... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Teraz już wszystko będzie w porządku. Oni są dobrzy, Molly, Powiedziałem im tylko, że boisz się wracać do domu, bo ktoś chce ci wyrządzić krzywdę. Ponieważ wszyscy są nowi, nikt nie wie, kim jesteś. Tylko, że masz na imię Molly. Uśmiechnęła się do niego niepewnie. - Mam nadzieję, że wkrótce będziemy zdrowi. Bardzo mi się nie podoba, kiedy nazywasz mnie Molly. - Przepraszam - roześmiał się. - Chyba masz gorączkę. Powinieneś się położyć. - Masz rację. Dobrze ci tutaj? - Wspaniale, miłosierny Tancredzie. Dobranoc, i dziękuję za wszystko. - Dobranoc, najmilsza! Po cichutku opuścił pokój. Stał pod drzwiami owładnięty błogim uczuciem szczęścia aż do czasu, gdy znów musiał wyciągnąć ręcznik. Tak, ręcznik, ponieważ małe chusteczki dawno już przestały wystarczać. Nazajutrz z nosa już mu nie ciekło. Zamiast tego cały był paskudnie zapchany, a ból przeniósł się niżej, w piersi. Czy naprawdę musi przerabiać tę lekcję jeszcze raz? Ostatnio choroba ciągnęła się parę tygodni. Teraz to nie może się powtórzyć! Posłusznie, więc stosował się do zaleceń służby i spędził w łóżku cały dzień. - Panienka również musi wygrzać się pod kołdrą - orzekł sługa. Tancred uznał, że brzmi to rozsądnie. Tego dnia musieli zadowolić się przesyłaniem liścików. Najpierw były to wzajemne uprzejme pytania o samopoczucie, później treść stała się bardziej gorąca. Nie zajmuj się mną, pisała Molly. Jestem dla Ciebie nikim. Ty jesteś tak czysty i szlachetny. Moja najdroższa Molly (przez M, czy widzisz?!). Jak możesz mówić, że jestem dla Ciebie zbyt dobry? Ty jesteś dla mnie jak Madonna! Och, Molly, wyzdrowiejmy już, mam Ci tyle do powiedzenia! Muszę wiedzieć, że przez całe życie byłem cnotliwy, nigdy nie spojrzałem na ładną kobietę, tak jakbym czekał właśnie na Ciebie. Tancred zbyt mocno podkoloryzował rzeczywistość, zawsze, bowiem oglądał się za dziewczętami, choć dotychczas jego zainteresowanie powodowane było ciekawością. Teraz po raz pierwszy był zakochany po uszy. Dziewczyna odpisała: Mój drogi Tancredzie! Gdybym tylko mogła powiedzieć Ci wszystko, co chcę! Nie potrafię jednak. Ale jesteś mi tak drogi, że poduszka jest mokra od łez... I tak dalej... Dzięki troskliwej opiece wieczorem oboje poczuli się lepiej. Z łóżka jednak nie pozwolono im wstać. Tej nocy Tancred spał spokojnie - na tyle spokojnie, na ile pozwalał mu zatkany nos. Pił szklankami wodę, co zmusiło go do wstawania ze dwa, trzy razy, ale poza tym wrócił spokój. Dopiero nad ranem obudził się przerażony i zdał sobie sprawę, że pozostawił Jessicę Cross na pastwę losu. Opanował go lęk. Oni tak sobie leżą, posyłając nawzajem słodkie miłosne liściki, podczas gdy to biedne dziecko błąka się, a może już wpadło w ręce rozbójników. A komuż innemu oprócz Tancreda Molly mogła zaufać? Spróbował wstać, ale służący natychmiast znalazł się koło niego i z powrotem wepchnął do łóżka. Zdenerwowany i niecierpliwy jadł pięknie podane śniadanie, nie mając nawet czasu, by się w nim rozsmakować. Trzeba się spieszyć! Molly... Muszę wyjść z domu! Coś przedsięwziąć! Ale co? Nie skończył jeszcze śniadania, kiedy