... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Kornel Abranyi wita Franciszka płynną, elegancką irancuszczyzną. Okazuje się, że spędził rok w Paryżu jako uczeń Chopina i Kalkbrennera. Jest swobodny i wesoły, proponuje Franciszkowi szereg rozrywek, ale Liszt woli przyłączyć się do Erkela i razem z nim uda- je się do warsztatu fortepianów pana Beregszaszi, pierw- szej węgierskiej manufaktury, w której .powstają instru- menty klawiszowe. Franciszek siada do jednego z for- tepianów. Dopiero teraz uświadamia sobie ze zdumie- niem, jak dawno nie grał. Improwizuje więc z tym większą radością, przywołując dawne wspomnienia. Er- kel nie lubi chwalić, ale tym razem wykrzykuje z nie- zwykłym u niego entuzjazmem: — Niech pan nie pozbywa się tego instrumentu, pa- nie Beregszaszi, bo dotykała go ręka, jakiej drugiej nie ma i nie będzie na całym świecie! Popołudnie także spędzają razem. Rozpoczynają się próby Mszy, Erkel słucha w skupieniu, chrząka, a po- lem — ku największemu zdumieniu przyjaciół — uśmiecha się: — Możliwe, że pan Liszt modlił się, kreśląc nuty Mszy, ale że podczas prób będzie ją przeklinał, to pew- ne. 453 Praca rzeczywiście jest ciężka. Chór przywykł do sty- lu wykonawczego towarzystw śpiewaczych, do swobody w zakresie rytmu i tempa, a tymczasem tu wymagana jest precyzja, kryształowa czystość, dokładność we wszy- stkim. Po pracy z przeciętnymi dyrygentami kółek śpie- waczych muszą teraz sprostać oczekiwaniom jednego. z najbardziej wymagających dyrygentów świata. Atmo- sfera staje się coraz bardziej napięta i w każdej chwili grozi zerwaniem współpracy, gdy Franciszek jednym. gestem łagodzi nieprzyjemny nastrój: zaprasza wszyst- kich muzyków i śpiewaków do restauracji ogródkowej „Komló", gdzie gospodarzem jest Cygan Ferkó Patika- rius. Przyjęcie zmienia się w huczną zabawę, o której; następnego dnia mówi całe miasto. Całe miasto obiega też anegdota, jak to Liszt usiłował zapłacić Ferkó Pa- tikariusowi i wcisnął mu do ręki sto forintów. Ferkó — opowiadano sobie — z książęcą dumą oddał banknot,. mówiąc, iż nie przyjmie pieniędzy — od kolegi! W ogóle w mieście zaczyna dziać się coś dziwnego.. Na ulicach pojawiły się szamerowane stroje węgierskie.. Skąd i w jaki sposób? Wszak rząd Bacha wyraźnie za- bronił — pod karą chłosty, a nawet aresztu — przecho- wywać pamiątki rebelii: kołpak kossuthowski, paradne- stroje węgierskie, sznurowane dolmany. Kto podpowie- dział tym setkom Węgrów, że w obecności Franciszka Liszta komisarzowi policji niezręcznie będzie karać za. naruszenie porządku publicznego spokojnych przecho- dniów, których jedyną przewiną jest noszenie sznuro- wanych dolmanów, modnych przed stu laty? We wszystkich witrynach pojawiły się portrety Lisz- ta. Tu otoczone wieńcem laurowym, tam przyozdobione- tylko polnym kwiatem, ale są wszędzie. Przystają przed. nimi prości ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, że- Sonato, h-moll jest jednym z najważniejszych filarów muzyki wieku, że Preludia czy Symfonia fanstowska. zapoczątkowały nową epokę w historii muzyki, prości- ludzie, nieświadomi tego, iż Rapsodie wprowadziły We— 454 gry do muzycznej świadomości Europy, prości, bez- imienni ludzie stają przed witrynami i mówią: — Przyjechał do kraju. Jest między nami. Zaczyna się nowe życie. Miasto, które w dniu przyjazdu wydawało mu się dziwnie obce i ciche, teraz jakby obudziło się i zaczęło •tętnić życiem. Franciszek znów jest niezwykle zajęty: próba w Ostrzyhomiu, potem statkiem powrót do Pesz- tu, uroczyste przyjęcie w pałacu Koracsonyich, wieczór •muzyczny w domu dyrektora Breuera, gdzie wraz z •Singerem, członkiem orkiestry weimarskiej, ale z po- chodzenia Węgrem, grają sonaty aż do świtu. Następne- go dnia Franciszek prezentuje się jako dyrygent wier- nym jednej ze śródmiejskich parafii: dyryguje Mszą Mihałya Mosonyi. I wreszcie 26 sierpnia 1856 o godzi- nie wpół do czwartej po .południu odbywa się otwarta próba generalna Mszy Ostrzyhomskiej w Muzeum Na- rodowym. Ceny biletów są dość wysokie, ale i tak o każde wolne miejsce toczą się prawdziwe boje