... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nim zdążyła pomyśleć, co robi, Alana podwinęła w górę cienką, bawełnianą koszulkę, zniecierpliwiona nawet tak nieznaczną barierą, ograniczającą jej swobodę dotyku. NIE DOTYKAJ MNIE i .ii. i^vj "VfT/ iVUVlC - Przepraszam — powiedziała zmienionym głosem, nie otwierając oczu. - Nie zdążyłam pomyśleć. - A ja tak. Głos Rafe'a był niski, pieszczotliwy. - Co myślałeś? - szepnęła. - Że jestem kusząca? - Otwórz oczy, to ci powiem. Jego głos był łagodny, kojący jak nieuchwytna pieszczota, przyprawiający o drżenie. Powoli uniosła powieki. Ujrzała swoje dłonie na piersi Rafe'a, smukłe palce otoczone ciemnymi włosami. Jej ręce poruszały się uwodzicielsko, a paznokcie drażniły jego skórę, - O czym myślisz? - spytała, obserwując jego oczy, gdy jej paznokcie wybijały delikatnie zmysłowy rytm. - Myślałem o pierwszym razie, gdy się kochaliśmy. Kiedy rozpiąłem koszulę, spojrzałaś na mnie tak, jakbyś nigdy wcześ- niej nie widziała mężczyzny, a przecież wiedziałem dobrze, że się wychowywałaś z trzema braćmi. A teraz - dodał cicho Rafę - znowu tak na mnie patrzysz. - Naprawdę? - spytała Alana ledwo dosłyszalnie. - Chciałabyś zdjąć mi koszulkę? - spytał Rafę i utkwił w niej wzrok pełen pożądania. - Tak. Alana pochyliła się, żeby musnąć wargami jego usta. Były równie gorące jak jej własne. Uwielbiała ich smak, intensywny i słodki. Poczuła, jak wargi Rafe'a układają się w uśmiech pod wływem jej pieszczoty; potem jego język przemknął kusząco po jej ustach, aż uśmiechnęła się w rewanżu. - Więc na co czekasz? - spytał Rafę. - Zdejmij mi koszulkę. Rozłączył dłonie i uniósł ręce nad głowę. Palce Alany ruszyły w górę po ciele Rafe'a, spychając miękkie fałdy podkoszulka z ramion przez głowę i ręce, aż opadł na bok, odrzucony. Odetchnęła głęboko i wydała przeciągłe westchnienie, kiedy jej dłonie przebiegły swobodnie od czubków palców do talii Rafe'a. Jego oddech przypominał jęk, kiedy ponownie splótł ręce za głową. Alana zawahała się na moment. Potem zaś ciało Rafe'a 164 165 ? ELIZABETH LOWELL zafalowało pod jej dłońmi w niemej prośbie o dotyk. Wyszeptała jego imię i pochyliła się do pocałunku, spragniona pieszczot^ jego języka. Wolno głaskała i tuliła pierś Rafe'a, radując się jego obecnością. Poczuła, jak zadrżał, kiedy paznokciami naparła delikatnie na czubki jego piersi. Opuszki jej palców na zmianę to krążyły pieszczotliwie, to znów lekko pociągały małe, twarde guzki. Język Rafe'a poruszał się zmysłowo w jej ustach, pozbawiał ją oddechu, doprowadzał do zawrotu głowy. Wydając cichy odgłos, Alana uniosła się w poszukiwaniu twardych zarysów ramion Rafe'a, smakując, gryząc i całując jego usta, aż jej wargi zeszły niżej i odnalazły te twarde, męskie sutki, które drażniły jej palce. Lekko zwarła na nich zęby. Poczuła napięcie Rafe'a, poczuła, jak jego ciało sztywnieje, a silne mięśnie ramion twardnieją pod jej dłońmi. Wspomnienia przelatywały jej przez głowę, paląc ogniem. - Dziwne - mruknęła Alana, tuląc policzek do piersi Rafe'a. - Nigdy nie myślałam, że jesteś naprawdę silny, aż do tej burzy i poddasza domku. Rafę uśmiechnął się, chociaż jego palce były splecione aż do bólu. - Miałaś mnie za chucherko? - zapytał cicho, a w jego szorstkim głosie pragnienie mieszało się z rozbawieniem. - Chucherko? Alana roześmiała się z głową na biodrach Rafe'a, potem zaś zaczęła pieścić twarde mięśnie jego pośladków powolnymi ruchami policzka i dłoni. - Nie — powiedziała. - Ale tata miał metr dziewięćdziesiąt, a wszyscy moi bracia w wieku dwunastu lat mierzyli ponad metr osiemdziesiąt. Bob w wieku czternastu lat miał metr dziewięćdziesiąt pięć i ważył sto kilo. ~ Cóż więc pociągało cię w takim chudzinie jak ja? - spytał Rafę. Pytanie to przeszło w jęk, kiedy szorstki koniuszek języka Alany zagłębił się w jego pępku. - Przede wszystkim twoje oczy - szepnęła niewyraźnie, 166 NIE DOTYKAJ MNIE pieszcząc napiętą skórę brzucha Rafe'a. — Czysty bursztyn, wzrok kuguara, i to raczej nie oswojonego. - To sprawiło, że chciałaś mnie udomowić? - Nie. To sprawiło, że chciałam być dzika jak ty. Rafę zacisnął dłonie do bólu. Chciał odpowiedzieć, ale w tym momencie palce Alany zeszły poniżej jego talii, dociera- jąc do twardych mięśni ud. Nie mógł się skupić na niczym prócz jej dotyku i nieznośnego bólu pożądania, wzbierającego tak blisko jej dłoni. - Wtedy tego nie rozumiałam - ciągnęła dalej Alana, uciskając długie mięśnie, które grały pod jej palcami - nie umiałam tego wyjaśnić