... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dunkin nie spojrzał bezpośrednio na Deudermonta, lecz przyjrzał się pokładowi, a jego przebiegły uśmiech poszerzał się, gdy spoglądał na nerwową załogę. – Ach – jęknął podejrzliwie. – Nie powiedziałeś im. Deudermont nawet nie mrugnął. – Nie ciągnąłbyś ich chyba na wyspę z legend bez opowiedzenia im o owych legendach? – zapytał przebiegle Dunkin. – Ten facet uwielbia intrygi – wyszeptała Catti-brie do Drizzta. – On uwielbia kłopoty – odszepnął Drizzt. Deudermont spędził długą chwilę, przyglądając się Dunkinowi. Stanowcze spojrzenie kapitana pozbawiło niskiego mężczyznę głupawego uśmieszku. Następnie Deudermont spojrzał na Drizzta – zawsze na niego patrzył, gdy potrzebował wsparcia – oraz Catti-brie, i żadne z nich nie wydawało się martwić zbytnio złowieszczymi słowami Dunkina. Wzmocniony ich pewnością kapitan odwrócił się do Harkle'a, który jak zwykle wydawał się roztargniony, jakby nawet nie słyszał rozmowy. Reszta załogi, przynajmniej ci blisko koła sterowego, słyszeli ją i Deudermont zauważył pośród nich niejeden nerwowy ruch. – Bez opowiedzenia nam o czym? – zapytał bez ogródek Robillard. – Jaka jest największa tajemnica Caerwich? – Ach, kapitanie Deudermoncie – powiedział Dunkin z pełnym rozczarowania westchnieniem. – Caerwich – Deudermont zaczął cicho – może być nie więcej jak legendą. Niewielu twierdzi, że tam było, bowiem jest daleko, daleko od wszelkich cywilizowanych ziem. – Tyle już wiemy – stwierdził Robillard. – Jeśli jednak jest to tylko legenda i będziemy żeglować po pustych wodach, dopóki nie zostaniemy zmuszeni do powrotu, to nie wróży to nic złego dla Duszka Morskiego. O czym więc wspomina ten mizerny robak? Deudermont spojrzał twardo na Dunkina, pragnąc w tym momencie go udusić. – Niektórzy z tych, którzy tam byli – zaczął kapitan, starannie dobierając słowa – twierdzą, że doświadczyli niezwykłych wizji. – Nawiedzona! – przerwał dramatycznie Dunkin. – Caerwich jest nawiedzoną wyspą – obwieścił, tańcząc dookoła, by rzucać szaleńcze spojrzenia na wszystkich otaczających go członków załogi. – Statki widma oraz wiedźmy! – Dość – powiedział Drizzt do mężczyzny. – Zamknij pysk – dodała Catti-brie. Dunkin rzeczywiście się zamknął, odwzajemnił jednak wzrok młodej kobiety, z wyższością uważając, że zwyciężył. – To są plotki – powiedział głośno Deudermont. – Plotki, które bym wam przekazał, gdybyśmy dotarli do Wyngate, lecz nie wcześniej. – Kapitan przerwał i znów się rozejrzał, tym razem jego twarz błagała o przyjaźń oraz lojalność ze strony tych ludzi, którzy byli z nim od tak dawna. – Powiedziałbym wam – nalegał i wszyscy na pokładzie, może za wyjątkiem Dunkina, wierzyli mu. – Rejs ten nie odbywa się dla Waterdeep ani przeciwko jakimkolwiek piratom – ciągnął Deudermont. – Odbywa się dla mnie, jest czymś, co muszę zrobić w związku z incydentem na ulicy Doków. Być może Duszek Morski dopłynie do kłopotów, być może do odpowiedzi, muszę jednak się tam udać, niezależnie od konsekwencji. Nie zmusiłbym żadnego z was do popłynięcia ze mną. Zaciągnęliście się, by ścigać piratów i byliście najlepszą załogą, jakiej mógłby pragnąć jakikolwiek kapitan. Znów nastąpiła przerwa, długa, podczas której kapitan spoglądał po kolei na każdego z członków załogi, na końcu zaś na Catti-brie oraz Drizzta. – Każdy, kto