... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Profesor nie lubi, gdy na bloku kręcą się osoby z zewnątrz. Ale już zrobił wyjątek dla telewizyjnych realizatorów filmu. Chodzili po bloku, filmowali trudne zabiegi, zrobili serial. - Tu wejdzie Jacek, a pani go zapyta: - „Jak się pan czuje, panie Jacku?". Jacek odpowie: - „Bardzo dobrze". Krysia z biura z rozbawieniem wspomina instrukcje, jakich udzielali jej realizatorzy filmu. Podczas emisji serialu, całe uzdrowisko siadało przed telewizorami. Wiele osób nie kryje zawodu. Film miał być o chirurgii plastycznej, a telewizja pokazała ckliwą opowieść o operacjach upiększających u starzejących się kobiet, które pragną usunąć zmarszczki, poprawić rysunek ust. Takich zabiegów tu się już nie wykonuje. To domena gabinetów prywatnych. Julia oglądała serial. Czekała na dokument. Telewizyjny przekaz także ją rozczarował. Po każdym odcinku telefonowała do mnie. Słuchałam jej komentarza. Jest surowym krytykiem. - Może ktoś z zewnątrz nie potrafi zrozumieć takich jak my, którzy tam trafiają? Może ktoś z zewnątrz nie jest w stanie udźwignąć tematu? A może nie da się sfilmować ani dramatu, ani rozpaczy, ani lęku przed zabiegiem i nadziei, z jaką wchodzi się na blok operacyjny? Może ktoś z zewnątrz nie jest w stanie zrozumieć radości, z jaką tacy jak my przez lata wracali do tego szpitala? Julia wierzy, że łatwiej emocje opisać słowem, niż pokazać kamerą. Czy odczucia, marzenia i nadzieje takich osób, jak ona, jak Sylwia, Anna, Marta, Piotr i ja w ogóle można przekazać w jakikolwiek sposób? - Napisz, opisz nasze przeżycia, może tobie się uda? Tobie musi się udać! Doping Julii bardzo mi pomaga. Ale budzi też niepokój. Czy jestem w stanie w pełni oddać nasze nadzieje i rozpacze, a także niezwykłe przywiązanie do tego szpitala i do ludzi, którzy tak bardzo pomogli nam w życiu? - Pisz, pisz, koniecznie pisz! - mówi Marta. Już jest babcią, wychowuje wnuka. Gdy syn był mały wymusił na niej powrót do męża. - Chcę mieć tatusia - prosił, gdy mąż zjawiał się przed szkołą i odprowadzał go do domu. Zdusiła w sobie gorycz, żal, zatarła przykre wspomnienia. Dobrze, niech się na powrót wprowadzi. - Z trudem wytrzymałam dziesięć miesięcy. Na początku było dobrze. Potem mąż znów zaczął pić, w jego życiu pojawiły się panienki. Nie godziłam się na to i wówczas kilka razy powtórzył: -„Popatrz w lustro, zobacz, jak wyglądasz, wtedy zrozumiesz, dlaczego rozglądam się za innymi kobietami". Bardzo szybko zdecydowała się na ostateczne rozstanie. To są jednak odległe wspomnienia. Marta może rozmawiać o nich swobodnie, bo tamte wydarzenia już jej zupełnie nie bolą. Mówi o nich tak, jakby dotyczyły innej osoby. Mąż nieżyje, teściowie nieżyją, z powodu pogarszającego się wzroku Marta jest na rencie. Wciąż ma kłopoty z oczami. Nosi soczewki. Widzi coraz gorzej. 311 312 - Zwilżam oczy sztucznymi łzami. Powieki znów mi się nie domykają. Skurczyły mi się przeszczepy na powiekach, stwardniały. - A masujesz je? Skóra musi być elastyczna. - Nie masuję. Myślisz, że trzeba? - Trzeba. Koniecznie trzeba. I to do końca życia. Blok operacyjny wydawał mi się kiedyś przestrzenny, duży, a dziś widzę, że jest mały, ciepły jasny, przytulny, niebiesko-biały. Jakby skurczył się, zmniejszył. Trzy sale operacyjne też są małe, nasycone aparaturą, jakiej kiedyś tu nie było. Sonia jest dziś moim przewodnikiem po bloku. Zna tu każdy kąt. - Kiedy zaczynałaś pracę? - Aż strach mówić. Trzydzieści lat temu. Przygotowała mi odpowiedni strój - czepek, maskę, bluzę, spodnie i chodaki. - W sali „A", gdzie zwykle byłaś operowana, mamy nowoczesne aparaty anestezjologiczne, endoskopy, nowy stół operacyjny. Mamy też rentgen do robienia zdjęć śródoperacyjnych, a monitory obok służą do kontroli tętna i oddechu pacjenta. Tu jest tor wizyjny z kamerą i podgląd dla nas. Gdy trwa kurs, szkolenie, gdy zjeżdża się wiele osób, goście z zewnątrz oglądają przebieg operacji na ekranie telewizora w sali na drugim piętrze. Na bloku nie może być zbyt wielu osób. - Możesz stać i oglądać operacje tylko z tej odległości. Nie wolno ci dotykać tego, co sterylne - mówi, gdy wchodzę na salę, gdzie już jest Sylwia. Sylwię operuje profesor. Siedzi przy stole, na którym leży uśpiona lekarka. Anestezjolog i pielęgniarka patrzą na monitor aparatury. Kontrolują oddech, tętno, ciśnienie i pracę serca. W sali skupienie i napięcie. Profesor specjalnym pisakiem rysuje trójkąt pod spodem piersi. Asystenci odpreparowali brodawkę i brązową obwódkę