... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Wiesz może, gdzie jest sypialnia konsula? - zapytał szeptem Kurik. - Nie - odparł równie cicho Sparhawk - ale mogę się domyślić. To konsulat Elenii, a wszystkie eleńskie budynki rządowe są mniej więcej takie same. Prywatne apartamenty będą z tyłu na górze. - Bardzo dobrze, Sparhawku - powiedział Kurik oschle. - To znacznie zawęża obszar naszych poszukiwań. Teraz pozostało nam do przeszukania jedynie ćwierć gmachu. Przemknęli przez pogrążony w mroku ogród i weszli do budynku przez nie zamknięte tylne drzwi. Minęli ciemną kuchnię i znaleźli się w słabo oświetlonym głównym hallu. Nagle Kurik wepchnął Sparhawka z powrotem do kuchni. - Co... - Sparhawk zaczął protestować głośnym szeptem. - Sza! W hallu pojawił się drgający płomień świecy. Kobieta słusznej postury - gospodyni, a może kucharka - zmierzała w ich kierunku. Sparhawk skulił się na widok postaci przesłaniającej wejście do kuchni. Matrona ujęła klamkę i zdecydowanym ruchem zamknęła drzwi. - Skąd wiedziałeś, że ona nadchodzi? - spytał Sparhawk szeptem. - Nie wiem. Po prostu wiedziałem - odszepnął Kurik i przyłożył ucho do drzwi. - Odchodzi - zdawał cicho relację. - Co ona robi o tak późnej porze? - Któż to wie? Może po prostu sprawdza, czy wszystkie drzwi są zamknięte. Aslade robi to każdego wieczora. - Ponownie wsłuchał się w odgłosy dochodzące z korytarza. - Już. Zamknęła właśnie następne drzwi i na korytarzu jest cicho. Chyba poszła do łóżka. - Schody powinny być naprzeciw głównego wejścia - szepnął Sparhawk. - Chodźmy, zanim nie napatoczy się tu ktoś jeszcze. Pośpieszyli cicho korytarzem, a potem schodami na górę. - Szukaj ozdobnych drzwi - polecił Sparhawk szeptem. - Konsul jest panem domu, więc najpewniej jego pokój będzie najbardziej okazały. Ty idź w tę stronę, a ja pójdę w tamtą. Rozdzielili się i ruszyli na palcach w przeciwnych kierunkach. Na końcu korytarza Sparhawk natrafił na bogato rzeźbione drzwi ze złotym ornamentem. Otworzył je ostrożnie i zajrzał do środka. W przyćmionym świetle samotnej lampki oliwnej ujrzał tęgiego, pięćdziesięcioletniego mężczyznę o rumianej twarzy, leżącego w łożu na wznak. Grubas głośno chrapał. Sparhawk rozpoznał go. Cicho zamknął drzwi i ruszył na poszukiwanie Kurika. Znalazł giermka u szczytu schodów. - Ile lat ma konsul? - szepnął Kurik. - Z pięćdziesiąt. - A więc to nie jego widziałem. W końcu korytarza są rzeźbione drzwi, a za nimi jakiś młodzian około dwudziestki baraszkuje ze starszą od siebie damą. - Widzieli cię? - Nie. Byli zbyt zajęci sobą. - Aha. Konsul śpi samotnie w tamtym końcu korytarza. Na palcach wrócili razem do złoconych drzwi. Sparhawk po cichu otworzył je, po czym weszli do środka i podeszli do łoża. Rycerz położył rękę na ramieniu konsula. - Ekscelencjo - powiedział cicho, potrząsając mężczyzną. Konsul podniósł powieki, popatrzył zdumiony i zaraz padł nieprzytomny, gdyż Kurik stuknął go solidnie po głowie rękojeścią swojego sztyletu. Zawinęli ogłuszonego człowieka w ciemny koc i Kurik bezceremonialnie zarzucił go sobie na plecy. - Czy to już wszystko, czego nam trzeba? - zapytał. - Wszystko - odparł Sparhawk. - Chodźmy. Przemknęli z powrotem do schodów, a potem do kuchni. Sparhawk ostrożnie zamknął drzwi. - Zaczekaj tu - szepnął do Kurika. - Sprawdzę ogród. Zagwiżdżę, jeśli wszystko będzie w porządku. - Wymknął się do mrocznego ogrodu i ostrożnie sunął od drzewa do drzewa, rozglądając się dookoła. Nagle zdał sobie sprawę, że świetnie się bawi. Zupełnie tak jak wtedy, gdy będąc chłopcami potajemnie wykradali się z Kaltenem w środku nocy z ojcowskiego domu. Zagwizdał, marnie naśladując śpiew słowika. Po chwili od kuchennych drzwi dobiegł go głośny szept Kurika. - To ty? Kusiło go, by odszepnąć: ,,Nie!", ale zaraz się opanował. Mieli trochę kłopotu z wciągnięciem bezwładnego ciała na drzewo figowe, ale w końcu jakoś sobie z tym poradzili. Następnie przeszli przez swój mostek i wciągnęli żerdzie z powrotem na dach. - Ona wciąż tam leży - szepnął Kurik. - Jaka ona? - Naga dama. - To w końcu jej dach. Przeciągnęli żerdzie na drugi koniec dachu i ponownie je opuścili na ziemię. Sparhawk zsunął się po nich na dół i odebrał od Kurika zawiniętego w koc, nieprzytomnego konsula. Po chwili giermek też znalazł się na ulicy i razem ułożyli żerdzie tam, skąd je wzięli