... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. samotna. - Samotna? - spytaB, pochylajc si ku niej. - Jestem tylko kobiet, wasza wysoko[. Nie mog znalez szcz[cia w sobie. UczuB silne ukBucie zawodu. ZachowywaBa si tak, jak powinna: potulnie i ulegle. Delikatnie dotknB palcami jej nagiego ramienia. Nie odsunBa si. - Czy chcesz mnie przyj, Arabello? Jako m|czyzn i swojego pana? - Nie zrobisz mi krzywdy? - spytaBa cicho. 245 - Skrzywdzi ci, mój kwiatuszku? Przecie| nie jeste[ dziewic. KiwnBa gBow, wpatrujc si w jego silne palce. WydawaBy si szorstkie. - Widz, |e ju| nie protestujesz. Cieszy mnie to. Ale wcale go to nie cieszyBo. CzuB zBo[. Dziewczyna byBa jak inne, mo|e tylko bardziej inteligentna. BawiBa si z nim, dopóki nie zwróciBa na siebie jego uwagi. Teraz mógB j mie. ZBo[ciBo go, |e byB takim gBupcem. Na Allacha, mógB j posi[ ostatniej nocy i chtnie by na to przystaBa. Wszystko byBo gr. - WstaD - rozkazaB ostro. Arabella uniosBa si na mikkich kolanach. - Rozbierz si. SpojrzaBa na jego twarz. PrzygldaB si jej i przez krótk chwil miaBa wra|enie, |e byB w stanie czyta w jej my[lach. Szybko spu[ciBa gBow. - Nie pomo|esz mi... panie? Roze[miaB si i wstaB. - PocaBuj mnie, Arabello - powiedziaB póBgBosem. UniosBa twarz i stanBa na palcach. PoczuBa na ustach jego delikatny pocaBunek. MiaB smak pomaraDczy i wina. PrzesunB jzykiem po jej wargach i potem wsunB go w usta. ZesztywniaBa. PrzycisnB j mocniej do siebie i poczuBa, jak jego dBonie przesuwaj si w stron jej piersi. Jedyne, co teraz odczuwaBa, to strach. Jego usta staBy si zaborcze; nienawi[ci napawaB j jego jzyk, wpychajcy si midzy jej wargi. - Prosz - szepnBa i odsunBa si. Kamal przyjrzaB si jej poczerwieniaBej twarzy. " - Co ci martwi, kwiatuszku? - Ja... ja chciaBabym poczu twoje ciaBo. OgarnBo go gwaBtowne po|danie, gdy usByszaB jej sBowa, ale zachowaB resztki rozsdku. 246 - Pragn ci. A ty mnie nie pragniesz? - spytaBa. - Tak - powiedziaB ochryple i szybko rozpiB swój skórzany pas. Potem równie szybko zdjB biaB koszul. MogBa podziwia jego nagi tors. Arabella wpatrywaBa si w maBe guziczki swojej bluzy. CzuBa na piersiach dBonie, pieszczce jej sutki przez mikk tkanin. Opu[ciBa rk w kierunku wstgi spodni. Powoli, bardzo powoli, chwyciBa wski sztylet. - Dzikus! Zwierz! -wrzasnBa. UniosBa sztylet, zaciskajc go w dBoni, i rzuciBa si na Kamala z furi. UskoczyB tak szybko, |e ostrze jedynie drasnBo go w rami. Arabella widziaBa ran, z której sczyBa si krew, i byBa w[ciekBa na siebie, |e nie udaBo si jej przeszy mu serca. Kamal nie mógB oderwa od dziewczyny oczu. ZachowaB si jak gBupiec. PoczuB na skórze smu|k krwi. Znowu rzuciBa si na niego. ChwyciB j za rami. ZachwiaBa si. - Zabij ci, ty potworze! -wrzasnBa i rzuciBa si naprzód, mocno [ciskajc sztylet. - Zabij! ChwyciB j za nadgarstek. PBakaBa i wrzeszczaBa ze zBo[ci. ZcisnB mocniej jej przegub i sztylet wypadB jej z dBoni. Wpatrywali si w siebie, ci|ko dyszc. DoskoczyBa do niego po raz trzeci, tym razem okBadajc go pi[ciami i kopic. PrzycisnB j mocniej do siebie i poczuBa, |e jego krew przesika przez jej ubranie. ZBapaB j za wBosy i odchyliB jej gBow do tyBu. - Nastpnym razem mi si uda! -wrzasnBa. - Nie bdzie nastpnego razu, moja pani. ChwyciB j za rami i zacignB do swojej sypialni