... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Bez najmniejszego żalu rozstała się z swymi myślami, kiedy nagle powróciła panna służąca z nowymi dziennikami w ręku. Hrabianka uśmiechnęła się i spiesznie wyciągnęła rękę. - Pani prosi pannę Eugenię do siebie - ozwała się służąca. Eugenia zerwała się z sofki i prędko i zwinnie jak jaskółka pomknęła do trzeciego z kolei pokoju, gdzie zastała ojca i matkę razem. Nie wiedzieć dlaczego, ale Eugenii się zdawało, że oboje mieli w tej chwili jakiś niezwyczajny wyraz twarzy. - Mama kazała mię wołać? - zawołała na wstępie. - Oui, ma chére, nous causerons un peu [227]. To hrabina z kilką nie znaczącymi ozwała się zapytaniami, nareszcie rzuciwszy wzrok porozumienia na męża, rzekła bystre w córce topiąc spojrzenie: - Powiedz mi, duszko, jak ci się podobał nasz młody sąsiad-kuzyn? Eugenia zarumieniła się z lekka i szeroko rozwarła oczy. - De qui parlez-vous, ma mere? [228] - De monsieur Jules. [229] Eugenia wzruszyła ramionami. - No, jakże? - zapytał ojciec. - Hm - wycedziła przez zęby młoda dziewczyna, nie pojmując, co znaczy to zapytanie. - Or? [230] - Il est bien [231]. Do rzeczy... - odpowiedziała z komiczną powagą. Hrabina uśmiechnęła się mimowolnie. Hrabia ruszył się niezadowolony w swym fotelu; jakby nie mogąc poskromić jakiejś ukrytej niecierpliwości, ozwał się prędko: - Moja Geńciu, nie jesteś już dzieckiem i zbliżasz się coraz do chwili, gdzie trzeba pójść za mąż. - Oui, ma chere - potwierdziła hrabina. Dziewczyna zarumieniła się jak wiśnia i spuszczając oczy na dół, jakąś niezrozumiałą dała odpowiedź. Hrabia zabrał głos na nowo. - Otóż, moja duszko, chcielibyśmy wiedzieć, czy Juliusz podobał ci się przynajmniej o tyle, żebyś bez wstrętu poszła za niego, gdyby takie było nasze życzenie... Eugenia w pierwszej chwili niezdolna była odpowiedzi. Szczególne to zapytanie spadło na nią tak nagle i niespodziewanie, że zupełnie straciła głowę. Uniesiony swą niecierpliwością hrabia niekoniecznie zręcznie zabierał się do dzieła. - Powiedz tylko, duszko - pochwyciła matka - co byś powiedziała, gdyby się ośmielił starać o twą rękę? Eugenia zrobiła gwałtowne wysilenie, aby przezwyciężyć swój kłopot i pomieszanie. - Poddam się we wszystkim waszej woli... - szepnęła. - Bez przymusu, rozumie się. Eugenia zrobiła gest, jakby jej za przykre już było dalsze badanie. Hrabia nie czekał ponownej odpowiedzi. Porwał się z krzesła zadowolony i składając serdeczny pocałunek na czole córki, obrócił się żywo do żony. - Porozumiecie się już dalej obydwie - rzekł. I po tych słowach ucałował z kawalerską układnością rękę hrabiny i spiesznie wyszedł z pokoju. Za drzwiami zatarł ręce z zadowoleniem i mruknął sam do siebie: - W taki sposób najlepiej zaradzi się wszystkiemu... Juliusz wprawdzie niewysokiego urodzenia... ale zwie się Żwirski! A Żwirski to coś więcej niż jakichś tam dziesięciu onegdajszej daty hrabiów Plewińskich czy Samińskich. KONIEC ROZDZIAŁU 246 V NIEZNAJOMA Upłynęło już dwa dni od owej pamiętnej sceny w ogrodzie Zaklętego Dworu, a Juliusz nie uspokoił się jeszcze zupełnie. Tajemnicza postać pięknej nieznajomej stała mu ciągle przed oczyma, pociągała mimowolnie wszystkie myśli ku sobie. Na próżno młodzieniec łamał sobie głowę, aby wpaść na jakikolwiek ślad odkrycia. Wszystkie domysły i kombinacje rozwiewały się same z siebie. Dotychczas wiedział tylko, że piękna nimfa ogrodowa nie była Eugenią, jak mniemał niezbicie z początku. A nie wiedzieć dlaczego odkrycie to niespodziewaną przejęło go radością i jakaś nieświadoma, nieokreślona nadzieja, z której nie umiał zdać sprawy sam sobie, owładywała coraz silniej jego umysł. Ni stąd, ni zowąd zrodziło się w nim jakieś tajemnicze przekonanie, iż różność osoby hrabianki a pięknej nieznajomej jakieś domniemywane nawet wróży mu szczęście. Kiedy i w jaki sposób miało się ziścić to szczęście, z jakich wypływało wniosków i na jakiej spoczywać miało podstawie, o tym nie śmiał zagadnąć samego siebie. Bił się tylko nieustannie z myślami, jaki związek mógł zachodzić między nieznajomą a tajemniczym maziarzem. Łączyłaż ich tylko wspólność planów i nadziei czy jakie inne zachodziły stosunki? Nieznajoma z samej swej powierzchowności wydawała mu się osobą niepospolitego urodzenia. Wyższe wychowanie przebijało się w każdym jej ruchu, szlachetność duszy zwierciedliła się w oczach i tej pięknej twarzy, której każdy rys tchnął jakąś słodyczą niewysłowioną. Ile mógł pokombinować z dotychczasowych swych odkryć, nieznajoma nie przesiadywała stale w Zaklętym Dworze. Pojawiała się jednocześnie z przybyciem maziarza, a oddalała z jego odjazdem. Ołańczuk widział młodą dziewczynę oczekującą przed bramą tajemniczego gościa Zaklętego Dworu, a on sam spotkał ją z Kostiem Buli jem w wieśniaczym przebraniu w ten sam dzień, kiedy maziarz wyjechawszy z Żwirowa tak nieprzyjemnej doznał w drodze przygody i tak gwałtowną z mandatariuszem wyprawił scenę