... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Tak biegnie ktoś bardzo zmęczony albo prawie stary. Wbiegając po scho- dach, mężczyzna niekiedy przystaje, z trudem lapie oddech. Są to jed- nak krótkie pauzy, mężczyzna wie, że nie ma ani chwili do stracenia. Chrobot klucza w zamku. Skrzypnięcie, drzwi, trzask lańcucha, kroki po puszystym dywanie. Mężczyzna potrącil jakiś mebel, spadl kieliszek, szklo skwierczy pod podeszwą. HAHN z wysilkiem Roman! Obudź się, Roman! Odglosy szamotania, znów spada naczynie. MŁODY HAHN belkotliwie Daj mi spać. Poszli. HAHN Obudź się, Roman. MŁODY HAHN nieco przytomnieje Obrazili się. Bo widzisz: mogą się już obrażać. Wolno im. Zostało morze wódki... trochę wypiłem. Ale nie dałem rady. Pomożesz? HAHN Przestań bredzić. Popatrz na mnie! MŁODY HAHN O! Niedobrze z tobą, stary... Rozepnij kołnierzyk... HAHN Gdzie jest Paluch? MŁODY HAHN A może strzelisz kieliszek koniaku? Poczekaj. Jakby się schylał Postawiłem karafkę przy nodze od stołu. HAHN Pytam się ciebie, gdzie jest Paluch! MŁODY HAHN zniecierpliwiony Rany boskie! Przecież mówię: wyjechał. HAHN Wyjechał? MŁODY HAHN No wyjechał, wyjechał... Złamałeś go. HAHN Ale... ale dlaczego?... Tak po prostu zrezygnował?! MŁODY HAHN Mówił, że nie chce cię okradać, a że to tak właśnie by wy- glądało... że im tam wszystko przetłumaczy w Centrali... Że jesteś dobry. Tyle lat praktyki, autorytet, tralala... tralala... zupełnie zmęczony Zresztą przestań mi zawracać głowę... Chcę spać. HAHN Nie będziesz spał. odgłosy szamotania Co mówił Paluch? MŁODY HAHN ze złością Że jesteś święty i że od jutra powiesi twój obrazek nad łóż- kiem. Odglos uderzenia w twarz. Młody Hahn groźnie Bijesz? Nauczyłeś się, co? Nie umiesz odwyknąć? Ale od- wykniesz. Prędko odwykniesz. HAHN spokojnie O której odjeżdża pociąg do Warszawy? MŁODY HAHN ...Za jakieś dwadzieścia minut... HAHN Pobiegniesz! MŁODY HAHN Ja?... Gdzie?... Po co? HAHN Musisz go zatrzymać! MŁODY HAHN ziewając Nie ma mowy. Nie bój się, nie podłoży ci świni. Może dosta- niesz jeszcze jedną fabrykę? Może kanalizację? Może wodo- ciągi?... Na tym też się nie znasz. HAHN Ubieraj się! MŁODY HAHN Co jest z tobą, stary? Przecież on nie stał pod ścianą ra- tusza?... HAHN Pobiegniesz. MŁODY HAHN No więc pobiegnę, pobiegnę!... I co mu powiem? HAHN Musi wracać... Nie możemy go stracić. On musi wrócić! MŁODY HAHN No dobrze. Dobra. Znajdzie się inny. Za rok, za dwa. HAHN Nie! w rosnącym zdenerwowaniu Ubieraj się! Musi wrócić! MŁODY HAHN Ja już nic nie rozumiem... Teraz? O tej porze? HAHN krzyczy Zatrzymaj go! Zatrzymaj! MŁODY HAHN Za późno! HAHN Dlaczego? MŁODY HAHN Mój zegarek stoi. Popatrz na własny... Odjechał przed godziną. HAHN To okropne! MŁODY HAHN widocznie znalazł butelkę, nalewa Wstydź się, stary. Opuszczasz gości, potem wracasz jakiś roz- mamłany, nie ten sam... prawie serdecznie No, napij się. To ma być dyrektor Hahn? To ma być towa- rzysz Hahn, kawaler Komandorii?... Zdrowie. Wypijają. O tak! Jutro wrócisz do pracy, ochrzanisz tego i owego, zaraz ci ulży. Głowa do góry, dyrektorze Hahn! załamującym się głosem Jeszcze byle pętaczyna nie będzie nam dmuchał w wąsy! Jesz- cze byle inżynierek... HAHN glucho Dość! VI Nazajutrz rano w Korytarzach biurowych. Słychać trzaskanie wielu drzwi, kroki męskie i kobiece, wymianę przelotnych zdań z fachowy- mi terminami. GŁOSY Zosieńko, czy widziałaś inżyniera Stecia?... Chyba jeszcze nie przyszedł. Spił się na pewno u dyrektora Hahna... Panie woź- ny. Panie woźny. Kupił pan kwiaty? Goździki czy róże?... Pan- no Pelu, niech pani mi pomoże w przeniesieniu tej Staro- niowej. U mnie ona jest do niczego... Ciszej. Ciszej: zdaje się, Hahn przyjechał. Kroki dyrektora Hahna. Sprężyste, ale powolne. HAHN co chwila zatrzymuje się, ostrożnie bada atmosferę To wy, Żelechowski. No, jak tam po wczorajszym? Boli gło- wa? ŻELECHOWSKI Nnie, panie dyrektorze, można wytrzymać. Ale to nie byłem ja. Pan dyrektor się pomylił. HAHN Podobno chcecie się żenić z niejaką Wróbel? ŻELECHOWSKI Ja?! Żenić? Niech mnie Bóg broni, towarzyszu dyrektorze. HAHN No dobrze, dobrze... Śmiech Hahna jest dobrotliwy. Znowu kilka kroków, znowu się zatrzymal. Dzień dobry, inżynierze. INŻYNIER Kłaniam się panu dyrektorowi. HAHN Co macie taką niewyraźną minę? INŻYNIER Ja? Niewyraźną? HAHN Wiem, że lubicie bawić się w plotki... Może coś nowego, co? INŻYNIER Ależ, towarzyszu dyrektorze... Ale glos Hahna jest ostry, prawie zirytowany. HAHN Proszę o większą obowiązkowość w pracy. Kawiarnia znajdu- je się w mieście... INŻYNIER Tak jest, towarzyszu dyrektorze. HAHN następne kilkanaście kroków, znowu przystanek Towarzyszu Szydrak. SZYDRAK Słucham, dyrektorze... HAHN O dwunastej odprawa. Proszę zawiadomić wszystkich kie- rowników. SZYDRAK Ale, towarzyszu... HAHN Co? Nie zrozumieliście?... SZYDRAK Zrozumiałem. Tylko, że... HAHN Nie, nie. Żadnych uroczystości w związku z odznaczeniem. Znacie moje zasady? SZYDRAK Tak jest, towarzyszu dyrektorze. HAHN Aha