... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
.. - Twoje uczucia wobec pierworodnego przynosz¹ ci chlubê, ksiê¿no - rzek³em ostro¿nie, zacz¹³em bowiem przeczuwaæ, w jakim kierunku pójdzie owa dziwna roz- mowa. - Jesteœ prawdziwie mi³uj¹c¹ matk¹ wobec tego... - Kar³a? Pokurcza? £okietka? - przerwa³a mi z roz- dra¿nieniem. - Wiem, ¿e nim gardzicie. Na Kujawach po- wiadali, ¿e porodzi³am u³omka, albowiem przekl¹³ mnie Bóg za próbê otrucia pasierbów. Wyznam ci szczerze, Wi- telonie, ¿e sama przez jakiœ czas tak myœla³am. Nie umia³am wykrzesaæ w swoim sercu choæby iskry macie- rzyñskiego uczucia wobec tego najmniej udanego dziecka. Kazimierz i Ziemowit wyroœli przecie¿ na zdrowych, nor- malnych ch³opców... W³adka lubi³a tylko ciotka Kinga, która zawsze wspó³czu³a upoœledzonym przez naturê. Kiedy jednak zacz¹³ dorastaæ, pojê³am, ¿e czeka go los niezwyk³y. Jego wielka g³owa dŸwiga najwiêcej rozumu ze wszystkich Piastów razem wziêtych, a chocia¿ los da³ mu nikczemn¹ posturê, duch w nim mieszka potê¿ny. I potê¿- OGRÓD MI£OŒCI 447 na czeka go przysz³oœæ - zakoñczy³a w proroczym niemal natchnieniu. - Ka¿da matka marzy o œwietlanej drodze ¿ycia dla swego potomka - stwierdzi³em sentencjonalnie. - Ja zaœ mia³em okazjê przekonaæ siê o zaletach twego syna, kiedy zbójecko napad³ nas pod Siewierzem - doda³em ironicz- nie. Skrzywi³a pomarszczone wargi w wyrazie gorzkiego triumfu. - Mój ma³y synek nieŸle was zaskoczy³, nieprawda¿? Ca³a œl¹ska armia posz³a w rozsypkê, a twój turniejowy rycerzyk zmyka³ z placu boju, a¿ siê za nim kurzy³o... - Tylko dlatego, ¿e go o to b³aga³em - podkreœli³em z naciskiem. - Nie chcia³ tak¿e uczyniæ swej ma³¿onki wdow¹ ani osierociæ dziedzica. - W³aœnie, s³ysza³am, ¿e Matylda jest w ci¹¿y - podjê- ³a z o¿ywieniem. - Bêdzie mia³ zatem nastêpcê... A wiesz, ¿e mój W³adko porozumia³ siê tymczasem z wielkopol- skim Przemys³em? - niespodzianie zmieni³a temat. - Po- grobowiec chce zawrzeæ z nim sojusz i wyswataæ mu stry- jeczn¹ siostrê, Jadwigê. Panna niezbyt mo¿e urodziwa, ale gotowa do zamêœcia, m³oda i zdrowa. - Nie zniechêci jej wygl¹d ma³¿onka? - zapyta³em zgryŸliwie. - Lepsze ma³¿eñstwo z kar³em niŸli klasztorna cela - odpar³a zimno Eufrozyna. - Boles³aw Pobo¿ny pozostawi³ dwie córki na wydaniu, zd¹¿y³ bowiem zwi¹zaæ tylko naj- starsz¹, El¿bietê, z legnickim Brzuchaczem. Po jego zgo- nie Jadwig¹ i Ann¹ musia³ siê zaj¹æ ich ambitny kuzyn. Obie maj¹ lichy posag i nie s¹ szczególnie dobrymi par- tiami. Mówi siê, ¿e m³odsza zostanie klarysk¹ w GnieŸ- nie, skoro nikt jej nie zechce... - Moja droga Eufrozyno - przerwa³em trochê niegrze- cznie, zniecierpliwiony owymi matrymonialnymi wywoda- mi, które nic mnie nie obchodzi³y - domyœlam siê, ¿e nie zjawi³aœ siê tutaj, aby informowaæ mnie o planach ma³- ¿eñskich swego niezwyk³ego potomka. Chyba nie tylko tê- sknota do mej osoby sprowadzi³a ciê w tak szczególnej chwili. Twój syn bezskutecznie oblega w³aœnie wawelski zamek... Czego ode mnie chcecie? - zapyta³em wprost. 448 Witold Jab³oñski Znowu zapad³a d³u¿sza chwila milczenia. Eufrozyna zerknê³a na mnie parê razy spod oka badawczo i przeni- kliwie. Wreszcie siê ozwa³a: - Ib raczej ja powinnam zadaæ ci pytanie, czego chcesz, aby stan¹æ po naszej stronie? Chocia¿ spodziewa³em siê czegoœ podobnego, nie s¹dzi- ³em jednak, ¿e propozycja zdrady wyjdzie z ust mi³ej mi ] osoby wypowiedziana tak otwarcie. Na chwilê os³upia³em, nie wierz¹c w³asnym uszom, szybko jednak zapanowa³em nad zamêtem, jaki przepe³ni³ m¹ duszê, i odpar³em szy- derczo: - Jesteœ zatem wys³anniczk¹ swojego syna? Teraz wszystko rozumiem... - Chodzi o to - podjê³a kwestiê ksiê¿na, jakby nie do- strzegaj¹c drwiny w mych s³owach - abyœ przekona³ wa- welsk¹ za³ogê do poddania siê i zaprzestania daremnego przelewu krwi. Wiemy, ¿e zyska³eœ przyjaŸñ kasztelana Su³ka. Ciebie na pewno pos³ucha. Mój syn obiecuje wszy- stkim wolnoœæ - dorzuci³a pospiesznie. - Rycerze œl¹scy bêd¹ mogli swobodnie odjechaæ do swych domów, a ich m³ody dowódca... dok¹d tylko zechce. - Trudno zaufaæ rzeŸnikowi spod Siewierza - mruk- n¹³em ironicznie. - Naprawdê s¹dzicie, ty i twój syn, ¿e uczyni³bym dla was coœ takiego? - spyta³em z niedowie- rzaniem. - Gdybyœmy podczas naszego pierwszego spotkania we Wroc³awiu nie poprzestali tylko na poca³unku, byæ mo¿e by³by twoim synem - oœwiadczy³a zagadkowo. - Nie proponujê ci z³ota ani klejnotów - mówi³a dalej powoli, z namys³em - gdy¿ wiem, ¿e niewiele dbasz o takie b³a- hostki