamo, nienawidzę bajek, a muszę coś czytać. - Nie mówiłeś o bajkach. - Myślałem, że to nieładnie nie lubić bajek. Jak byłem mały, myślałem, że to książeczka usnęła, bo wypadła mi z ręki, a to ja spałem. - Brzydziej jest podczytywać gazety. Zobacz jaka jest wielkość twojej główki, a jaka mojej. Twój móżdżek jest dalej mały, nie rozwinięty. Nie może objąć ta głowina, zrozumieć tego, co czyta, a jest przeznaczone dla dorosłych. Czemu nienawidzisz bajek? - Są zmyślone dla dzieci. Lubię tylko o Królewnie Śnieżce, o lustrze, o trumnie kryształowej i jak ona budzi się ze śmierci. O krasnoludkach nienawidzę. "Hej ho! hej ho! - do domu by się szło". Nie lubię krasnoludków. Kocham karzełki. - Nie można porównywać krasnoludków do karzełków. - Mamo, czemu pani Łatyńska nie chce sprzedać papugi? Chcę ją mieć. - Dlaczego nie prosisz o żywą papugę? - Żywa papuga może zdechnąć. - Mój Boże - westchnęła matka. - Dlaczego jęczysz mamo? - Martwisz matkę. Mamo, wraca gorączka. Będę spał - powiedział Jaon i usnął. Następne dni były podobne do tych w czasie wakacji, gdy chorował. Było mu wszystko jedno, gdzie jest. Nic się z nim nie działo i tak było dobrze. Usypiał, budził się i spał znów, jak po wielkim zmęczeniu. Rodzice przesiadywali przy nim i rozmawiali, pili herbatę. - Jaon przyznał się, że podczytuje "Kuriera". - Ach, niech czyta - odrzekł z rezygnacją ojciec. - Wszystko się wikła. Łączy ze sobą. Pamiętasz, jak czytaliśmy o wróżbicie Pasterskim? On był u prezesa. O tym się nie mówi, ale wszyscy są niepewni swojego losu i dnia, który przyjdzie po dniu. - To chyba nieprawda? - Wszyscy oczekują wojny. Wczoraj wróż, czy jak go nazwać, był u państwa Woynickich. - Co im powiedział? - Nie o to chodzi, tylko czy my mamy go zaprosić? Przychodzi w nocy, gdy dzieci już śpią. Żąda stu złotych. - To wielka suma, ale niech przyjdzie, tyle jest niejasności. - Nie boisz się? - Przyszłości Jaona jestem pewna. Przed rokiem wróż przepowiedział zajęcie Sudetów. Są świadkowie w biurze. - Co powiedział państwu Woynickim? - Rzeczy trudne do zniesienia. Rodzina ich podupadnie. O Nice nie umiał nic powiedzieć. Tłumaczył: "Skoro nic nie widziałem, to nic złego". W wieczór kiedy miał przyjść wróżbita, Jaon leżał u siebie z otwartymi oczyma. Astrolog mówił cicho. - Lubię banki, władzę, wojsko. Nikt z takich państwa nie pyta, kim będzie, albo kiedy umrze dziecko, które ma dziś dwa lata. Pewne wyjaśnienie. Mój system jest odmienny od klasycznej astrologii. Nie jest w pełni sprawdzony, bo zbyt mało czasu upłynęło, by go potwierdzić. Pytania, proszę, słucham? - Czy będzie wojna i jakie z tego konsekwencje wynikałyby dla naszej rodziny? - Wróżbita kimkolwiek by był nie może sobie przepowiadać. Ponieważ wojna dotyczyłaby i mnie, nie odpowiem. W roku 1939 zajdą, dla państwa zmiany na gorsze. Inną postać przybiorą, gdy wybuchnie wojna, inną gdy zachowa się pokój. Jesień lub zima 1939 roku to początek nieuniknionych zmian. - Czy pana odpowiedź może mieć wpływ na tenże los? - Może. Wiedza o przyszłości zmienia nasze działanie. Istnieje zjawisko samo spełniania się wróżb. Chcąc uniknąć czegoś, okrężną drogą prowadzimy siebie w miejsce, które pragnęliśmy ominąć. Państwo boją się pytać o dziecko. Ono w tej chwili nie śpi. Z nim wiąże się kradzież i podwójne urodziny. - Pan wie! - wyszeptała matka, nie zwróciwszy uwagi na ostrzeżenie astrologa - że Jaon nie śpi. - Nie robiła pani narad z astrologami, jaki wybrać dzień na poczęcie, by urodził się pod szczęśliwymi gwiazdami? - Nie ośmieliłabym się. - Latem w 1942 roku przybliży się kometa. Już wyszła z innej galaktyki, dąży ku nam i zmieni raz jeszcze nasze losy na gorsze. Mnie wtedy może już nie będzie wśród żywych. Ta straszna gwiazda kieruje się nad miasto marokańskie, gdzie dwaj mężowie padną na twarz przed krwią, którą odda trzeci. Pokolenia żyć będą w przekleństwie. Nazwa tego miasta najpierw będzie otoczona tajemnicą, którą świat potem pozna, ale zapomni i wymawiać jej nie będzie... - A podwójne urodziny? - "Pan zesłał wielką rybę", Bóg posłużył się wnętrznościami ryby, aby ocalić Jonasza przed utonięciem. Przez trzy dni gdy czekał, nastąpiła zmiana w konstelacjach. Przetrwał ten czas, ukryty w najbezpieczniejszym miejscu, lepszym niż tarcza, pancerz, czy schron przeciw bombom. 72 godziny znaczy tu więcej niż ćwierć wieku. Piątek, a niedziela, to inne losy. Inny świat zastał. Straszne gwiazdy rozbiegły się, rozproszyły i wtedy on wypchnął się na świat. Przerażam się pierwszymi, piątkowymi gwiazdami, które przeczekał, fale życia by go unosiły: dobry ze szkodą dla siebie, uległy napadom gniewu z jeszcze większą szkodą dla siebie. Rozpraszałby się na walkę z podstępnymi. Zabijałby bez powodu. A jego drugie, niedzielne gwiazdy mówią: linia życia zaczyna się od urodzenia. Ostrożność łączy się z wojowniczością. Zimny gdy mu grożą, płomienisty, gdy sam grozi. Ostrożność w obronie, odwaga w atakowaniu. Ugrzeczniony i zuchwały. Wyrachowany i gwałtowny. Przewidujący i szalony, odkłada wszystko na przyszłość, a niecierpliwy. Leń, któremu towarzyszyć będzie straszny wysiłek woli. Świat rzeczywisty będzie mu "puńktem odbicia" do przeżyć. Na czole naznaczony piętnem diabelskim - znak, który zostawiają kleszcze porodowe. Bo był więziony w łonie. Gdy nastały dobre gwiazdy, przemocą wyrwany na świat. Nie rozumiany przez świat, odrzuci go. W końcu świat przyjdzie po niego. Astrolog westchnął i dodał: - W bliskiej rodzinie jest tajemnica, może za dużo powiedziane, pewne utajenie, które będzie miało wpływ na życie dziecka. Wszechświat jest jak wnętrze zegarka. Wszechnapędzające się tryby nie mogą oddzielić się od siebie. Muszą przyjąć ruchy od innych planet, cząsteczek, przekazać je innym. Wracam do dziecka. To samo zdarzenie - powiedzmy: otwiera garaż i wjeżdża, przy tych gwiazdach inaczej się ułoży. Ci, co byliby na drodze już zdążą się rozproszyć i nie będą stanowili niebezpieczeństwa