... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Pantera położyła po sobie uszy i wydała z siebie gniewny pomruk. – Pozwól kotu zostać – powiedział Bruenor. Catti-brie skierowała na krasnoluda niedowierzające spojrzenie. – Nie wygląda gorzej od nas – wyjaśnił Bruenor. Podszedł i położył delikatnie dłoń na głowie pantery, zmniejszając napięcie. Guenhwyyar podniosła z powrotem uszy i przestała warczeć. – I jest nie mniej zdeterminowana. Bruenor spojrzał znów na Catti-brie, po czym na rozciągający się dalej korytarz. – A więc jest nas troje, pobitych i prawie padających z nóg, ale najpierw musimy zapędzić tych śmierdzących drowów na dół! – powiedział krasnolud. Drizzt czuł, że się zbliża i wyciągnął swe drugie ostrze, Błysk, koncentrując się mocno, by powstrzymywać błękitne światło sejmitara przed rozjaśnianiem się. Ku jego zadowoleniu, sejmitar idealnie odpowiadał. Drizzt był ledwo świadom, że halfling wciąż trzyma się jego boku. Zamiast tego, jego czułe zmysły wycelowane były we wszystkich kierunkach, szukając jakiejś wskazówki, że w pobliżu jest wróg. Przeszedł przez niskie wejście do nie wyróżniającej się niczym szczególnym komnaty, zaledwie szerszego odcinka korytarza z dwoma innymi wyjściami, jednym z boku i na tym samym poziomie, oraz jednym dokładnie naprzeciwko, wznoszącym się. Drizzt nagle pchnął Regisa na ziemię i rzucił się plecami na ścianę, celując bronią i oczyma na boki. To nie drow jednak przeszedł przez niskie wejście, lecz krasnolud, chyba najdziwniej wyglądające stworzenie, jakie kiedykolwiek widział któryś z towarzyszy. Pwent znajdował się o zaledwie trzy susy od mrocznego elfa, a jego donośny ryk wskazywał na to, że jest pewny, iż uzyskał przewagę zaskoczenia. Pochylił głowę, wycelował swój kolczasty hełm w brzuch Drizzta i usłyszał, jak ten mały na podłodze piszczy ostrzegawczo. Drizzt wyrzucił dłonie nad głowę, wyczuwając silnymi, czułymi palcami szczeliny w ścianie. Wciąż trzymał obydwa ostrza i nie było się za bardzo czego złapać, jednak zwinny drow nie potrzebował wiele. Kiedy pewny siebie szałojownik wpadał na niego na ślepo, Drizzt podniósł nogi, przenosząc je nad szpikulcem. Pwent uderzył głową o ścianę, a jego szpikulec wyżłobił metrową bruzdę w skale. Drizzt opuścił nogi, po jednej z każdej strony głowy szałojownika, a następnie opadły w dół sejmitary drowa, uderzając silnie rękojeściami w odsłonięty kark Pwenta. Szpikulec krasnoluda, wygięty dziwacznie w bok, zazgrzytał, gdy szałojownik opadał płasko na kamienie, jęcząc głośno. Drizzt odskoczył, pozwalając, by żądny walki sejmitar rozbłysnął, zalewając okolicę niebieskim lśnieniem. – Krasnolud – skomentował zaskoczony Regis. Pwent jęknął i przetoczył się. Drizzt zauważył na łańcuchu na jego szyi amulet, na którym wyryty był spieniony kufel, herb klanu Battlehammer. Pwent potrząsnął głową i zerwał się gwałtownie na nogi. – Wygrałeś tę rundę! – ryknął ruszając w stronę Drizzta. – Nie jesteśmy wrogami – starał się wyjaśnić drow tropiciel. Regis znów krzyknął, gdy Pwent się zbliżył, wyrzucając przed siebie podwójny cios kolczastymi rękawicami. Drizzt z łatwością uniknął krótkich uderzeń i dostrzegł liczne ostre krawędzie na zbroi jego przeciwnika. Pwent znów zaatakował, podchodząc za ciosem, by dać mu pewien zasięg. Drizzt wiedział, że to podstęp, nie mający szans na trafienie. Doświadczony drow zrozumiał już taktykę walki Pwenta i wiedział, że ten fałszywy cios miał za zadanie jedynie ustawić krasnoluda w odpowiedniej pozycji, żeby mógł się rzucić na Drizzta. Błysnął sejmitar, by przyjąć na siebie uderzenie. Drizzt zaskoczył krasnoluda, obracając drugie ostrze nad głową i podchodząc bliżej (wykonując dokładnie przeciwny manewr niż spodziewał się po nim Pwent), a następnie posyłając swą znajdującą się wysoko broń szerokim i lekko opadającym łukiem, gdy przesunął się w bok, prowadząc ostrze do trafienia w tylną część kolana krasnoluda. Pwent momentalnie zapomniał o swoim skoku i instynktownie zgiął narażoną nogę przed atakiem. Drizzt naciskał, przykładając do kolana krasnoluda zaledwie tyle siły, by poruszało się dalej. Pwent wyleciał w powietrze i wylądował mocno na podłodze, leżąc płasko na plecach. – Przestań! – Regis wrzasnął do upartego, leżącego krasnoluda, który znów próbował się podnieść. – Przestań. Nie jesteśmy twoimi wrogami. – On mówi prawdę – dodał Drizzt. Pwent, podniósłszy się na jedno kolano, znieruchomiał i przeniósł zaciekawiony wzrok z Regisa na Drizzta. – Przyszliśmy tu, by dorwać halflinga – powiedział do Drizzta, wyraźnie zakłopotany