... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Zanim dym się rozwiał, Kali siedział już na antylopie i rozcinał jej brzuch nożem Gebhra. Staś podszedł ku niemu chcąc się bliżej zwierzęciu przypatrzyć - i wielkie było jego zdziwienie, gdy po chwili młody Murzyn podał mu zakrwawionymi rękoma dymiącą jeszcze wątrobę antylopy. - Dlaczego mi to dajesz? - zapytał. - Msuri, msuri! Bwana kubwa jeść zaraz. - Zjedzże sam! - odpowiedział Staś, oburzony propozycją. Kali nie dał sobie tego dwa razy powtarzać, lecz natychmiast począł rwać zębami wątrobę i łykać z chciwością surowe kawały, a widząc, że Staś patrzy na niego z obrzydzeniem, nie przestawał między jednym a drugim sykiem powtarzać: "Msuri! msuri!" Zjadł w ten sposób przeszło pół wątroby, po czym zabrał się do oprawiania antylopy. Czynił to nadzwyczaj szybko i umiejętnie, tak że niebawem skóra była zdjęta i udziec oddzielony od grzbietu. Wówczas Staś, zdziwiony nieco, że Saba nie znalazł się przy tej robocie, gwizdnął na niego, by zaprosić go na walną ucztę z przednich części zwierzęcia. Lecz Saba nie pojawił się wcale, natomiast schylony nad antylopą Kali podniósł głowę i rzekł: - Wielki pies polecieć za bawołem. - Widziałeś? - zapytał Staś. - Kali widzieć. To rzekłszy założył na głowę polędwicę antylopy, a dwa udźce na ramiona i ruszył do wąwozu. Staś gwizdnął jeszcze kilka razy i czekał, ale widząc, że czyni to na próżno, poszedł za nim. W wąwozie Mea zajęta już była ścinaniem cierni na zeribę, Nel zaś skubiąc swymi małymi paluszkami ostatnią pentarkę zapytała: - Czy to na Sabę gwizdałeś? on poleciał za wami. - Poleciał za bawołem, którego postrzeliłem, i jestem bardzo niespokojny - odpowiedział Staś. -To są zwierzęta ogromnie zawzięte, a tak silne, że lew nawet boi się na nie napadać. Z Sabą może być źle, jeśli rozpocznie walkę z takim przeciwnikiem. Usłyszawszy to Nel zaniepokoiła się bardzo i oświadczyła, że nie pójdzie spać, póki Saba nie wróci. Staś widząc jej zmartwienie zły był na siebie, że nie zataił przed nią niebezpieczeństwa, i począł ją pocieszać. - Poszedłbym za nimi ze strzelbą - mówił - ale muszą już być bardzo daleko, a wkrótce zapadnie noc i ślady staną się niewidzialne. Bawół jest mocno strzelony i mam nadzieję, że padnie. W każdym razie osłabi go utrata krwi i jeśli nawet rzuci się na Sabę, to Saba potrafi uciec... Tak! Wróci może dopiero w nocy, ale wróci na pewno. I mówiąc to sam nie bardzo wierzył we własne słowa, pamiętał bowiem, co czytywał o niesłychanej mściwości afrykańskiego bawołu, który nawet ciężko ranny obiega kołem i zasadza się przy ścieżce, którą idzie myśliwy, a potem atakuje niespodzianie, porywa go na rogi i wyrzuca w górę. Z Sabą mogło się wydarzyć coś podobnego, nie mówiąc o innych niebezpieczeństwach, które groziły mu w powrotnej drodze - w nocy. Jakoż niebawem noc zapadła. Kali i Mea urządzili zeribę, rozpalili ogień i zajęli się wieczerzą. Saba nie wracał. Nel strapiona była coraz więcej i w końcu zaczęła płakać. Staś zmusił ją nieledwie, żeby się położyła, obiecując, że będzie czekał na Sabę, a jak tylko się rozwidni, pójdzie sam go szukać i przyprowadzi. Nel poszła wprawdzie pod namiot, ale co chwila wychylała główkę spod jego skrzydeł pytając, czy pies nie wrócił. Sen zmorzył ją dopiero po północy, gdy Mea wyszła, by zastąpić Kalego, który czuwał nad ogniem. - Czemu córka księżyca płakać? - zapytał Stasia młody Murzyn, gdy obaj pokładli się do snu na czaprakach. - Kali tego nie chce. - Żal jej Saby, którego bawół pewno zabił. - A może nie zabił - odrzekł czarny chłopak. Po czym umilkł i Staś zasnął głęboko. Było jednak jeszcze ciemno, gdy się obudził, albowiem począł mu dokuczać chłód. Ogień przygasł. Mea, która miała go pilnować, zdrzemnęła się i od pewnego czasu przestała dorzucać chrustu na węgle. Wojłok, na którym spał Kali, był pusty. Staś sam dorzucił paliwa, po czym trącił Murzynkę i spytał: - Gdzie jest Kali? Chwilę patrzyła na niego nieprzytomnie, po czym roztrzeźwiwszy się należycie, rzekła: - Kali wziął miecz Gebhra i poszedł za zeribę. Myślałam, że chce naciąć więcej chrustu, ale on wcale nie wrócił. - Dawno wyszedł? - Dawno. Staś czekał przez pewien czas, ale gdy Murzyna nie było długo widać, mimo woli zadał sobie pytanie: - Uciekł? I serce ścisnęło mu się przykrym uczuciem, jakie budzi zawsze niewdzięczność ludzka