... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ta dbałość o formę każe nam przypuszczać, iż Tolkien zamierzał pod koniec 1936 roku złożyć drugi manuskrypt u swego wydawcy, Georgea Allena Unwina. W owym czasie wydawnictwo z entuzjazmem przyjęło Hobbita i choć na razie był on jeszcze w druku i nie okazał się sukcesem, na jego podstawie zachęcono Tolkiena do przedstawienia kolejnych utworów dla dzieci, które można by opublikować. Spełnił te prośby, wysyłając Allenowi Unwinowi ilustrowaną książkę Mr Bliss, parodię średniowiecznej opowieści Rudy Diii i jego pies oraz Łazikantego. Jeśli, jak przypuszczamy, nie dokończony drugi maszynopis Łazikantego powstał na skutek nalegań wydawcy, Tolkien przerwał pracę nad nim, ponieważ tekst wciąż jeszcze wymagał doszlifowania - czy też może dlatego, że jak poprzednie brudnopisy został on zapisany na kartkach najwyraźniej wydartych z zeszytów; dłuższa krawędź każdej z nich była lekko poszarpana i autor uznał, iż jego dzieło wymaga bar dziej profesjonalnej prezentacji. Rzeczywiście, trzeci i ostatni maszynopis Łazikantego został porządnie, choć nie bez poprawek, zapisany na sześćdziesięciu (nie zawsze jednakowych) kartkach fabrycznego papieru maszynowego. Tu właśnie autor wprowadził podział na rozdziały, do dając też kolejne, niewielkie, lecz liczne zmiany dialogów i opisów, a także znaków przestankowych i podziałów na akapity. Niemal na pewno ten właśnie tekst Tolkien złożył w wydawnictwie Allen Unwin i właśnie ów tekst dyrektor firmy, Stanley Unwin, przedstawił do oceny swemu synowi Raynerowi. W pochodzącej z 7 stycznia 1937 roku recenzji Rayner Unwin uznał historię za "dobrze napisaną i zabawną"; mimo jednak pozytywnej oceny została ona odrzucona. Łazikanty był niewątpliwie jedną z "krótkich bajek w różnych stylach", które Tolkien przygotował do wydania we wrześniu 1937 roku, jak zanotował Stanley Unwin. Do tego czasu jednak Hobbit stał się tak wielkim przebojem, że Allen Unwin pragnęli przede wszystkim dalszego ciągu historii o hobbitach. Wygląda na to, iż autor i wy dawca nigdy już nie wracali do Łazikantego. Tolkien całą swoją uwagę poświęcił "nowemu Hobbitowi", książce, która miała się stać jego arcydziełem: Władcy Pierścieni. Nie byłoby chyba zbytnią przesadą twierdzić, iż Władca Pierścieni mógłby nie stać się tym, czym jest, gdyby nie historyjki takie jak Łazikanty, gdyż popularność, jaką cieszyły się wśród dzieci Tolkiena, i zapał samego Tolkiena doprowadziły go w końcu do stworzenia bardziej ambitnej historii - Hobbita - i jej ciągu dalszego. Większość owych historyjek nie zachowała się.Zaledwie kilka zostało zapisanych, a z nich niewiele dokończonych. Tolkien, poczynając co najmniej od 1920 roku, kiedy to napisał pierwszy z Listów od Świętego Mikołaja, z prawdziwą przyjemnością opowiadał bajki dzieciom. Warto też wspomnieć o historyjkach o złowieszczym Billu Stickersie i jego przeciwniku, majorze Droga Przed Nami, maleńkim człowieczku Timothym Titusie i energicznym Tomie Bombadilu, którego pierwowzorem była holenderska lalka należąca do Michaela Tolkiena. Żadne z tych historyjek nie miały większego znaczenia; choć Tom Bombadil znalazł sobie później miejsce w wierszach i Władcy Pierścieni. W 1924 roku Tolkien stworzył niezwykle osobliwą, dłuższą historię, The Orgog. Maszynopis jej nadal istnieje, jest jednak nie dokończony i nie dopracowany. W odróżnieniu od nich wszystkich Łazikanty został ukończony i doszlifowany; wyróżnia się też spośród innych pochodzących z tego okresu historyjek dla dzieci pióra Tolkiena nie skrywaną przyjemnością, z jaką autor pozwala sobie na gry słowne. Pojawiają się w nim liczne niemal homonimy (Persja i Pershore), onomatopeje i aliteracje ("piski i wrzaski, jęki i mlaski, skowyty i skomlenie, burczenie i warczenie", spisy, zabawne ze względu na swą długość (takie jak: "akcesoria, insygnia, memoranda, chemikalia, regalia, antidota, księgi czarów, arkana, aparaty oraz worki i flaszeczki pełne najróżniejszych zaklęć" w pracowni Artakserksesa - i zaskakujące przenośnie (Człowiek z Księżyca "rozpłynął się w powietrzu, a każdy, nawet jeśli nigdy nie był na księżycu, powie wam, jak rzadkie jest tamtejsze powietrze i jak trudno się w nim rozpłynąć", W tekście występują też liczne dziecinne zwroty, takie jak szur, plusk, brzuszek, interesujące choćby dlatego, że rzadko występują w opublikowanych pracach Tolkiena, który od początku usuwał je w rękopisach albo wykreślał przy wprowadzaniu poprawek (w Hobbicie na przykład brzuszek staje się brzuchem). Oto niewątpliwe pozostałości historii opowiedzianej kiedyś przez Tolkiena jego dzieciom. Fakt, iż Tolkien umieścił także w Łazikantym słowa takie jak dywagacje, akcesoria, fosforyzujące czy antidota, jest godny dostrzeżenia w dzisiejszych czasach, gdy podobny język uważa się za zbyt trudny dla małych dzieci - opinia, z którą Tolkien z pewnością by się nie zgodził. "Rozwiniętego słownictwa - napisał w kwietniu 1959 roku - nie nabywa się, czytając książki przeznaczone dla naszej grupy wiekowej. Pochodzi ono z książek przeznaczonych dla starszych" (Letters ofJ.R.R. Tolkien [1981]). Łazikanty jest też wyjątkowy ze względu na bogactwo materiałów biograficznych i literackich w nim zawartych. Przede wszystkim mamy tu rodzinę Tolkiena i samego autora: w Łazikantym widzimy rodziców i dzieci (mały Christopher zostaje tylko wspomniany), w trzech rozdziałach pojawiają się domek i plaża w Filey, sam Tolkien kilka razy daje upust swoim uczuciom dotyczącym zaśmiecania kraju, a wydarzenia z wakacji 1925 roku (księżyc nad morzem, wielka burza i przede wszystkim utrata pieska Michaela) stanowią kluczowe elementy opowieści. Do nich Tolkien dodał liczne odniesienia do mitów i baśni, sag skandynawskich oraz dawnej i współczesnej literatury dziecięcej: Czerwonego i Białego Smoka z legend rycerskich, Artura i Merlina, mitycznych mieszkańców morza (między innymi syreny, Njorda i Starca Morskiego), a także węża Midgardu, dołączając do nich zapożyczenia, czy przynajmniej echa, z książek z cyklu "Psammetycha" Edith Nesbit, O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra i Sylvie and Brano Lewisa Carrolla, a nawet Gilberta i Sullivana. Rozrzut tematyczny jest imponujący, lecz Tolkienowi udało się połączyć owe tak odmienne materiały w sposób zręczny i zabawny - dla tych, którzy potrafią dostrzec aluzje