... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Ona? - Moja współlokatorka. Mieszkamy tu razem. - Mieszkasz z... kobietą? - Platonicznie. True czuje ucisk w żołądku. - Jesteście tylko przyjaciółmi? - Teraz tak. Ona pracuje w restauracji. - Teraz... - Byliśmy... Byliśmy ze sobą pewien czas. I oboje wiedzieliśmy, że nic z tego nie będzie. - A ona wie... że już nie jesteście razem? - Tak - mówi Hank. - Nie. To znaczy, tak. Teoretycznie. Nikt mi się nie podobał, więc z nikim się nie spotykałem. Ale to czasami wydaje się nie do uniknięcia, że... - Sypiałeś z nią? Ostatnio? - Nie. - Nie? - Nie... od jakiegoś czasu. - Jak długo? - Kilka miesięcy. Na pewno dwa. True spogląda wokoło, przerażona, jakby zza krzaków róż miał wyskoczyć doberman z wielkimi, ostrymi kłami. - Gdzie ona jest teraz? - Pewnie śpi. - Robiliśmy to... gdy ona była w domu? - Ma bardzo mocny sen. Można jej spuścić cegłę na nogę... - Idę. - Nie, nie - protestuje Hank. - Zaczekaj. To nie tak, jak myślisz. Po prostu mieszkamy w jednym domu. To, co robiliśmy ze sobą... razem... to tylko... trochę przyjemności, dotyku, trochę życia... to nigdy nie był żaden związek. - Wyobrażam sobie. I ja mam za sobą tego rodzaju doświadczenie. Ale ty z nią mieszkasz. - Nie w tym sensie, True. Przysięgam. Nie jesteśmy ze sobą w taki sposób. Po prostu dzielimy wspólny dom. Jesteśmy kumplami. Nie chodzimy nawet razem do kina. - Ale ona tu jest. Teraz. I nie sądzę, żeby jej się podobało... - Nie sądzę, by ją to w ogóle obchodziło. Mnie też by nie obchodziło, jakby sobie przyprowadziła faceta. Z tego, co wiem, ma jakiegoś. Podoba jej się jeden... z piekarni - przekonuje Hank, ujmując dłoń True. Ale True jest przybita tym, czego się dowiedziała. - Gdyby nie to, że muszę wziąć biustonosz i kluczyki, już dawno bym poszła. Po prostu rzuć mi przez drzwi biustonosz i kluczyki. Albo zostaw biustonosz. Potrzebuję tylko kluczyków - szepcze True, wycofując się w stronę samochodu. Z wnętrza domu dochodzą jakieś odgłosy. Czuje nieprzyjemny, nerwowy dreszcz, który, jak pamięta, ogarniał ją po całonocnych zabawach za studenckich czasów. - Proszę cię, Hank. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Ale coś tu jest nie w porządku. Proszę, idź i przynieś mi moje rzeczy. Muszę jechać do domu. Jest środek nocy. Już prawie rano. Jestem zdenerwowana, a to nigdy nie pomaga. W samochodzie przegląda się we wstecznym lusterku. Jej twarz nie wygląda tak, jak True czuje - podbródek boleśnie otarty, jakieś zadrapanie na policzku. True wraca pamięcią do powrotów do akademika po randkach z chłopcami podczas studiów, jak spoglądała w lustro, zanim położyła się do łóżka, żałując, że teraz czeka ją tylko spanie, jak przyglądała się obrzmiałym wargom, rozpalonym policzkom i potarganym włosom. W tamtych czasach podniecenie sprawiało, że była piękna. Może i nadal tak jest. Ale teraz jest tak zażenowana, tak to przeżyła, że czuje się, jakby ciągnięto ją za samochodem. Wyciera rozmazany tusz opuszkiem palca. Nakłada błyszczyk na wargi. Zatrzymuje się na całodobowej stacji benzynowej i kupuje dwie litrowe butelki soku pomarańczowego. Pierwszą wypija jednym haustem. W szarawym świetle wstającego dnia trudno dostrzec, co to za paczka czy zawiniątko leży na bujanej ławie na ganku. Światła reflektorów omiatają ten przedmiot i True widzi Guya w kurtce z kapturem, owiniętego kołdrą. - Co ty tu, u licha, robisz? - pyta True, zostawiając samochód i biegnąc ścieżką. - Obudziłem się i ciebie nie było. - Pojechałam... - True podnosi do góry butelkę - kupić sok. Nie mamy soku dla gości. - Uważasz mnie za głupiego? - Tak. Na dworze jest najwyżej zero stopni. - Nie mówiąc już o infekcji chłodzącej wiatru - mruczy Guy, nieszczęśliwy jak dziewczynka z zapałkami. - Dobrze wiem, że nie spałaś w swoim łóżku. Po pierwsze, było zimne, a po drugie - zasłane. - Byłam poza domem. - Poza domem w środku nocy? - Tak. - Rozmawiałaś? - Tak. - Z tym tańczącym facetem od restauracji i ciężarówki? - Tak. - A więc podrywasz go! - Guy podnosi się i owija teatralnym gestem kołdrą. - Co to jest infekcja chłodząca wiatru? - Infekcja chłodząca wiatru, mamo! Infekcja chłodząca wiatru! Dlaczego czujesz, że jest ci zimniej, niż faktycznie jest, gdy wieje wiatr? Bo na wietrze łapiesz infekcję, przez którą jest ci jeszcze zimniej! Nie mów, że nigdy o tym nie słyszałaś! I nie zmieniaj tematu! - Chyba naprawdę zaraz zmienię temat, jeśli natychmiast nie wejdziesz do domu. - True daje Guyowi klapsa w pupę, gdy ten zmyka w stronę drzwi. - Mogę się położyć w nogach twojego łóżka? - pyta. -Wujek Dog opowiadał nam historyjkę o Lucky Hans. To legenda z Przylądka, którą Dog uwielbia upiększać, by jeszcze bardziej przestraszyć swoje córki i jej syna. - Tak - mówi True sennie, myśląc o ciągle obecnym w jej nozdrzach zapachu wybielinki i cygara. - Nie. Wezmę prysznic, a potem was wszystkich obudzę. - Trudno. - Guy wygląda na zawiedzionego. Rzuca kurtkę i kołdrę w holu. - Zrobisz naleśniki na śniadanie? - Tak - mówi True. Stoi w holu jak przygwożdżona. Obraz czarnej głowy ucieka między jej nogami jest jak ręka na ramieniu, niepozvalająca się jej ruszyć. - Zrobisz gofry? - pyta Guy, czujny niby myśliwski pies ssący krew. - Hmmm..