... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nikt nie króluje przez dziesiątki lat na listach przebojów, jeśli nie jest twardym realistą. Elton John potrafił przetrwać. - Ewakuowaliście rodzinę królewską? - zapytał. - Prosimy do nas, panie Truitt - zawołał z przyczepy agent MI-5. Truitt otworzył drzwi i wszedł do środka. - To dubler księcia Karola - przedstawił go agent. John spojrzał na Truitta i uśmiechnął się szeroko. - Wygląda zupełnie jak on. - Zamierzamy odzyskać i rozbroić bombę, zanim coś się stanie - zwrócił się do niego Truitt - i bylibyśmy wdzięczni za współpracę. - Mam zaufanie do MI-5 - odrzekł John. - On jest z MI-5 - powiedział Truitt. - Ja jestem z grupy o nazwie Korporacja. - Korporacja? - spytał John. - Co to takiego? - Prywatni szpiedzy. - Prywatni szpiedzy - powtórzył muzyk i pokręcił głową. - Nie do wiary. Jesteście w tym dobrzy? - Mamy sto procent sukcesów. John wstał z krzesła. - Mam prośbę - powiedział. - Postarajcie się, żeby to było sto dziesięć procent. Truitt skinął głową. John zatrzymał się w drzwiach. - Powiedzcie kamerzystom, żeby nie robili zbliżeń księcia Karola. Źli faceci mogą oglądać transmisję. - Idziesz tam? - zapytał z niedowierzaniem jego agent. - Jasne - odparł muzyk. - Czeka na mnie tłum rodaków. Przyszli na koncert. - Wskazał Truitta i agenta MI-5. - Albo ci ludzie rozwiążą problem, albo wyjdę i zaśpiewam. Truitt uśmiechnął się i wyszedł za nim na dwór. Jest sześć dróg, którymi można wejść do pomieszczenia: cztery ściany, podłoga i sufit. Amad skorzystał z tej ostatniej. Na końcu korytarza na pierwszym piętrze budynku, w którym Lababiti wynajmował mieszkanie, był schowek. Dwa miesiące wcześniej Lababiti starannie przepiłował cztery krawędzie podłogi z desek, usunął ją i odsłonił strop. Potem świdrem rdzeniowym o średnicy sześćdziesięciu centymetrów wywiercił otwór do salonu wystawowego na parterze. Między stropem a drewnianym włazem powyżej ukrył drabinkę sznurową. Sprzątnął pył, zabrał okrągły fragment sufitu i umocował dwiema płytami w wywierconym otworze. Potem wypełnił szpary wzdłuż krawędzi podłogi masą uszczelniającą żeby nikt nic nie zauważył. Właz nie był używany aż do teraz. W pustym korytarzu Amad otworzył schowek kluczem, który dorobił Lababiti, i podważył właz śrubokrętem. Oparł wyciętą część podłogi o ścianę, wszedł do schowka i zamknął za sobą drzwi. Wyjął z kieszeni dwa haki, wkręcił w ścianę i przyczepił do nich drabinkę sznurową. Wyciągnięty z otworu okrągły fragment sufitu odłożył na bok. Opuścił drabinkę do otworu i zszedł. Wszyscy snajperzy MI-5 na pobliskich dachach obserwowali przez celowniki teleskopowe drugie piętro. - Nic - meldowali jeden po drugim. Agent MI-5, który wcześniej był w holu budynku, a potem wyszedł, wrócił. Zobaczył na wskaźniku windy, że kabina wciąż stoi na pierwszym piętrze. - Ciągle na jedynce - zawiadomił przez radio Fleminga. W hotelu po drugiej stronie ulicy Fleming patrzył na zegarek. Minęły cztery minuty, odkąd przeciwnik zatrzymał windę na pierwszym piętrze. - Wejdź na górę - rozkazał agentowi. Amad zerknął na swoje instrukcje i otworzył pokrywę mechanizmu uzbrajającego umocowaną na zawiasach. Wszystko było opisane cyrylicą, ale miał zrozumiały schemat. Przesunął do góry dźwignię i dioda zaczęła pulsować. Obrócił