nie życzy sobie płynąć na Caerwich, może wysiąść w Wyngate – zaproponował Deudermont. Była to niezwykła oferta, na którą oczy załogi powiększyły się ze zdumienia. – Otrzymacie zapłatę za czas spędzony na pokładzie Duszka Morskiego, plus premię z moich osobistych skrzyń. Kiedy wrócimy... – Jeśli wrócicie – wtrącił się Dunkin, jednak Deudermont po prostu zignorował wichrzyciela. – Kiedy wrócimy – powtórzył Deudermont bardziej stanowczo – zabierzemy was w Wyngate. Nie będą zadawane żadne pytania na temat lojalności i nie będzie żadnych kar ze strony tych, którzy popłynęli na Caerwich. Robillard parsknął. – Czy każda wyspa nie jest nawiedzona? – spytał ze śmiechem. – Gdyby żeglarz miał wierzyć w każdą plotkę, nie ośmieliłby się w ogóle pływać po Wybrzeżu Mieczy. Potwory morskie z Waterdeep! Spiralne węże z Ruathymu! Piraci z Nelanther! – W tym ostatnim jest sporo prawdy! – wtrącił jeden z marynarzy i wszyscy wybuchnęli szczerym śmiechem. – Tak jest! – odparł Robillard. – Wygląda na to, że niektóre z plotek mogą być prawdziwe. – A jeśli Caerwich jest nawiedzona? – zapytał inny żeglarz. – To przybijemy o poranku – odpowiedział Waillan, przewieszając się przez reling pokładu rufowego – i odpłyniemy po południu. – I zostawimy noc dla widm! – dokończył jeszcze inny mężczyzna, znów przy wtórze szczerego śmiechu. Deudermont był naprawdę wdzięczny, zwłaszcza Robillardowi, od którego kapitan nigdy nie spodziewałby się takiego wsparcia. Kiedy ogłoszono następnie dokonywanie spisu, ani jeden z członków załogi Duszka Morskiego nie zamierzał wysiąść w Wyngate. Dunkin słuchał tego wszystkiego z czystym zdumieniem. Starał się wtrącać paskudne uzupełnienia do plotek o nawiedzonej Caerwich, opowieści o pozbawianiu głów i tym podobne, lecz za każdym razem był zakrzykiwany lub wyśmiewany. Drizzt i Catti-brie nie byli zaskoczeni jednomyślnym poparciem dla Deudermonta. Oboje wiedzieli, że załoga Duszka Morskiego była ze sobą wystarczająco długo, by stać się prawdziwymi przyjaciółmi. Dwójka towarzyszy miała wystarczająco wiele doświadczeń z przyjaźnią, by rozumieć lojalność. – Cóż, ja zamierzam wysiąść w Wyngate – powiedział w końcu zdenerwowany Dunkin. – Nie podążę za nikim na nawiedzoną Caerwich. – A kto dał ci kiedykolwiek taki wybór? – spytał go Drizzt. – Kapitan Deudermont powiedział właśnie... – zaczął Dunkin, obracając się do Deudermonta i wymierzając w niego oskarżające palec. Słowa utkwiły mu jednak w gardle, bowiem kwaśna mina Deudermonta wyjaśniała, że oferta nie była przeznaczona dla niego. – Nie możecie mnie tu trzymać! – zaprotestował Dunkin. – Jestem emisariuszem jego tyrańskości. Powinienem był zostać wypuszczony w Mintarn. – Mogłeś zostać zabity na Przystani Mintarn – przypomniał mu Drizzt. – Zostaniesz wypuszczony w Mintam – obiecał Deudermont. Dunkin wiedział, co to oznacza. – Gdzie będziemy mogli przeprowadzić odpowiednie dochodzenie co do twojego udziału w próbie zasadzki na Duszka Morskiego – ciągnął Deudermont. – Nic nie zrobiłem! – krzyknął Dunkin, ciągnąc się za ucho. – Możliwe, że zaraz po tym, jak poinformowałeś mnie, iż obecność Drizzta na pokładzie Duszka Morskiego powstrzymuje ataki piratów, zaaranżowałeś zniknięcie Drizzta z naszego okrętu – powiedział Deudermont. – Niemal zostałem zabity w tej właśnie zasadzce! – ryknął w proteście Dunkin