... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Paris, wchodzc, zauwa|yBa, |e twarz Aida a| poja[niaBa na widok Indii, i pomy[laBa, |e przynajmniej jedna z jej sukienek na co[ si przyda. 275 Marisa, która wkroczyBa do salonu zaraz za dziewcztami, ze zdumieniem zmierzyBa je wzrokiem. Paris, w biaBym wieczorowym |akiecie o prostym kroju, uszytym z satyny, i w czarnej spódnicy, wygldaBa fantastycznie - Marisa poczuBa si jak przebieraniec w dBugiej, faBdzistej sukni od Valentina, uszytej z niebieskiej organ-dyny. A jeszcze niedawno, kiedy j kupowaBa, wydawaBa jej si tak niesBychanie kobieca. Do diabBa. A India wyglda przeuroczo! Do diabBa i do cholery, my[laBa Marisa. Nie przywykBa, |eby kto[ j przymiewaB wygldem. Syn Ricardiego z kafejki, który przechodziB przeszkolenie przed objciem stanowiska starszego kelnera w hotelu, podaB szampana. Marisa uwa|nie przygldaBa si, jak Fabrizio rozmawia z Paris i z Indi... nie, pomyliBa si. Jego u[miech byB po prostu swobodny, a jej - niewinny. Ulga byBa du|o wiksza, ni| si spodziewaBa. Niania przyprowadziBa dzieci w pi|amkach. DostaBy po kropelce szampana i po czekoladce, a potem Aldo i Fabrizio zanie[li je do Bó|ek. Rozmowa przy kolacji toczyBa si wartko i wesoBo, tym razem bez |adnych krpujcych przerw. Marisa darowaBa sobie k[liwe uwagi, a Aldo, siedzcy midzy Indi a Renat, nie wyró|niaB |adnej z dziewczt szczególnymi wzgldami. Po kolacji przeszli do saloniku na kaw. Noc byBa ciepBa i cicha - okna otwarto na o[cie|, by wpu[ci [wie|e wieczorne powietrze. Wszyscy wyszli na dwór, by popatrze na ksi|yc w peBni, odbijajcy si w spokojnych wodach zatoki. Renata wziBa Aida pod rk i czekaBa, |eby si pierwszy odezwaB. Je[li chce si jej o[wiadczy, ta noc jest po prostu idealna, pomy[laBa. - Gdzie si wybierasz na lato? - spytaB. - Na Sardyni czy na poBudnie Francji? - Jeszcze nie wiem - zdziwiBa si; nie to pytanie spodziewaBa si usBysze. - Bohanowie zaprosili mnie, |ebym do nich przyjechaBa do Antibes, ale jeszcze si nie zdecydowaBam. - Powinna[ jecha, Renato. Na pewno bdzie przyjemnie. - Tak. By mo|e pojad - odpowiedziaBa pokornie. - A ty, Aldo? - Ja? Obawiam si, |e przez dBugi czas nie bd miaB |adnych wakacji... dopóki hotel nie zacznie sprawnie funkcjonowa