... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Gdzie? - spytała świnka. - Na dole, w ogrodzie Merrych - odpowiedział wilk. - Jeżeli mnie nie zwiedziesz, przyjdę po ciebie jutro o piątej i pójdziemy po jabłka. Następnego ranka świnka wstała o czwartej i pobiegła po jabłka w nadziei, że wróci, zanim wilk przyjdzie. Ale tym razem droga była dłuższa i świnka musiała wdrapać się na drzewo. Właśnie kiedy schodziła z drzewa, z daleka zobaczyła wilka. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo się zlękła. Kiedy wilk był już pod drzewem, powiedział: - Ach, więc to tak, mała świnko! Jesteś tu przede mną! Ładne są jabłka? - Tak, bardzo ładne - odrzekła świnka. - Chcesz, to ci zrzucę jedno. Rzuciła jabłko tak daleko, że kiedy wilk pobiegł za nim, zdążyła zeskoczyć z drzewa i puściła się pędem do domu. Następnego dnia wilk znów przyszedł do świnki i powiedział : - Mała świnko, dziś po południu jest jarmark w Shanklin, czy pójdziesz? - Tak - rzekła świnka - pójdę; kiedy będziesz gotów? - O trzeciej - powiedział wilk. Tymczasem świnka wyszła wcześniej niż zwykle, poszła na jarmark i kupiła maślnicę. Kiedy wracała z nią do domu, zobaczyła wilka z daleka. Nie wiedziała, co robić. Schowała się więc do maślnicy, zakręciła się w środku, a maślnica stoczyła się ze wzgórza wprost na wilka, który tak się przestraszył, że uciekł do domu i nie poszedł wcale na jarmark. Przyszedł potem do świnki i opowiedział jej, że jakiś duży, okrągły przedmiot stoczył się ze wzgórza tuż koło niego i bardzo go przestraszył. A świnka na to: - Cha, cha! Ale cię przestraszyłam! Byłam na jarmarku, kupiłam maślnicę i kiedy ciebie zobaczyłam, wskoczyłam do środka i razem z nią stoczyłam się w dół. Teraz wilk naprawdę wpadł w gniew i zagroził śwince, że ją zje, bo dostanie się do domku przez komin. Usłyszawszy to, świnka rozpaliła wielki ogień i zawiesiła kocioł z wodą, a kiedy wilk schodził z komina, podniosła pokrywkę i wilk wpadł do kotła. Świnka natychmiast przykryła go pokrywą, ale wilk wyskoczył jak z procy i uciekł, gdzie pieprz rośnie. A świnka odtąd już żyła szczęśliwie i spokojnie. TRZY NIEDŹWIADKI Dawno, dawno temu były sobie Trzy Niedźwiadki, które mieszkały razem w swoim własnym domku w lesie. Jeden z nich był Mały, Maciupeńki Niedźwiadek, drugi Średni Niedźwiadek, a trzeci Duży Niedźwiadek. Każdy miał swoją miseczkę, z której jadł owsiankę: Mały, Maciupeńki Niedźwiadek miał małą miseczkę, Średni Niedźwiadek miał średnią miseczkę, a Duży Niedźwiadek miał dużą miskę. Każdy miał swój fotel: Mały, Maciupeńki Niedźwiadek - mały fotelik, Średni Niedźwiadek - średni fotelik, a Duży Niedźwiadek - duży fotel. I każdy z nich miał swoje łóżko: Mały, Maciupeńki Niedźwiadek miał malutkie łóżeczko, Średni - średnie łóżeczko, a Duży - duże łóżko. Pewnego dnia Niedźwiadki ugotowały owsiankę na śniadanie i nalały jej do miseczek, ale ponieważ była jeszcze gorąca i mogłyby się poparzyć, gdyby ją zjadły za wcześnie - zamiast czekać, aż wystygnie, poszły na spacer do lasu. Tymczasem do ich domku przyszła jakaś starucha. To nie mogła być dobra, uczciwa staruszka, bo najpierw zajrzała przez okno, potem popatrzyła przez dziurkę od klucza, a nie widząc nikogo w domu, nacisnęła klamkę. Drzwi nie były zamknięte, bo nasze Niedźwiadki to były dobre Niedźwiadki, które nigdy nikogo nie skrzywdziły i nie spodziewały się, że ktoś mógłby im zrobić krzywdę. A więc starucha otworzyła drzwi, weszła do środka i bardzo się ucieszyła widząc owsiankę na stole. Gdyby to była dobra staruszka, zaczekałaby, aż Niedźwiadki wrócą do domu. Może by ją zaprosiły na śniadanie, bo to były dobre Niedźwiadki - może trochę szorstkie, bo zwykle takie są niedźwiadki, ale za to bardzo gościnne i dobroduszne. Starucha była jednak niedobra i bezczelna, i zaczęła się szarogęsić nie proszona. Najpierw spróbowała owsianki Dużego Niedźwiadka, ale była dla niej za gorąca, więc powiedziała brzydkie słowo. Potem spróbowała owsianki Średniego Niedźwiadka, ale ta była dla niej za zimna, więc znów powiedziała brzydkie słowo. W końcu spróbowała owsianki Małego, Maciupeńkiego Niedźwiadka i ponieważ nie była ani za gorąca, ani za zimna, tak jej smakowała, że zjadła całą miseczkę. Niedobra starucha powiedziała miseczce brzydkie słowo dlatego, że zmieściło się w niej tak mało owsianki. Potem starucha usiadła na fotelu Dużego Niedźwiadka, ale był dla niej za twardy. Usiadła na foteliku Średniego Niedźwiadka, ale ten znów był za miękki. Usiadła w foteliku Małego, Maciupeńkiego Niedźwiadka i ten nie był ani za twardy, ani za miękki, ale w sam raz. Siadła na nim tak ciężko, że aż siedzenie wypadło i bęc! starucha wywróciła się na podłogę. I powiedziała fotelikowi parę brzydkich słów. Poszła na górę do sypialnego pokoju, gdzie sypiały Trzy Niedźwiadki. Najpierw położyła się na łóżku Dużego Niedźwiadka, ale oparcie na głowę było dla niej zbyt wysokie. Położyła się na łóżku Średniego Niedźwiadka, ale tu znów za wysoko musiała trzymać nogi. Położyła się na łóżeczku Małego, Maciupeńkiego Niedźwiadka - ani w głowach, ani w nogach nie było dla niej za wysoko, ale w sam raz. Wyciągnęła się wygodnie, przykryła i wkrótce zasnęła. Tymczasem Niedźwiadki pomyślały, że owsianka już pewnie wystygła, wróciły więc do domu. A starucha zostawiła łyżkę w miseczce Dużego Niedźwiadka. - KTOŚ JADŁ MOJĄ OWSIANKĘ - oburzył się Duży Niedźwiadek swoim grubym, szorstkim, chrapliwym głosem. Średni Niedźwiadek spojrzał na swoją owsiankę i zobaczył, że w jego miseczce też jest łyżka. Była to drewniana łyżka; gdyby była srebrna, niedobra starucha włożyłaby ją sobie do kieszeni. - KTOŚ JADŁ MOJĄ OWSIANKĘ - zamruczał Średni Niedźwiadek