... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. - zaczął Kris i nagle przyszło mu coś na myśl. - Poczekaj no chwilkę - przymknął oczy i wezwał myślą Tantrisa, Odpowiedź wywołała na jego ustach półuśmiech, choć zachował okruch współczucia dla Talii, - Niedługo wróci - powiadomił zaintrygowanego Skifa. - Kiedy poczuje się mniej... powiedzmy... nieswojo. To poirytowało Skifa. - A cóż właściwie ma to oznaczać? - Skifie, twoja Cymry jest klaczą. - To ogólnie wiadome. - Rolan jest ogierem, który od kilku miesięcy nie znajdował się pobliżu żadnej klaczy. Darem Talii, gwoli przypomnienia, jest Empatia i odmiennie niż to było w naszym przypadku - jak powiada - Rolan jest zawsze z nią. "Na dnie umysłu", jak to określa. - Co? - wykrzyknął zdumiony Skif i nagle doznał olśnienia. - Ho, ho. Zapomniałem o pewnym naszym eksperymenciku; nie można odgrodzić się od Towarzysza, jeśli łączy was tak ścisła więź, prawda? - Właśnie. Na tym poziomie, nie można. Dodając do tego rodzaj Daru, który posiada, to jeszcze bardziej... przytłaczające. O ile sobie przypominam, ledwie potrafisz posługiwać się myślmową, prawda? Zatem to chroni ciebie przed igraszkami Cymry. Nie odnosi się to jednak do Talii. Chichot Skifa był nieco wyzuty ze współczucia. - Szkoda, że twój Tantris nie jest klaczą. - To samo przyszło mi już na myśl raz, czy dwa razy - przyznał Kris, także wybuchając śmiechem. Skif raptownie się uspokoił. - Posłuchaj, Krisie, wiem, że wtykam nos w nie swoje sprawy, lecz czy ty i Talia... no wiesz...? - Do licha, istotnie wtykasz nos w nie swoje sprawy - powiedział spokojnie Kris. Spodziewał się tego pytania i zakładał, że Skif czeka tylko na okazję, kiedy zostaną sam na sam. - A więc, dlaczego pytasz? - Krisie, mój zawód opiera się na spostrzegawczości. Zauważyłem, że choć nie gruchacie do siebie jak para zalotnych gołębi, to jednak nigdy nie widziałem, byście zachowywali się w obecności kogokolwiek tak swobodnie, jak wobec siebie... - Skif przerwał i zamilkł. - Zamierzasz jeszcze coś dodać, to jasne, widzę to po tobie. A więc śmiało. - Jestem to winny Dirkowi. Zawdzięczam mu życie; powinien był zostawić nas, gdy wraz z Cymry zsunęliśmy się do wąwozu podczas mojej praktyki. Nie mógł stwierdzić, czy jeszcze żyjemy. Stał i czekał i z każdą chwilą ścieżkę coraz bardziej wymywało spod jego stóp. A jednak nie odszedł. Tak długo szukał w strumieniach lejącej się z nieba wody, aż nas odnalazł - gdyby nie on, nie byłoby nas tutaj. Jeśli ktoś napomknie o Talii, zachowuje się dziwacznie. Zaczęło się to z chwilą waszego wyjazdu i jest coraz gorzej. Stary, kochany, "obojętny-na-niewiasty" Dirk o mało nie wyrwał mi własnoręcznie serca z piersi i mnie nim nie nakarmił, gdy nie mogłem powiedzieć mu o Talii nic poza pogłoskami. Nie postawiłbym w zakładzie mej nadziei na przyszłość w Niebiesiech, że chodziło mu o twoje bezpieczeństwo. A więc, jeśli jesteście dla siebie czymś więcej niż tylko przyjaciółmi, chcę wiedzieć. Może uda mi się obwieścić mu to delikatnie. - O, bogowie - Kris powiedział słabym głosem. - O, bogowie. Nie wiem, Skifie... To znaczy, wiem, co ja czuję - jestem z niej całkiem zadowolony, to wszystko. Jednak me wiem, co ona czuje. Boję się to sprawdzać. - Podejrzewam, że nie powiedziałeś mi wszystkiego - odparł Skif. - Chcesz wyspowiadać się ze wszystkiego? - Bogowie... lepiej sięgnę kilka lat wstecz... Zrozum: Dirk dlatego udaje, że niewiasty są mu obojętne, bo tak bardzo został skrzywdzony, że o włos, a by się sam zabił. Wszystko przez tę ladacznicę, lady Naril. Stało się to, gdy po raz pierwszy zostaliśmy przydzieleni do Dworu. Chciała podbić mnie, ja nie miałem na to ochoty, a więc wykorzystała Dirka, by do mnie dotrzeć. - Nawet mi nie mów. Udawała słodkie niewiniątko przed nim. I ze mną próbowała tego samego, lecz ostrzeżono mnie zawczasu. - Żałuję, że Dirka nikt nie ostrzegł. Zanim połapałem się, co się dzieje, już było za późno. Był jak ryba złowiona na wędkę. Wykorzystała go, by się ze mną spotkać, i postawiła mi ultimatum: albo będę jej pieskiem pokojowym, albo uczyni z życia Dirka piekło. Niestety, nie wzięła pod uwagę tego, że Dirk był zazdrosny, nie tylko oddany. Trzymał się w zasięgu głosu i słyszał wszystko. - Dobrzy bogowie! - zawołał Skif i na nic więcej nie mógł się zdobyć. - Istotnie! - Kris przymknął oczy, próbując wypędzić z pamięci obraz Dirka, kiedy stanął przed nimi. Wyglądał upiornie, nawet jego oczy były martwe. Jednak to, co potem nastąpiło, okazało się jeszcze gorsze. Kris pośpiesznie ich opuścił, a kiedy się oddalił, Naril zniszczyła Dirka. Gdyby coś takiego podejrzewał, nigdy nie zostawiłby ich sam na sam... - Jednak... - Był wstrząśnięty, dogłębnie wstrząśnięty. Myślę, że to dzięki Ahrodi nie rzucił się do rzeki jeszcze tej samej nocy. A teraz ty powiadasz, że zachowuje się jak... - Jak mężczyzna związany na całe życie, jeśli chcesz znać prawdę, o krok od obsesji. - Talia sprawiała podobne wrażenie, lecz teraz... po prostu nie wiem, Skifie. Zaczęliśmy... sypiać razem podczas wichury. Sprawy zaczęły się komplikować jeszcze bardziej - nie mogę się w to zagłębiać - i teraz nie wiem, co ona czuje