ďťż

... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Bolało mnie w œrodku już mniej niż przedtem, choć pozostało jeszcze jakieœ palšce uczucie w głębi brzucha. Skšd można wiedzieć, że w łonie znajduje się dziecko? Moja własna satysfakcja? Czego pragnęłam najbardziej w życiu? – Pozwoli mi pan malować? Wzruszył ramionami. – Powiedziałem. Możesz robić, co zechcesz. Kiwnęłam głowš. – I chcę zobaczyć Francuzów – powiedziałam stanowczo. – To znaczy obejrzeć ich na własne oczy. Kiedy tu wkroczy armia Karola, chcę stać na ulicy i być œwiadkiem, jak dokonujš się dzieje. – Bardzo dobrze. Tak zrobisz. Będzie to bez wštpienia triumfalne wkroczenie. – Czy pójdzie pan ze mnš? – Beze mnie nie byłabyœ chyba bezpieczna. Zapadło między nami milczenie, ale tamto imię zawisło w powietrzu. – A co z Tomasem? – Ty i ja jesteœmy mężem i żonš. Jest rzeczš właœciwš, by nas widywano razem. – Zawahał się. – Pomówię z Tomasem. On zrozumie. Spuœciłam oczy, by nie dojrzał iskierki satysfakcji, która się w nich zapaliła. – Czy masz jeszcze jakieœ żšdania, żono? – Nie... – zawiesiłam głos – mężu. – Dobrze. – Podniósł się z łóżka. – Czy mam ci teraz przysłać twojš niewolnicę? Potrzšsnęłam głowš. Pochylił się nade mnš i przez sekundę myœlałam, że mnie pocałuje w czoło, ale on tylko musnšł lekko palcem mój policzek. – Dobranoc, Alessandro. – Dobranoc. Zostawił mnie samš i po paru chwilach usłyszałam, jak się otwierajš główne drzwi wejœciowe domu, a potem zatrzaskujš. Poczucie pieczenia między nogami nieco ustšpiło i wstałam, żeby się doprowadzić do porzšdku. Trochę mnie bolało, kiedy chodziłam i w tym miejscu, gdzie na udach wyschła już ciecz, jakš mnie oblał, na skórze zrobiła się skorupa. Ale jego zapobiegliwoœć uchroniła od poplamienia koszulę, która opływała mnie miękko, kiedy szłam. Obmyłam się ostrożnie, zbyt wylękniona, by się obejrzeć. Ale kiedy spuœciłam koszulę, przesunęłam rękami po ciele, aby poczuć dotyk jedwabiu na skórze. A od piersi i bioder przebiegłam palcami w dół do krocza. Co on właœciwie we mnie rozerwał tam, gdzie jest teraz nieuleczalna rana? I moja matka, i jej siostra zostały rozdarte przy porodzie zbyt dużych dzieci. Czy może się to stać także i ze mnš? Zawahałam się, a potem przesunęłam rękę jeszcze dalej, rozsuwajšc palce i nim się spostrzegłam, wetknęłam œrodkowy palec głęboko pomiędzy uda. Jego czubek natknšł się na coœ, co było jakby małym mięsistym wzgórkiem, a kiedy go dotknęłam, wstrzšsnšł mnš dreszcz. Zaczęłam szybciej oddychać, ostrożnie cofnęłam palec, a potem znów na to natrafiłam. Nie umiałam okreœlić, czy było to uczucie przyjemnoœci, czy bólu, ale z trudem łapałam powietrze i cała od tego drżałam. Czy to w taki sposób uszkodził mnie jego członek? Odsłaniajšc jakieœ zakończenie nerwowe w moim narzšdzie płciowym? Kogo mogłam zapytać? Kto mógłby mi powiedzieć, co właœciwie zaszło między nami? Szybko cofnęłam dłoń i oblałam się rumieńcem na wspomnienie przeżytego wstydu. Ale moja ciekawoœć była większa niż ból i tym razem uniosłam koszulę, nim mój palec znów powędrował w tamto miejsce. Po wewnętrznej stronie uda spłynšł mi