... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Odwa¿na z ciebie dupka? To tak ciê wystroimy, ¿e tym mniej odwa¿nym œlina na twój widok pocieknie! Zauwa¿y³a, ¿e Achaja zasnê³a w trakcie jej przemowy, wiêc poca³owa³a j¹ w czo³o i bezszelestnie (jak przysta³o na zwiadowcê) wyœliznê³a siê z ³ó¿ka, a potem z pokoju. Zaczê³a najpierw siadaæ do karmienia, na szczêœcie ju¿ nie tym ohydnym kleikiem, potem nawet wsta³a i, czuj¹c zawroty g³owy, zrobi³a kilka kroków, podtrzymywana przez dwie s³u¿¹ce. Ale zdrowia³a szybko. Tylko ta rêka. Na przedramieniu by³a ogromna blizna, ale to nic w porównaniu z tym, ¿e nie mog³a poruszaæ palcami. Wszystkie piêæ tkwi³o nieruchomo w dziwnym przykurczu, jakby chcia³a uj¹æ nimi jakieœ drzewce. Medyk siê myli³ - niczego nie czu³a w palcach. ¯adnego bólu, nic, mog³a je drug¹ rêk¹ wykrêcaæ jak chcia³a. Raz nawet ugryz³a siê, ¿eby sprawdziæ, czy mo¿e jednak... i ze zdziwieniem obserwowa³a kapi¹c¹ spod paznokcia krew - zupe³nie jakby to nie by³a jej rêka. No i trudno, mia³a te swoje osiemnaœcie czy dziewiêtnaœcie lat, wypalone na ty³ku piêtno, tatua¿ na twarzy i by³a kalek¹. Niez³a kolekcja jak na ten wiek. Po paru dniach wsta³a ju¿ sama, podesz³a do drzwi i wróci³a o w³asnych si³ach. Dwa razy w nocy odwiedzi³a j¹ Shha, przynosz¹c pozdrowienia od dziewczyn i trochê wódki. Jedno i drugie bardzo jej pomog³o. A potem przyszed³ Biafra. - Witaj. Od progu ju¿ olœni³ j¹ swoim niesamowitym uœmiechem. Œwinia, nie œwinia, ale z ca³¹ pewnoœci¹ by³ najbardziej przystojnym mê¿czyzn¹, jakiego widzia³a w ¿yciu. Wysoki, z wojskow¹, regulaminow¹ fryzur¹, ale jemu to nie przeszkadza³o, wprost przeciwnie. Z t¹ swoj¹ inteligentn¹ twarz¹, b³yszcz¹cymi, trochê „martwymi” oczami. Wygadany, pewny siebie, uœmiechniêty. Gdyby tak wygl¹da³y wszystkie œwinie na œwiecie, to mo¿na by nawet pomieszkaæ trochê w chlewie. Gdyby tak wygl¹da³y wszystkie skurwysyny, to jeœli nawet nie by³oby na œwiecie lepiej, to przynajmniej by³oby znacznie ³adniej. Podci¹gnê³a ko³drê pod szyjê. - O! Ju¿ siê nawet mo¿esz zas³oniæ sama. Gratulujê. - Ju¿ chodzê. - Wiem, wiem. I nawet ju¿ ciê tak czêsto koszmary w nocy nie nachodz¹. Œwietnie. Zagryz³a wargi. - Sk¹d o tym wiesz? S³u¿¹ce pods³uchuj¹, co robiê w nocy? - Co? - By³ szczerze zdziwiony. - S³u¿¹ce pods³uchuj¹? Ja im dam, sukom! - Przysiad³ na skraju ³ó¿ka. - Pods³uchuj¹ ci, którzy otrzymali takie zadanie. Nie s³u¿¹ce. I pamiêtaj, jakbyœ zobaczy³a, ¿e s³u¿¹ca pods³uchuje... Wywalaj na zbity pysk! Rozeœmia³a siê. - Ty œwinio. Kaza³eœ pods³uchiwaæ nawet, co majaczê po nocach? - No widzisz? - On te¿ siê uœmiechn¹³. - Rozmawiamy drugi raz i dopiero nazwa³aœ mnie œwini¹. K³adê to na karb rekonwalescencji i os³abienia umys³u. Inni ludzie nazywaj¹ mnie œwini¹ z regu³y w pierwszej rozmowie. Parsknê³a œmiechem jeszcze g³oœniej. - Czym ty siê zajmujesz? O, kurde... - zreflektowa³a siê - mogê ci mówiæ na ty? - To dla mnie zaszczyt byæ na „ty” z ksiê¿niczk¹ Achaja, córk¹ Wielkiego Ksiêcia Archentara. - A¿ tyle o mnie wiesz? Machn¹³ lekcewa¿¹co