... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Majka zauważyła wymianę tych spojrzeń i natychmiast zrozumiała sytuację. – Jan – prosząco zajrzała mu w oczy. Wyszarpnął rękę z jej dłoni. No tak, chciał się z nią ciepło pożegnać, a wiadomo, jak to musiało wyglądać dla Agaty. Zerwał się. – Przepraszam na chwilę – rzucił do zaskoczonej Majki i wybiegł. Agata z ogromną szybkością odjeżdżała spod hotelu... Obok niej na siedzeniu pasażera siedział przystojny młody człowiek, Jan zarejestrował jego uważne spojrzenie. Starannie unikała zerknięcia w tylne lusterko. Była wdzięczna, że Maciek nie skomentował jej nagłego wyjścia z hotelu. Przeglądał w milczeniu papiery Sławomira. – Chcę się z tego wycofać – oznajmił Andrzej z dużą mocą. Obserwowała go spod oka, zastanawiając się, na ile duża jest jego determinacja. Chodził po jej gabinecie w naprawdę widocznym wzburzeniu, usta zacisnęły mu się w wąską kreskę, zaciskał i rozprostowywał palce. Mrużył oczy, wciąż jeszcze nie zdążył odebrać nowych okularów. – Teraz, gdy wszystko jest na dobrej drodze... – zaczęła na razie spokojnie. Ale tak naprawdę zaczęły ją już denerwować napady tej głupiej histerii. – Przecież papiery mamy w porządku, opinie ekspertów też, Talarek podpisze to w ciemno, zwariowałeś? Starała się mówić spokojnie i przekonująco, ale nie wiedziała, czy te argumenty trafiają do niego. Zdawał się ich wcale nie słyszeć. – Agata zapytała mnie o przetarg na remonty, skąd to wie, albo Sławomir jej coś powiedział, albo widziała jakieś dokumenty, i dlaczego właśnie o ten? – Andrzej denerwował się coraz bardziej. – Poza tym tam trwa śledztwo, roi się od glin, zaraz zaczną sprawdzać jego interesy... – Uspokój się – powiedziała zimno. – Przecież tam widnieje nazwa mojej firmy, więc o co ci chodzi? – To skąd ona wie? – Nie wiem, może on jej coś napomknął, ale to nie był idiota, nie informowałby twojej byłej żony o detalach, sam mnie prosił o dyskrecję. Jej głos brzmiał kojąco, zerknął na nią niepewnie, zacietrzewienie zdawało się mijać. Siedziała bardzo swobodnie, nienaganna w każdym szczególe, tylko pośpiech przy zapalaniu papierosa świadczył o pewnym zdenerwowaniu. Andrzej zaczął się powoli uspokajać, podziwiał w głębi duszy chłód i opanowanie Magdy. – To co teraz? – zapytał bezradnie. Napięte mięśnie twarzy rozluźniły się, czyniąc z niego zagubionego chłopca. Odetchnęła z ulgą, znów był pod jej wpływem. – Nic, pojadę do Mariana i wybadam sprawę, może nie będzie żadnych trudności, a ty przy okazji zorientuj się, co wie Agata. Tego bał się najbardziej, że jego była żona dowie się o jego związku z tą sprawą. Może mu zakazać kontaktów z Weroniką, a tego by Andrzej nie zniósł. Miał nadzieję, że może faktycznie wszystko skryją pod szyldem firmy Magdy i jakoś się uda. Wprawdzie nigdy wcześniej nie pomyślałby, że tak można. Zawsze wszystko załatwiał legalnie, dopiero Magda otworzyła mu oczy, poczuł, jak staje się bogatym człowiekiem. Chciał też pokazać Agacie, że potrafi do czegoś dojść. Oby tylko na zaszedł do celi więziennej, dość starannie zakratowanej... Magda przejęła inicjatywę. – Zadzwoń do Kacpra, może on już ustalił przepływy pieniędzy, a ja spróbuję się umówić z dyrektorem telewizji. I już jej nie było. Nie widziała, z jaką miną w chwilę później słuchał komunikatu swojego rozmówcy, że to go nie interesuje... Znów spociły mu się dłonie. – Boże, nie mam już do ciebie siły! – tak przywitała wchodzącą Agatę Zofia. – Znikasz na całe dni, nie wiem, co się dzieje, przypadkowo dowiaduję się, że na ciebie napadli, Jola wpada pod samochód... Co z taśmą? – Sama widzisz, że nie miałam kiedy gadać, ktoś mi chciał wyrwać torebkę – zaczęła Agata. – A tam miałaś taśmę – domyśliła się Zofia. – Myślisz, że o to chodziło? No i co? – Nie wyrwał, pies mi pomógł i ludzie – przyznała Agata. – A teraz powiedziałam o taśmie policji, sprawdzają ją... – A komu jeszcze o tym mówiłaś? – Zofia zadała to pytanie normalnym tonem. – Tylko tobie – odpowiedziała powoli Agata. Zofia wstała nagle, zrobiło jej się gorąco, przecież ona nikomu nic nie powiedziała, dopiero teraz Marianowi, ale to przecież było już po napadzie. – Daję ci słowo honoru... – zaczęła, ale Agata jej przerwała. – Może to był napad rabunkowy – powiedziała uspokajająco. – Poza tym policja już się tym zajęła. Sama czuła wyrzuty sumienia, że tak dawno rozmawiała z Zofią, przez głowę przeleciało jej też wspomnienie Kacpra, pewnie całkiem się obraził, ale szybko odsunęła od siebie te myśli. Miała w końcu naprawdę większe zmartwienia. Nalała sobie soku z kartonu, stojącego na stole. Zofia zastanowiła się chwilę, jeszcze niezbyt uspokojona