z dołu, z podwórza, dało się słyszeć jakieś poruszenie. W chwilę potem na korytarzu rozległy się energiczne kroki i ktoś z hałasem otworzył drzwi. - Tancredzie, znów jesteś chory? Poczuł, jak napływa uczucie ogromnej ulgi. - Ojciec! I matka! Och, dziękuję, dziękuję, że przybyliście. Cecylia usadowiła się na jego łożu. - Jak się czujesz? Jestem tu, ponieważ owładnęło mną przeświadczenie, że nas wzywasz. Czy tak było? Czy wołałeś nas w myślach? Tancred oniemiał. - Tak, tak właśnie było - odparł w końcu, zdziwiony i przestraszony zarazem. - Oj, oj - mruknął Alexander. - Czy chcecie powiedzieć... - wyjąkał jego syn - że należę do wybranych z Ludzi Lodu? - Nie, niech Bóg broni! - wykrzyknęła Cecylia. - Ale ja mam pewne zdolności telepatyczne i najwyraźniej możemy się ze sobą porozumiewać. Znalazłeś się w opałach? - Tak, mieliśmy kłopoty - odpowiedział rozgorączkowany. - My? - Molly i ja. Molly też jest przeziębiona. Leży w innej komnacie. Zgadnie z zasadami przyzwoitości. Ojcze, matko, zapewniam, że zachowałem się po rycersku i nie zrobiłem niczego, czego byście nie zaakceptowali. - Wcale nam to nie przyszło do głowy. - Nawet jej nie pocałowałem. Chociaż i tak bym nie mógł, od razu straciłbym oddech - uśmiechnął się zawstydzony. - Ale przecież nie wzywałeś nas tylko dlatego, że jesteście przeziębieni? - zdziwiła się Cecylia. - Nie, przeziębienie to fraszka. Choć bardzo nie w porę. Wydarzyło się wiele okropnych rzeczy! A my jesteśmy tacy bezradni. Jessica wędruje gdzieś po strasznym lesie duchów, ona ma tylko nas, a my leżymy w łóżku! - Spróbujmy ustalić przebieg wydarzeń - zaproponował rozsądnie Alexander. - Gdzie jest ta dziewczyna? To znaczy Molly. Bo wydaje mi się, że w tej historii jest więcej dziewcząt. Wkrótce oboje chorzy siedzieli otuleni w koce w pięknym salonie ciotki Ursuli. Rodzice posilili się i rozgrzali, po czym nakazali młodym o wszystkim opowiedzieć. - W Askinge dzieje się coś tajemniczego - rozpoczął Tancred. - Co to jest Askinge? - zapytał Alexander surowo. - Mówcie składnie! Kiedy usłyszał całą historię o Holzensternach i zaginionej Jessice Cross, wcale nie był zadowolony. - To dopiero połowa wyjaśnienia - stwierdził. - Co ty ukrywasz, Molly? Dziewczyna zwiesiła głowę. - Przykro mi, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Alexander przyjrzał się jej badawczo, po czym zapytał: - Dlaczego nie poprosiliście nikogo o pomoc? Tym powinien zająć się wójt. - Nie mam zaufania do wójtów - odparł Tancred. - Chyba masz rację - zgodził się ojciec. Cecylia zapytała ciepło: - A więc wzywałeś nas, ponieważ sami nie potrafiliście sobie z tym poradzić? - Było coś jeszcze, mamo - odpowiedział Tancred tak rozgorączkowany, że zapomniał zupełnie, że miał o tym nie mówić. - Pierwszej nocy, którą tu spędziłem, przeżyłem coś strasznego. Coś tak tajemniczego i tak mocno zagmatwanego, że śmiertelnie się przeraziłem. - Mów jaśniej. Tancred opowiedział o swym pierwszym spotkaniu ze spłoszoną Molly, o tym, co o niej i Jessice Cross mówili goście, i o tym, jak w nocy wyruszył na poszukiwanie dziewcząt. Mówił o makabrycznym lesie duchów i ruinach zamku