pokrętło, ustawiając czas na pięć minut. Wsiadł na urala i kopnął rozrusznik. Kiedy silnik zaskoczył, sięgnął do pilota drzwi garażu przyklejonego taśmą samoprzylepną do kierownicy. Wcisnął przycisk i wrzucił pierwszy bieg. Jechał z prędkością piętnastu kilometrów na godzinę, gdy drzwi garażu uniosły się na wysokość dwóch metrów i otwierały się dalej. Wszystko zaczęło się dziać jednocześnie. Agent dotarł na pierwsze piętro i zameldował, że jest pusto. W tym samym momencie zaczęły się unosić drzwi garażu. - Otwiera się garaż - powiedział przez radio Fleming i popędził do wyjścia z hotelu. Był przy wewnętrznych szklanych drzwiach, kiedy na ulicę wyjechał motocykl. Amad błyskawicznie znalazł się przy rogu i skręcił w Strand. - Przeciwnik jest na motorze! - krzyknął Fleming przez radio. Snajperzy wzięli Amada na cel, ale zdążył skręcić, zanim padł rozkaz otwarcia ognia. Na Strandzie informację usłyszeli trzej agenci MI-5 za kierownicami taksówek. Odbili od krawężnika, żeby zablokować urala. Amad ominął ich, wjechał na chodnik, potem wrócił na jezdnię i odkręcił gaz do oporu. Nabrał prędkości i pędził slalomem między pojazdami jak szaleniec. Próbował zagrodzić mu drogę agent MI-5 w ciężarówce, ale Amad zmieścił się obok niej. Siedzą mi na karku, pomyślał. Albo zdoła dostarczyć bombę na miejsce, albo zginie w czasie pościgu. Tak czy inaczej będzie męczennikiem. Tak czy inaczej Londyn wyparuje. Cabrillo spojrzał w głąb ulicy i zobaczył, że pojazdy MI-5 nie zdołały zatrzymać przeciwnika. Nie spodziewali się, że będzie na motorze. Można było zrobić tylko jedno - i Cabrillo się nie zawahał. Chwycił uliczny stojak z prasą i rzucił w okno wystawowe salonu z zabytkowymi motocyklami. Włączył się alarm przeciwwłamaniowy. Cabrillo wskoczył do środka przez rozbitą szybę. Vincent black shadow z 1952 roku miał kluczyk w stacyjce. Cabrillo usunął butem resztki szkła z framugi, kopnął rozrusznik i uruchomił silnik. Dźwignął przednie koło motoru na parapet okna wystawowego, wrzucił bieg i zjechał na chodnik. Ural minął salon i pomknął dalej wzdłuż Strandu. Cabrillo ruszył w pościg. Ural był szybki, ale nie ma drugiego takiego motocykla jak black shadow. Gdyby nie dzieliła ich odległość przecznicy, Vincent dogoniłby urala w ciągu kilku sekund. - Przeciwnik jedzie Strandem na ciemnozielonym motocyklu z bocznym wózkiem - zawołał przez radio Fleming. - Ma bombę. Wiezie ją w wózku. Robinson z Adamsem i Kingiem na pokładzie uniósł się w powietrze. Przy Trafalgar Square Jones i Huxley wyciągnęli broń i wycelowali wzdłuż ulicy. Tłumy ludzi zasłaniały widok. Przed Cabinet War Room Murphy i Lincoln odwrócili się tyłem do Victoria Embankment i wzięli na celowniki St. James Park. Na Piccadilly Kasim i Ross rozdzielili się, żeby mieć w zasięgu ognia oba wyloty ulicy. Truitt stał za kulisami, przestępując z nogi na nogę. - Już czas - dał mu znać agent Eltona Johna. Truitt zerknął na agenta MI-5, ale tamten rozmawiał przez radio. Wyszedł na scenę i stanął przy mikrofonie. - Panie i panowie - powiedział - zapraszam do wspólnego powitania Nowego Roku w towarzystwie najpopularniejszego angielskiego muzyka sir Eltona Johna. Snop światła padł na Eltona Johna, który siedział przy fortepianie. Nadal miał na sobie żółty kombinezon, a na głowie kevlarowy hełm armii brytyjskiej