... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
TY KURWO!!! AAAA!!! - pisk. Zerwałem się z łóżka . BUMM. Chwila ciszy, znowu strzał. Szybko wyszedłem na korytarz. Drzwi do pokoju obok były otwarte, a na progu leżała kobieta. Martwa. Połowa jej twarzy znajdowała się na przeciwległej ścianie ociekając czerwoną i szarą cieczą. Nad nią stał mężczyzna z dymiącym jeszcze pistoletem. - Uwierzysz, że chciała 50 $. Należało się jej. - Tak, ale nie trzeba było mnie budzić. - odparłem po czym kopnąłem mu w rękę z pistoletem, który wyleciał w powietrze, wepchnąłem zdziwionego dziwkarza do pokoju i zdzieliłem go łokciem w twarz. Chrzęst i krew. Chciał mnie kopnąć, ale nie miał w tym wprawy. Przeskoczyłem jego nogę robiąc w powietrzu szpagat, a gdy opadłem na podłogę kopnąłem go z obrotu w prawą stronę twarzy. Głowa mu się obróciła, znowu chrzęst i mięcho upadło na podłogę wzniecając kurz. - Nie trzeba było mnie budzić. - powtórzyłem i wróciłem do łóżka. Wstałem późno. Zjadłem coś i wyruszyłem no poszukiwanie panny Adams, bądź co bądź, niezłej babki o długich nogach i niczego sobie piersiach, a na dodatek blondynka, jednym słowem: poezja. Nic jednak nie znalazłem. Kręciłem się po metropolii kilka dni bez żadnego rezultatu i w końcu zaczęło brakować mi pieniędzy. Zmieniłem więc cel moich poszukiwań, teraz potrzebowałem pracy, jakiejkolwiek. Wieczorem dotarłem do jednej z tamtejszych spelunek. Głośna muzyka, dymek, nie tylko papierosowy, rzeki piwa itp. Podszedłem do barmana, taki człowiek powinien coś wiedzieć o robocie, i wiedział. Wskazał na człowieka prze stoliku nr3. Podziękowałem mu pięcio- ma dolarami i poszedłem we wskazanym kierunku. - Można się przysiąść? - żadnej reakcji, usiadłem więc bez pozwolenia. Gostek ubrany był w czarną skórzaną kurtkę, spod której wyglądała owłosiona pierś. Łysą głową machał w rytm muzyki, przełknął łyk napoju, którego nie rozpoznałem i spojrzał na mnie: - Czego? - spytał grzecznie. - Barman powiedział mi, że poszukujesz pracownika. - Bzdura, spadaj. - OK. odejdę, ale ty stracisz najlepszego człowieka jaki może trafić ci się w tym bagnie. Twój szef nie będzie zadowolony. - Ha, mój szef, mój kłopot, a teraz spierdalaj. - Potrzebuje forsy. - Jak każdy. - Ale nie każdy ma takie umiejętności jak ja. - O, ten kawałek jest dobry. - powiedział, gdy zaczęła się nowa piosenka - idź sobie i nie przeszkadzaj mi, przyjdź jutro. Odszedłem od stolika, wróciłem do baru wypiłem browara i wyszedłem z klubu kierując się w stronę innej budy. Trafiłem tam dosyć szybko, oddałem broń przy wejściu: 2 Colty i Stenmayera, którego nosiłem za paskiem na plecach, i poszedłem szaleć. Bawiłem się całą noc wydając ostatnią forsę i dopiero o 6 wyszedłem lekko wstawiony na -świeże- powietrze. Powoli wlokłem się do motoru, gdy drogę zastąpiło mi kilka postaci i przez mała mgiełkę usłyszałem; - Dawaj forsę stary albo wyprujemy ci flaki. - spojrzałem, było ich 10 - Kurwa, więcej was mama nie miała, masz - i rzuciłem mu ostatnie 20 baksów. - Tylko tyle, nie kręć dawaj szmal i garnitur. - Więcej nie mam a garnitur będziesz musiał sobie wziąć sam. - Jak chcesz - skinął głową i czterech punków ruszyło w moim kierunku, a z ich palców wysunęły się -wampirki-. Otrzeźwiałem na- tychmiast i w mgnieniu oka wyciągnąłem Colty. - Żryjcie skurwiele - BUMM, BUMM rozległo się. Kule przeszły przez głowę, lewe oko, rozpryskując mieszaninę mózgu i krwi na uli- cę. Trzeci napastnik próbował mnie pociąć, ale odbiłem nogą jego rękę. Ostatni podskoczył do mnie i rozdarł mi bok, z którego szybko zaczęła wylewać się krew. Reszta punków ruszyła w moim kierunku. Z obrotu pociągnąłem temu który mnie zranił, dostał w głowę, CHRUP, upadł. Przyłożyłem lufę do głowy tego, któremu podbiłem rękę, strzał i fontanna wytrysnęła z tyłu głowy ozdabiając ścianę. Kolejny strzał i jeden z biegnących upadł bez tylnej części głowy oblewając wszystko wkoło posoką. Zobaczyłem jak ten, z którym ga- dałem wyciąga śrutówkę. Jej strzał zrobiłby sito ze mnie i jego kumpli. - Kurwa mać - krzyknąłem, gdy kolejne ostrza wpiły mi się w ciało, jednak niezbyt głęboko. Szybko zostałem otoczony przez 4 punków. Kątem oka widziałem jak ich szef mocuje się z ganem. Podskoczyłem najwyżej jak mogłem robiąc w powietrzu szpagat i celując z obu Coltów w dupka ze śrutówką. Jeden but zetknął się z ciałem miażdżąc nos i obluzowując kilka zębów. Huk strzałów zlał się w jedno, a w chwilę po tym ciało szefa punków upadło prawie bez głowy na ulicę. Szybko utworzyła się sporawa kałuża obok zwłok