... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Wszyscy będą chcieli zastraszyć cię perspektywą upadku gospodarczego. Ale to jedno wielkie kłamstwo. Nie ma nic bardziej elastycznego od naszej gospodarki, której wszyscy się obawiają, bo nikt jej nie rozumie36. Godzi się stwierdzić, że dzisiejsi argentyńscy technokraci rozumieją naturę gospodarki swego kraju lepiej niż kiedyś Juan Peron. Przed Argentyną stoi gigantyczne zadanie rozmontowania spuścizny etatyzmu gospodarczego, które to zadanie, jak na ironię, przypadło w udziale jednemu z dawnych zwolenników Peróna, prezydentowi Carlosowi Menemowi. Śmielej niż w Argentynie Menema daleko idące reformy liberalne podjęto w Meksyku za kadencji prezydenta Varlosa Salinasa de Gortariego. Reformy objęły obniżenie podatków i deficytu budżetowego, prywatyzację (sprzedaż 875 spośród 1155 przedsiębiorstw państwowych w okresie 1982-1991), ukrócenie praktyk unikania podatków i innych form korupcji, które pieniły się w korporacjach, urzędach i związkach zawodowych, oraz rozpoczęcie rozmów ze Stanami Zjednoczony- 26 Cytowane w: Hirschman (1979), s. 65. ' Koniec historii mi zmierzających do podpisania umowy o wolnym handlu W rezultacie pod koniec lat osiemdziesiątych przez trzy lata realny wzrost PKB wynosił 3-4%, a inflacja mniej niż 20% czyli była bardzo niska według kryteriów historycznych i regio! nalnych27. Socjalizm jako model ekonomiczny jest zatem nie bardziej atrakcyjny dla krajów rozwijających się niż dla rozwiniętych krajów przemysłowych. Alternatywa socjalistyczna była znacznie bardziej wiarygodna trzydzieści, czterdzieści lat temu. Przywódcy krajów Trzeciego Świata, nawet jeżeli starczało im szczerości, by przyznać, że koszty ludzkie modernizacji w stylu radzieckim lub chińskim są olbrzymie, mogli wciąż twierdzić, że cel, jakim było uprzemysłowienie, uświęca te środki. Ich społeczeństwa były nieoświecone, brutalne, zacofane i zżerała je nędza. Przywódcy ci dowodzili, że modernizacja gospodarcza na warunkach kapitalistycznych również nie obywa się bez kosztów, a ponadto ich społeczeństwa nie mogą czekać dziesiątek lat — tyle trwał proces modernizacji w Europie i Ameryce Północnej. Dziś argument ten coraz trudniej obronić. „Azjatyckie tygrysy", powtarzając doświadczenia Niemiec i Japonii z końca XIX i początku XX wieku, dowiodły, że liberalizm ekonomiczny pozwala krajom późno modernizującym się na doścignięcie, a nawet prześcignięcie poprzedników oraz że cel ten można osiągnąć w ciągu jednego lub dwóch pokoleń. I choć nie był to proces zupełnie wolny od kosztów, problemy i uciążliwości, które dotknęły klasę robotniczą w Japonii, Korei Południowej, na Tajwanie i w Hongkongu są niczym w porównaniu ze zmasowanym terrorem społecznym, którym nękana była ludność Związku Radzieckiego i Chin. Ostatnie doświadczenia, jakie przechodzą Związek Radziecki, Chiny i kraje Europy Wschodniej przy przekształcaniu swych centralnie sterowanych gospodarek z powrotem w system wol- 27 Por. Sylvia Nasar, Third World Embracing Reforms to Encourage Econotnic Growth, „New York Times", 8 lipca 1990, s. Al, D3. 162 ^rynkowy, wskazują na zupełnie nową kategorię czynników, które powinny powstrzymywać kraje rozwijające się od obrania socjalistycznej drogi rozwoju. Wyobraźmy sobie partyzanta w dżungli peruwiańskiej lub bojownika w południowoafrykańskim getcie murzyńskim przygotowujących rewolucję marksi-stowsko-leninowską czy maoistyczną przeciwko rządom tych krajów. Podobnie jak w 1917 i 1949 roku, prognozowaliby oni, że trzeba będzie przejąć władzę, użyć politycznej maszynerii przymusu do złamania dawnego porządku społecznego oraz stworzyć nowe, scentralizowane instytucje ekonomiczne. Jeżeli byliby intelektualnie uczciwi, to przy dzisiejszej wiedzy historycznej prognozowaliby również, że owoce tej pierwszej rewolucji będą z konieczności ograniczone; że w najlepszym razie można się spodziewać, iż w ciągu jednego pokolenia kraj znajdzie się na poziomie dobrobytu NRD z lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych. Byłoby to niemałe osiągnięcie, lecz należałoby też przyjąć, że gospodarka pozostanie na tym poziomie przez długie lata. Jeżeli zaś rewolucjonista pragnąłby przekroczyć NRD-owski poziom rozwoju, ze wszystkimi jego kosztami w postaci społecznej demoralizacji i skażenia środowiska naturalnego, musiałby przewidzieć drugą rewolucję, która zlikwidowałaby socjalistyczny mechanizm centralnego planowania i przywróciła instytucje kapitalistyczne. Jednak i to zadanie nie byłoby łatwe, ponieważ do tego czasu społeczeństwo dorobiłoby się zupełnie irracjonalnego systemu cen, kadry kierownicze utraciłyby kontakt z nowoczesnymi metodami zarządzania, a klasa robotnicza wyzbyłaby się całej etyki pracy. W świetle tych problemów, które można z góry przewidzieć, wydaje się, że łatwiej jest być rewolucjonistą wolnorynkowym i od razu przejść do tej drugiej, kapitalistycznej rewolucji, z pominięciem stadium socjalistycznego, czyli: zburzyć dawne państwowe struktury regulacji i biurokracji, podciąć korzenie bogactwa, przywilejów i pozycji społecznej dawnych klas posiadających, wystawiając je na konkurencję międzynarodową oraz wyzwolić twórcze energie społeczeństwa obywatelskiego