... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

W koDcu Bó|ko oddali[my, a moi ^ go[cie siedzieli na podBodze i na wannie. I ta anegdota przetrwaBa w naszym pokoleniu: |e zwizek Maka i Doroty zaczB si od wal-ki o Bó|ko - [mieje si Leszek Mazan. - On znalazB w Dorocie oso-Z b, której potrzebowaB - dodaje. - ByB dla niej autorytetem, a to nie byBo Batwe: by kim[ dla Doroty. AkceptowaBa go, a on szukaB w niej wsparcia. Wzajemnie si uzupeBniali. Jedno drugiemu byBo bardzo potrzebne, chocia| nie zawsze okazywali to na zewntrz. ° - Oboje silni, niezale|ni, dawali sobie wolno[, ale byli gBboko zjednoczeni ze sob - wspomina MieczysBaw Czuma. - BywaBem w tej ich malutkiej garsonierze i nigdy nie zapomn pewnej imprezy. To byBy czasy, w których bardzo ci|ko zdobywaBo si papier toaletowy. Wchodz do Bazienki, a tam kilkana[cie rolek papieru, które Dorota z Makiem skd[ przynie[li. PoczuBem tak eufori, |e wziBem te rolki, poszedBem na balkon, zawiesiBem je na barierce i zaczBem rozwija, tak |e caBy blok byB oflagowany. PowiewaBy na wietrze jak sztandary! " i * §§ i grubi HH0:AH=H  Mama  tata» chudzi i grubi" Pamitam t garsonier bardzo dobrze, bo j uwielbiaBam. Gdy mama z Makiem tam si przeprowadzili, miaBam okoBo piciu lat i mieszkaBam z babci na Starowi[lnej. MarzyBam, |e jak dorosn, to kupi sobie garsonier. I koniecznie w bloku. Dla mnie ta garsoniera to byB raj, totalna odmienno[! Zamiast antyków i du|ego mieszkania w kamienicy - byB aneks kuchenny, maBy pokój, w którym staB tapczan (a mo|e tylko le|aB materac?), przykryty futrzakiem, skrzynia na po[ciel wypeBniona po brzegi pustymi butelkami po pepsi i maBa Bazienka, z której nocami dochodziB stukot maszyny do pisania. Jednej rzeczy tam nie lubiBam: windy. BaBam si, |e w jaki[ dziwny sposób winda nie zatrzyma si ani na ósmym pitrze, ani na dziesitym, tylko wyleci gdzie[ poza ten blok razem ze mn. Ja i babcia jezdziBy[my do garsoniery z obiadem w mena|kach dla rodziców, bo oni nie mieli czasu ani chci na gotowanie. A gdy babcia szBa do szpitala, mieszkaBam z nimi. I to byB przedsmak naszego pózniejszego domu na Kapelance. Bez przerwy kBbili si ludzie, nocami siedzieli, rozmawiali, grali w bryd|a, a ja spaBam na Bó|ku polowym za parawanem. ByBam zachwycona, gdy Zbigniew Regucki o drugiej w nocy wsadzaB gBow za parawan i pytaB:  Co tam, Kasia, u ciebie? Idziesz jutro do szkoBy? A mo|e zamiast do szkoBy pojedziesz ze mn na reporta|?". No i jechaBam