strumyczek wodnistej krwi, różowej jak niebo o œwitaniu. Œledziłam wstecz jego bieg aż do kępki włosów łonowych i czułoœć mojej własnej pieszczoty napędziła mi łzy do oczu. Zagięłam palec i kiedy znów natrafiłam na tamto miejsce, wydało mi się wilgotniejsze. Wymacałam wrażliwy punkt i lekko go ugniotłam, nastawiajšc się na wzmożony ból. Zdawał się pęcznieć pod moim dotykiem i zalała mnie taka fala rozkoszy, że głoœno chwytałam powietrze i skuliłam się wpół. Znów popchnęłam palec. I znowu, i znowu, aż przebiegały po mnie te fale jak zmarszczki po powierzchni wody. Musiałam się przytrzymać stojšcego obok stolika, by nie stracić równowagi, tak się zatraciłam w radosnym doznawaniu tego bólu. Kiedy skończyłam, nogi pode mnš były tak słabe, że musiałam usišœć na łóżku. Miałam dziwne poczucie utraty, że już tego nie doznaję i ku swemu zdziwieniu zauważyłam, że znowu płaczę, choć nie całkiem wiedziałam dlaczego, bo to, co czułam, nie było już chyba smutkiem. Ale za chwilę znów ogarnšł mnie niepokój. Co, na Boga, stanie się teraz ze mnš? Opuœciłam swój dom, moje miasto ogarnšł zamęt, a ja zostałam œwieżo poœlubiona człowiekowi, który nie może znieœć widoku mojego ciała, ale omdlewa na myœl o moim bracie. Gdyby to miało się stać moralnš opowieœciš, powinnam się zapewne stać ofiarš, umierajšc ze wstydu i żalu, aby przywieœć mojego męża do żalu za grzechy i przywrócić go Bogu. Podeszłam do swojej olbrzymiej skrzyni posażnej, która ongiœ należała do matki mojego męża. Przeniesiono jš do mojego domu, a tego popołudnia wróciła tutaj (ku zadowoleniu mojego ojca była tak samo ciężka jak skrzynia Plautilli, choć jej ciężar stanowiły głównie ksišżki, nie zaœ jedwabie i aksamity). Z jej wnętrza wycišgnęłam teraz modlitewnik mojej matki, z którego przy niej, gdy zaledwie umiałam mówić, uczyłam się pierwszych liter. Co takiego mi powiedziała w dniu, kiedy upadł rzšd? Że kiedy się znajdę sama w domu swojego męża, łatwiej mi będzie rozmawiać z Bogiem. I że te rozmowy sprawiš, iż zostanę dobrš żonš i dobrš matkš. Uklękłam przy łóżku i otworzyłam modlitewnik. Ale ja, której słowa zawsze przychodziły tak łatwo, nie wiedziałam teraz, jakich wyrazów mam użyć. Co mieliœmy sobie z Bogiem do powiedzenia? Mój mšż jest rozwišzłym rozpustnikiem. To nie moja arogancja przywiodła mnie do tego, że dla dobra jego i mojej duszy mam obowišzek postawić go w obliczu sprawiedliwoœci. Niemniej jeœli go wydam, pocišgnie to za sobš upadek jego domu i chociaż mogłam nienawidzić swego brata, jakżebym mogła zniszczyć w taki sposób swojš rodzinę? Taka hańba na pewno zabiłaby mojego ojca. Nie. Prawdš jest, że wzięłam to na siebie i chociaż ich karš będzie to, że nie dostšpiš zbawienia, mojš – to, że będę musiała z tym żyć. Odłożyłam modlitewnik z powrotem do skrzyni. Zabrakło słów porozumienia między Bogiem a mnš. Popłakałam jeszcze trochę, ale tej nocy przelałam już wszystkie łzy i po chwili poszukałam sobie pewnej pociechy, grzebišc w skrzyni głębiej pod ksišżkami i odzieżš, gdzie schowałam swoje rysunki, pióra i atrament. I tak spędziłam resztę mojej nocy poœlubnej, oddajšc się sztuce