... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Duszołap energicznie wyszła z komnaty. To jeszcze nie koniec. Biała wrona sfrunęła z mroku zalegającego pod sufitem korytarza i ciężko łopocząc skrzydłami, wylądowała obok ciała grubej kobiety. Na chwilę podsunęła swój dziób pod jej nozdrza, jakby szukając oddechu. Potem znienacka odfrunęła na bok, gdy jej wrażliwe uszy pochwyciły odgłos skradających się kroków. Do komnaty wsunął się Jaul Barundandi, trząsł się widocznie. Ukląkł obok kobiety. Schwycił ją za rękę. I tak zastygł, ze strumieniami łez spływającymi po policzkach, póki nie usłyszał, że Protektorka wraca, kłócąc się ze sobą chórem głosów. 40 - I co o tym powiesz? - zapytałam Sahrę. - Narita próbowała cię kryć. A potem Barundandi prawie się załamał, gdy zobaczył, co się z nią stało. Sahra uniosła palec. Myślała. - Murgen. Co wiesz o tej białej wronie? Murgen wahał się przez moment, nim odpowiedział. - Nic. - Co zapewne było prawdą, aczkolwiek powinno być rozumiane również tak, że ma określone podejrzenia. Sahra i ja znałyśmy go dostatecznie dobrze, by to wiedzieć. Sahra ciągnęła dalej: - Przypuśćmy więc, że powiesz mi, co twoim zdaniem się dzieje. Murgen zniknął. - O co tu, do diaska, chodzi? - warknęłam na Jednookiego. - Miałeś tak nastawić tę rzecz, żeby robił, co mu się powie. - Tak też jest. Przez większość czasu. Być może po prostu zajął się realizacją wcześniejszych poleceń. Ale w głosie starego głupca brzmiało coś, co kazało podejrzewać, iż nie ma pojęcia, co Murgen właściwie robi. Duszołap pracowała szybko, potem wezwała wszystkich służących obecnych przy tym, jak wtargnęła do Komnaty Gniewu. - Nieustanne zdenerwowanie okazało się ponad siły tej nieszczęsnej kobiety. Próbowałam ją wskrzesić, ale jej dusza nie chce wrócić. Z pewnością jest bardzo szczęśliwa tam, gdzie teraz przebywa. - Nie było świadków mogących zarzucić jej kłamstwo, niemniej drwiący śmiech urągał tym słowom. - Znalazłam też Radishę. Śpi. Wycofała się do Komnaty Gniewu i nie chce, żeby jej znowu przeszkadzano. Przez dłuższy czas woli pozostać w samotności. Powinnam wcześniej uszanować jej życzenia. Uniknęlibyśmy katastrofy. - Wskazała na ciało grubej kobiety. Nawet służący, którzy wcześniej zaglądali do Komnaty Gniewu i nikogo nie widzieli, teraz musieli przyznać, że najwyraźniej w środku ktoś jest, ktoś, kto gniewnie chodzi w kółko, mrucząc pod nosem w charakterystyczny. dla Radishy sposób, i poprzez szczeliny nieporządnie odrestaurowanych drzwi wyglądający zupełnie tak samo jak ona. Protektorka zaproponowała: - Niech wszyscy w nocy odpoczną. Jutro zaczniemy naprawiać zamieszanie, jakie wywołałam. - Uważnie obserwowała swoich słuchaczy, próbując wyczuć, który z nich może narobić kłopotów. Służba rozeszła się. Nie czuli nic prócz ulgi, że mogą znaleźć się jak najdalej od niej. Duszołap usiadła i pogrążyła się w myślach. Nie było sposobu, aby stwierdzić, co się dzieje w jej głowie, póki nie zaczęła mamrotać szmerem mnogich głosów. Wówczas stało się jasne, że próbowała zrozumieć anatomię porwania. Jedną z ciekawszych jej zdaniem hipotez była ta, zgodnie z którą Radisha zaaranżowała wszystko sama. Protektorka była bardzo podejrzliwa. Po kolei odszukała i wypytała wszystkich ludzi, którzy mieli do czynienia z Minh Subredil, Sawą i Shikhandini, poczynając od Jaula Barundandiego, a kończąc na Deiu Mukharjee, człowieku, któremu Barundandi zazwyczaj zlecał wybieranie popychadeł spośród najmowanych na dniówki pracowników. - Koniec z tym - poinformowała Mukharje'ego Protektorka. - Odnosi się to do ciebie i do wszystkich pozostałych, którzy się tym parali. Jeśli się dowiem, wsadzę cię do szklanej kuli i powieszę nad furtką dla służby, najpierw wywróciwszy ciało na nice. Dodam też kilka impów, które pożywią się na twoich wnętrznościach przez sześć miesięcy, bo tyle czasu zajmie ci umieranie. Zrozumiałeś? Del Mukharjee znakomicie zrozumiał groźbę. Ale dalej nie pojmował, dlaczego Protektorka chce się wtrącać w zakres jego obowiązków. Protektorka szczerze nienawidziła korupcji. Po jakimś czasie doszła wreszcie do tego, że trzy kobiety weszły do Pałacu i że trzy kobiety zeń wyszły. Wydawało się nadzwyczaj prawdopodobne, że te trzy, które weszły, nie były tymi trzema, które wyszły. Jednak nikt wzrostu Radishy od tego czasu nie wychodził na zewnątrz. Co oznaczało, że człowiek znający parę odpowiedzi wciąż znajduje się w środku. Chichocząc złośliwie, Duszołap zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu świadectw obecności dzikiego lokatora w niezamieszkanej dziczy Pałacu. Goblin spał na starym zakurzonym łóżku. Od czasu do czasu jego chrapanie zamieniało się w parskanie i kasłanie, kiedy nozdrza zasysały porcję kurzu. Ptasi skrzek zbudził go tak gwałtownie, że aż podskoczył i omal nie stracił przytomności, tak mu się zakręciło w głowie. Rozejrzał się dookoła. Nic nie zobaczył. Usłyszał cichy śmiech, a potem dziwaczny, kraczący głos, który brzmiał nieomal znajomo. - Obudź się. Obudź. Ona nadchodzi