rêk¹. - O tym to ju¿ wie nawet Drugi Wydzia³ Imperialnego Sztabu Generalnego Cesarstwa Luan, a to znaczy, ¿e informacja jest niewiele warta. - Nie z³apa³a fachowego dowcipu z jego bran¿y, wiêc ci¹gn¹³ dalej: - Ja wiem o tobie trochê wiêcej ni¿ oni. A zajmujê siê... - Machn¹³ rêk¹. - Zacznijmy od pocz¹tku. Wina? Zaprzeczy³a ruchem g³owy. - Kiedyœ by³o tak, ¿e zaopatrzenie armii by³o podporz¹dkowane naczelnemu dowództwu. Zwiad natomiast poszczególnym jednostkom. I robi³ siê problem. Jak dostarczyæ paszê dla koni na zimê, sprzêt do ustawienia fortu w górzystym terenie drog¹, która na mapie mia³a odpowiedni¹ przepustowoœæ, natomiast w rzeczywistoœci wozy grzêz³y na niej ju¿ w drugim dniu. Kto za to odpowiada? Zwiad? A co te kilka osób w jakiejœ zagubionej jednostce ma do zaopatrzenia ca³ej armii? Wiêc zaopatrzenie winne? A co niby maj¹ te s³u¿by do badania, jak naprawdê wygl¹da droga, któr¹ kiedyœ tam na mapie wyrysowa³ im kto inny. Pogoniæ mocniej zwiadowców? A sk¹d oni maj¹ siê znaæ na przepustowoœci dróg i wytrzyma³oœci mostów? Oni to tylko, ¿eby poczo³gaæ siê przez krzaki i zobaczyæ, czy obce wojsko nadchodzi. Tyle ich wiedzy. - I ty po³¹czy³eœ te formacje? - Nie. Stworzy³em now¹, doœæ s³ynne ju¿ dzisiaj „Rozpoznanie i Zaopatrzenie”. Nazywaj¹ nas Zwiadem, choæ z klasycznym armijnym zwiadem mamy tyle wspólnego, co tygrys z kotem. My oczywiœcie sprawdzamy drogi, miejsca sk³adowania zaopatrzenia, rysujemy plany, ale wiesz, jak to jest... Szybko siê okaza³o, ¿e potrzebujemy wiêcej informacji. - Uœmiechn¹³ siê kpi¹co. - I wiêcej... i jeszcze wiêcej... a potem siê okaza³o, ¿e najlepsze informacje mo¿na zdobyæ bezpoœrednio u nieprzyjaciela. Nie tylko w Luan. Ale wszêdzie tam, gdzie mamy jakieœ interesy. I ten tryb postêpowania zacz¹³ siê bardzo op³acaæ. Czêsto wiemy wczeœniej, co nas czeka. Du¿o wczeœniej. - Wiecie wszystko o waszych wrogach? - Achaja - zgani³ j¹ - nie b¹dŸ dzieckiem! Gdybym wiedzia³ wszystko, to bym nie dopuœci³ do straszliwego niebezpieczeñstwa utraty ca³ej dywizji przy wizycie luañskiego pos³a. Nikt nie wie wszystkiego i prawdê powiedziawszy, to niepotrzebne, bo by za du¿o kosztowa³o. Staramy siê wiedzieæ o rzeczach wa¿nych. Jesteœmy wywiadem. - Czym? - Nie zrozumia³a. - Wywiadem. Wywiad to takie nowe okreœlenie u¿ywane przez paru fachowców, którzy siê tym zajmuj¹ w ró¿nych pañstwach. Oznacza grupê ludzi, która zbiera informacje, nie przebieraj¹c w œrodkach: szanta¿, przekupstwo, podsy³anie agentów, skrytobójstwo, podpuszczanie, podk³adanie œwiñ, wykorzystywanie nienawiœci i ambicji, szkalowanie... Mam wymieniaæ dalej? - Uœmiechn¹³ siê. - To gnój! To kloaka! Robimy straszne œwiñstwa, ale w jakiejœ mierze dziêki nam jeszcze istnieje nasze maleñkie królestwo. Po ostatnich wyczynach naszej armii, œmia³bym twierdziæ, ¿e chyba wy³¹cznie dziêki nam, ale to oczywiœcie przesada. Ktoœ jednak musi sprz¹taæ to gówno, jakiego narobi wojsko, nie mog¹c odnieœæ ¿adnego sukcesu strategicznego. Po prostu cofamy siê, cofamy i cofamy. Ale to nie jest do koñca wina armii