... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Sytuacja krańcowo przeciwna powstałaby po nocnej stronie Ziemi, do której przez dwa tygodnie nie docierałby żaden promień Słońca. Tu znów powstałyby warunki arktyczne. Przy takim rytmie okresów ciemności i światła, na Księżycu temperatury dochodzą do 120 stopni ciepła w czasie księżycowego dnia i 130 stopni zimna w księżycowe noce. Co prawda na Ziemi zapewne nie występowałyby aż tak skrajne temperatury, gdyż atmosfera ziemska przytłumiłaby promieniowanie słoneczne, w każdym razie w porównaniu do bezatmosferowych warunków na Księżycu, a także dlatego że atmosfera po stronie nocnej mogłaby zmagazynować pewną ilość ciepła i opóźnić wypromieniowanie ciepła zawartego w skorupie ziemskiej. Niemniej sytuacja byłaby w najwyższym stopniu nieprzyjemna i w naszym pojęciu dosyć beznadziejna. Oddziaływaniu atmosfery bowiem tłumiącemu krańcowość wahań temperatury towarzyszyłby bardzo nieprzyjemny skutek uboczny. Mianowicie w opisanych warunkach dałyby się we znaki na Ziemi bardzo gwałtowne ruchy prądów w atmosferze, ponieważ wskutek różnic temperatury powietrze przepływałoby stale z przegrzanych rejonów dziennych w zimne tereny nocne. Wprawdzie prowadziłoby to również do pewnego wyrównania temperatur, ale jednocześnie Ziemię nawiedzałyby nieustannie silne burze o charakterze orkanu. Ale znacznie wcześniej, jeszcze zanim doszłoby aż do takiego stanu, w o wiele już bliższej przyszłości, gdy długość dni wynosić będzie tylko od 30 do 36 dzisiejszych naszych godzin, nasze osobiste samopoczucie bardzo wyraźnie by się pogorszyło, pomimo że zmiany środowiska nie byłyby jeszcze odczuwalne. W sposób dokuczliwy ujawniłoby się wówczas już pewne powiązanie, o którym nikt z nas nic nie wie i którego – pomimo że kieruje i rzutuje na wszystkie funkcje naszego ciała – nie zauważamy, ponieważ sami zbyt głęboko jesteśmy weń uwikłani, aby w ogóle móc na nie spojrzeć bez dystansującego, obiektywizującego naukowego postawienia problemu. Nauka także powiązanie to zauważyła dopiero w ostatnich dwóch dziesiątkach lat i zaledwie zaczyna wnikać w te nowe dziedziny. Chodzi tutaj o zjawisko "zegara biologicznego". Rozumie się przez to fakt, całkowicie nie znany jeszcze do bardzo niedawna, że mijanie się snu i czuwania, aktywności i spoczynku nie jest skutkiem mijania się dnia i nocy. Można by przecież przypuszczać i jeszcze przed kilku laty rzeczywiście nauka tak sądziła, że ludzie i zwierzęta dlatego po pewnym okresie aktywności męczą się i pragną spoczynku, że zapada ciemność. Tymczasem dokładniejsze badania w odizolowanych pomieszczeniach ze sztucznym oświetleniem i zmiennym rytmem okresów ciemności i światła wykazały, że dwudziestoczterogodzinny rytm astronomicznego dnia prawdopodobnie jest wrodzony wszystkim żywym organizmom na Ziemi, także roślinom. Rośliny czy też zwierzęta chowane w laboratoriach bez okien przy stałym sztucznym świetle bądź w ciemnościach także w tych warunkach utrzymują ów rytm faz aktywności i spoczynku, nawet wówczas gdy nigdy same go nie przeżyły, jeżeli rodzice ich wzrastali również w tym samym laboratorium. Doświadczenia przeprowadzane w bunkrach podziemnych na dobrowolnie poddających się tym próbom osobach, przebywających tam nieprzerwanie przez kilka tygodni w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego, udowodniły, że nam również wrodzony jest ten 24-godzinny rytm, niezależnie od wszelkich warunków zewnętrznych. Fakt ten pociąga za sobą szereg konsekwencji o dużym znaczeniu biologicznym