... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
( - Sformować szereg, chłopy! Każdy poda nazwisko i jednostka | i otrzyma kartę obiegową z dokładną datą przybycia. Potem od-marsz w kierunku hali gimnastycznej z całym ekwipunkiem. Wszy-stkie dokumenty trzymać w pogotowiu. Marsz, marsz! s1? Następny postój: hala gimnastyczna. Stały w niej jeden za dni- sta gim cztery przylegające do siebie stoły. Siedzieli za nimi oficerowie uz1 o rezolutnym wyglądzie, każdemu z nich usługiwał sprawnie kaprals lub dwaj równie dobrze się spisujący starsi szeregowcy. ' Przy pierwszym stole, obok którego musiało przemaszerować na początku to zszokowane szkoleniowe stado, zajmował miejsce, 8111 z twarzą wyrażającą pewnoŁć siebie, a zarazem znużenie rutyną, m1' porucznik Wagner. Rozkazywał każdemu po kolei z niezmąconą wa wytrwałoŁcią: ' r01 - Proszę rozłożyć na podłodze cały swój ekwipunek. Rozebrać nlc 82 a. Trzymać w ręku tylko dokumenty marszowe. No i prze- |ię do przodu. Klamoty zabierzecie później, gdy je przejrzę. , drugim stołem, zgodnie z rozkazem, urzędował doktor bcrger, który miał dokonywać wstępnych medycznych usta-trzymującym się przed nim, całkowicie gołym mężczyznom l jedno jedyne rutynowe pytanie: l Cierpi pan na chorobę, która w jakiŁ sposób mogłaby utrud-»ykonywanie nakładanych na pana coraz cięższych obowiąz-l takie pytanie, zgodnie z oczekiwaniami, odpowiedź była przecząca. połączonych stołach trzecim i czwartym siedzieli majoro- istor i Pollandt z wyłożonymi przed nimi różnorakimi listami. usze, ciągle jeszcze nadzy, podawali nazwisko, stopień woj-i jednostkę, przedstawiając SWOJC dokumenty marszowe. ino przy tym uwagę na ich postawę, wymowę i sylwetkę, czując znaczenie do pierwszego wrażenia. Obydwaj majorowie lii pytania jednoczeŁnie. ^ŹZlustrowawszy badawczym spojrzeniem ludzi, listy i dokumenty IBowe, Kastor i Pollandt z właŁciwą im złudną pewnoŁcią siebie |(nywali wyboru. Chodziło tu raptem o przeprowadzenie wstępnego podziału na IR grupy, A i B. Uczestnicy kursu żywili błędne przekonanie, że |f.podział służy tylko celom zakwaterowania. ^ÓSinger, który kręcił się po hali gimnastycznej, by każdej chwili ^i,pomocą kapitanowi lekarzowi, nie orientował się w całej tej cedurze, patrzył na to wszystko jak wół na malowane wrota. Po zakończeniu owej defilady uczestnicy kursu mogli wreszcie nać po swoje manele i ekwipunek. Skupili się w grupach A i B, y sierżant sztabowy Schulz przejął nad nimi opiekę i zaprowa-i kwatery. swój ekwipunek. Rozebr . Pierwszy dzień przyjazdu kursantów był w porównaniu z dru-B względnie spokojny, gdyż główny napór nowicjuszy miał właŁnie ysce drugiego dnia. Wieczorem starszy szeregowiec Singer poda-ikawę w hali gimnastycznej nieco już znużonym czterem ofice-B-oczywiŁcie za przyzwoleniem starszego kaprala Gernera. Przy-rfduży termos z mocną, prawdziwą kawą, pochodzącą z zapasów 83 pułkownika, co stanowiło jak gdyby pozdrowienie od niego. T cztery filiżanki i spodeczki. ' - Mała przerwa! zarządził jeden z majorów. Nastał przyjemny kwadrans. Goii nowicjusze mogli usiąŁć podłodze, a niektórzy z nich podłożyli sobie pod siedzenie s< dokumenty marszowe. | Gdy gorąca kawa parowała w filiżankach oficerów. Sin zwrócił się do doktora Kónigsbergera: - Czy może mi pan wyjaŁnić, co się tu właŁciwie dzieje? - Pan prawdopodobnie tego nie pojmie - wyraził przypusz nie Kónigsberger z pełnym zrozumienia uŁmiechem. - Ja poć kowo też tego nie pojmowałem, mój drogi. Minęły miesiące, zaź się zorientowałem, że prawie wszystko, co się tutaj odbywa, wpra' człowieka w osłupienie. Nasi majorowie dzielą tu pomiędzy sk. każdą rzecz, nawet taką. która jest niepodzielna. - Ale co to ma na celu? - Singer wyraźnie za wiele soi. pozwalał. - Cel jest przejrzysty! To, co nasi majorowie sobie uknuli, kro ko rzecz ujmując, wygląda tak: przed rozpoczęciem szkolenia twór dwie grupy, oznaczając je literami A i B, co ma charakter całkr neutralny. Ale już wkrótce grupy przyjmą nazwę pierwsza i dru z czego wynikają pewne przewartoŁciowania i podziały. - I wtedy próbuje się - Singer uznał za wskazane, by to powii. dzieć - nastawić jednych przeciwko drugim, tak? - Mniej więcej się zgadza - potwierdził lekarz. - Kolegów teg( samego pułku rozdziela się. czyniąc z nich już tylko HkcyjnycL przyjaciół; lepsi trafiają zazwyczaj do grupy docelowej numer dwa.j A ponieważ ludzie z numeru dwa dążą do tego, by za wszelką cem stać się ludźmi numer jeden, można się liczyć ze wszystkimi gwai-1 townymi poczynaniami z ich strony. ! Diabelski pomysł - zauważył Singer. - Psychologicznie jest to uzasadnione, wkalkulowane zręcznie w ludzkie postawy - przyznał lekarz. - I zakładam, że skutków takich poczynań nie da się uniknąć. Toteż należy zachować jak najdalej idącą ostrożnoŁć. Ciągle jeszcze trwała przerwa na kawę. Przeciągała się nieco; serwowany napój był ciemnobrązowy i smakował wyŁmienicie. Na-wet porucznik Wagner był odprężony i sprawiał całkiem ludzkie wrażenie. Majorowie, pijąc kawę, przerzucali nieustannie leżące przed nimi dokumenty. Zjawiła się nagle, początkowo przez nikogo nie zauważona, drowienie od niego. Ta majorów. awicjusze mogli usiąŁć^ sobie pod siedzenie sv mankach oficerów, Sit tu właŁciwie dzieje? lie - wyraził przypusa uŁmiechem. - Ja poci '. Minęły miesiące, zaq ię tutaj odbywa, wprai Izielą tu pomiędzy się izielna. wyraźnie za wiele rowie sobie uknuli, zżęciem szkolenia twe Źo ma charakter całt nazwę pierwsza i dr a i podziały. wskazane, by to pow :, tak'? lekarz. - Kolegów te h już tylko fikcyjny docelowej numer " ;go