... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Głośne bicie serca towarzyszyło jego ciężkim krokom na schodach. Do tej pory unikał pokoju siostry, bojąc się pustki, która tam na niego czekała. Patrząc na krzesło, słyszał jesz cze głos Kitty zachęcającej go, by jechał do Włoch, a potem do Cambridge - wszędzie tam, gdzie wydawa ło mu się, że czeka na niego coś ciekawego. A życząc mu szczęśliwej drogi, mogła się przecież spodziewać, że już nigdy nie ujrzy brata. W wysokiej, wąskiej szafce stojącej przy ścianie od nalazł kilka teczek z grubej tektury, powiązanych wstążkami. Wziął je ze sobą i zniósł do salonu, gdzie Joney właśnie zapalała świece. - Te feayr - mruknęła, otulając się szczelniej swoim szalem. - Dy-jarroo - zgodził się, chociaż tak naprawdę wca le nie było mu zimno. W tej chwili skupiał się przede wszystkim na tecz kach, które dostał w spadku po siostrze. Pierwsza i naj grubsza nosiła tytuł ,,Sceny z życia Man". Wewnątrz znajdowały się rysunki, które stanowiły niezbity do wód na to, że Kitty miała bystry umysł i zręczną rękę. Szkice zawierały mnóstwo szczegółów i stanowiły coś w rodzaju przewodnika po wyspie. Kerr rozpoznawał zarówno miejsca, jak i wiele z narysowanych postaci. Rybaków, wyładowujących śledzie z łódek, pasterzy, tkaczy, żniwiarzy, czy mleczarki. Piękna dziewczyna przy kądzieli z psem u nogi to była Ellin Fayle. Jej postać pojawiała się często na ry sunkach siostry. Ellin tańczyła z jakimś żołnierzem aż jej długi warkocz wzlatywał w górę, układała pęki lnu, czy zaganiała owce, przy których pomagała jej Scadoo. Wszystkie te rysunki były bardzo ładne, ale Kerr nie mógł zrozumieć, dlaczego siostra przywiązywała do nich taką wagę. W końcu dotarł do kolejnej strony. ,,Sceny z Man. Wersja piąta" - napisała u góry Kit ty. A pod spodem znajdował się jeszcze dopisek: ,,No we wzory na lniane toile" Siostra użyła francuskiego słowa i dlatego Ellin go nie zapamiętała. Pewnie też nigdy nie słyszała o płót nie, na którym drukowano krajobrazy i sceny z wiej skiego życia, podobne tym, które trzymał w dłoniach. Nareszcie zrozumiał, co Kitty chciała mu przekazać i dlaczego trzymała to w sekrecie. Narysowała to wszyst ko w jednym celu. Chciała, żeby naniesiono jej szkice na miedziane płyty, a następnie przeniesiono na len z Man. Następna teczka zawierała głównie prace związane z literaturą: sceny z wierszy, powieści i sztuk, a także z ,,Odysei". O dziwo, zakochana Dydona miała rysy Ellin, a Kerr stał się na rysunkach siostry Eneaszem. Znalazły się tam też sceny z legend i mitów pochodzą cych z Man: podróż św. Maugholda, Zaczarowany Kie lich z Kirk Malew, zaloty do syreny. Zarówno on jak i Ellin pojawiali się w przeróżnych scenach z życia wy spy - jako Manannan Mac Lir i jego narzeczona Fand, jako król Olave i królowa Emergaid, a także jako ko chankowie z Szekspira. Kerr sięgnął w końcu po trzecią, grubą teczkę z na pisem ,,Wzory kwietne". Znalazł w niej akwarele z zielono-fioletowymi wrzosami, czerwonymi różami, ga łązkami bzu i ostróżek, powiązanych różową wstą żeczką. Właśnie tego było mu trzeba, by przyciągnąć wzrok kobiet. W końcu Kerr zamknął teczkę, ukrył twarz w dło niach i zamknął oczy. - Dziękuję, Gołąbko - szepnął. Niemal cudem udało mu się w ciągu jednego dnia znaleźć wszystko, czego potrzebował, żeby zacząć re alizować swój plan. Był gotów ruszyć na podbój świa ta i stać się lniarskim potentatem. Nikt i nic nie stało mu na przeszkodzie. 6 Ta ferrishym as beishtyn ayns dagh voayl jeh'n cheer veg shoh, as kinjagh te d'imraa dy vel ad er num vakin oieas laa. Na niewielkiej tej ziemi są wróżki i ogry, Można spotkać je w dzień, i można też w nocy. Piosenka ludowa z Man Ellin zerknęła ostrożnie na dawno opuszczony dom, a następnie dotknęła przynoszący szczęście kamień-zlepieniec, który nosiła na szyi, nanizany na wstążkę. Ca lybrid Teare zapewniła jej konieczną ochronę przed wysłaniem na wzgórze ze starą farmą po rośliny. Poko nała już strach przed ciemnym niebem i wiatrem, ale bardziej bała się tego opuszczonego miejsca. Trzymaj się z daleka od domu, ostrzegała ją przyja ciółka. Co prawda Ellin nie znała historii tego miejsca, ale już to, że Calybrid nic o niej nie chciała powiedzieć, znaczyło, że była rzeczywiście straszna. Ludzie w ta wernie opowiadali czasami o buggane, o miejscowych czarownicach albo też złośliwych duszkach, które pso ciły tylko w nocy. Ellin powróciła do pracy w smutnym, zaniedbanym ogrodzie. Zdziczałe rośliny, które zbierała, przypomina ły zioła w miseczkach Calybrid. Yn Ihus rosła bujnie, zagłuszając inne rośliny. Obok znajdowały się lugardish i lus y chias saghey, czyli mięta i maruna. Znalazłszy kę pę orlika, Ellin wbiła szpadel głęboko w ziemię. Kopiąc popatrywała w stronę pozbawionych dachu murów. Z jednej strony przyczernił je dym z pożaru, z drugiej rósł wielki i poskręcany czarny bez, a przy wejściu - żólciutkie żonkile. Rośliny wciskały się nie mal wszędzie, wygrywając bitwę z tym, co stworzył człowiek. Ellin wyciągnęła orlika, uważając, żeby nie uszko dzić jego splątanych korzeni, a następnie owinęła ro ślinę mokrą szmatą