... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Płacz dziecka. Dochodził gdzieś z góry. Z dachu. Mitch uśmiechnął się. Stanął na półce szafy i odsunął klapę. – Hop, hop! Rozdział 76 – a kuku! – Mitch wysunął głowę przez otwór. – Widzę cię. Abie krzyknął. z dzieckiem w ramionach przesunął się na skraj dachu. Niestety, nie było tu gdzie się ukryć. – Byłeś niegrzeczny, Abie. – Nie! – Po twarzy chłopca płynęły łzy. – To ty jesteś niedobry. Namawiałeś mnie do… brzydkich rzeczy. – To nieprawda, Abie. Ja cię kochałem. – Nie kochałeś. – Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Dla nas obu. – Wynoś się! – Tak się nie mówi, Abie. Pamiętasz, jak świetnie się bawiliśmy w wesołym miasteczku? Moglibyśmy znów się tak bawić. Ale ty wolałeś być niegrzeczny. Niedobry, niegrzeczny chłopiec. – Mitch ścisnął szczęki. – Na pewno moczysz się w nocy. – Nie! – i na pewno lubisz patrzeć, jak matka paraduje po mieszkaniu w bieliźnie. Lubisz, jak cię pieści… Na pewno wkładasz sobie rękę do majtek, kiedy nikt nie widzi. – Kłamiesz! – Nie musisz być nieczysty, Abie. Jeszcze nie jest za późno. Mogę cię… oczyścić. – Wynoś się! – Abie kopnął dłoń Mitcha. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś… chory! Tak powiedział tata. Jesteś zboczeńcem. Mitch przymknął oczy. – a więc zostaniesz ukarany. Oddasz mi dziecko, czy wolisz, żeby umarło w twoich ramionach? Abie przycisnął Joeya do piersi. – Zostaw nas! Ratunku! Ratunku! – Za późno – mruknął Mitch. – Idę po was. Mitch przełożył przez otwór drugie ramię, podciągnął się… I wrzasnął z bólu. Christina raz i drugi grzmotnęła go książką w krocze. Nie było nic lepszego pod ręką. Miała guz na czole, w którym czuła pulsowanie. Leżała oszołomiona, prawie nieprzytomna, ale słysząc krzyk Abiego wstała. Trzymała się na nogach chyba tylko siłą woli. Mitch zerknął w dół. – Co za… Uderzyła jeszcze raz. Znów wrzasnął. – Ty suko! Skoczył w dół. Spadł prosto na Christinę, przygwoździł ją do podłgi. Nóż potoczył się po podłodze. Christina zdołała się wyczołgać, ale złapał ją za włosy i pociągnął. – Nie potrzebuję noża, żeby cię ukarać – warknął. Kopnęła go w nogę i sięgnęła palcami do oczu. Mitch cofnął głowę, lecz paznokcie Christiny skaleczyły go w policzek. z wściekłością machnął ręką, ale chybił. – Ratunku! – krzyknęła Christina. – Ratunku…! Mitch zacisnął jej dłoń na ustach. Ugryzła go. Wrzasnął, a Christina wbiła zęby jeszcze mocniej. Złapał ją wolną ręką za gardło. Wpadli razem na ścianę. Mitch uwolnił dłoń, na której czerwieniły się krople krwi. Spojrzał na ranę i pobladł. Grzmotnął głową Christiny o ścianę. Uderzenie ją osłabiło. Zachwiała się na nogach. Mitch owinął sobie jej włosy wokół dłoni i uderzył ją mocno w twarz. Próbowała się uchylić, ale na próżno. – Proszę… – jęknęła. – Zamknij się. – Uderzył znowu dłonią na płask. – Nie trzeba mi było wchodzić w drogę, ruda dziwko. – Nie mogłam ci pozwolić skrzywdzić dzieci – szepnęła Christina niewyraźnie. Traciła przytomność. – Wszystkie jesteście takie same! —Mitch splunął. – Udajecie troskę, a nic was nie obchodzi. Pozwalacie tatusiom robić, co chcą. Udajecie, że nie słyszycie, kiedy dziecko płacze. Pozwalacie, żeby tatuś je ukarał. Teraz ty poniesiesz karę. Cofnął dłoń, tym razem zaciśniętą w pięść, i uderzył. Christina upadła. – Brudna dziwka – mruknął. Podniósł nóż. – Teraz pożałujesz, że byłaś niegrzeczna. Będziesz żałować, że się urodziłaś. Stanął nad nią okrakiem, chwycił za gardło i podniósł nóż. Rozległ się strzał. Nie trafił, ale odwrócił uwagę Mitcha. – Co… – Rzuć broń! – krzyknął ktoś z drugiego pokoju. – Nie! Nóż zaczął opadać. Drugi pocisk trafił prosto w pierś. Mitcha upadł na Christinę i stoczył się na podłogę. Mike wbiegł do sypialni z pistoletem w wyprostowanych rękach, a Ben za nim. – Christina! – krzyknął Ben. – o Boże! Żyjesz…? Christina poruszyła głową. z jej pękniętej dolnej wargi lała się krew. – Nic mi nie będzie. Idźcie po dzieci. – Dzieci! Gdzie… – Porucznik Morelli! – Abie szybko schodził z dachu z dzieckiem w ramionach. – Wiedziałem, że pan nas uratuje! Wiedziałem! – Abie! Chłopiec podbiegł i chciał rzucić się Mike’owi na szyję, ale przypomniał sobie o Joeyu