... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
To ja zbudowałem jedyny Wehikuł Czasu, jaki kiedykolwiek zbudowano. A oto mój dowód. Tu mam monetę. - Przez chwilę grzebał w kieszeni spodni. - Tu ma pan ćwierć dolara - dolar to moneta Stanów Zjednoczonych Ameryki - oświadczył z dumą, wręczając monetę Strathnaverowi. - Sam się pan przekona, że pochodzi z XX wieku. - Mój Boże! - zawoła) Strathnaver. - l to ma być list uwierzytelniający, jaki sprokurował sobie ten biedaki Ależ to nie jest moneta, panie Gates. Muszę kiedyś nauczyć pana, jak się bije pieniądze. Kiedy projektuje pan sztan-cę, to musi pan odwrócić rysunek, tak] żeby wyszedł jak należy na samej monecie. Pokazał nam monetę i wszyscy mogliśmy się przekonać, że napis istotnie był odwrócony. Było to nędzne fałszer-s’two. - Po prostu napis uległ odwróceniu! - zawołał pan Gates. - Nie mam pojęcia, jak się to stało... Ale co mam zrobić, żebyście rni uwierzyli? - Nic pan nie może zrobić - powiedział Johnson. - Ten łotr pański poprzednik, pokazał mi dziwną maszynkę, którą nazywał Zapalniczką, ale kiedy przyjrzałem się jej bliżej, to okazał* się że w środku był tylko mały knot nasiąknięty naftą i krzesiwo z rusznicy. - W takim razie zabiorę pana ze sobą do moich czasów, bo widzę, że nic innego pana nie przekonał - Ładny pomysł - powiedział pan Strathnaver - ale nigdy nie odciągnie go pan od kominka. - Co takiego? - zawołał Johnson. - Mam porzucić to ciepłe miejsce przy ogniu i błąkać się na mrozie i śniegu, aż kamraci tego łotra napadną mnie gdzieś i zatłuką? Nie mogę powiedzieć, żeby mi się to uśmiechało... - Nie musimy iść daleko - powiedział Gates. - Mój Wehikuł Czasu znajduje się w pobliżu - a poza tym pańscy przyjaciele mogą nam towarzyszyć. Czyżby bał się pan, że słuszność jest po mojej stronie? Choć raz Johnson nie znalazł odpowiedzi. Zerwał się z niezwykłą żywością, wołając o swój płaszcz i kapelusz. - Dobrze! Przyjrzyjmy się temu twojemu Wehikułowi, ty draniu - zagrzmiał. Jako towarzyszy wybrał sobie Dicka Blackaddera i mnie. Nie zrobiliśmy nawet dwudziestu kroków, kiedy natknęliśmy się na ‘Wehikuł Czasu. Przypominał trochę lektykę, trochę wannę, a w niemałym stopniu także wyprostowaną trumnę na kółkach. Gates otworzył klapę f Wehikułu i obaj mężczyźni weszli do środka, zamykając klapę za sobą. Dick i ja przyglądaliśmy się bacznie tajemniczej maszynie, gotowi na wszystkie niespodzianki. Panowała śmiertelna cisza. - Obawiam się, ie Samuelowi coś się stało - powiedział Dick. - Nigdy nie był w stanie milczeć tak długo. Spróbowałem otworzyć klapę Wehikułu, ale nie udało mi się. Ze szczelin i szpar koło drzwi wydobywało się niesamowite światło i stopniowo stawało się coraz jaśniejsze. Przyłożyłem oko do jednej ze szpar i zajrzałem do środka. W środku nie było nikogo. Upiorne światło przybierało na jasności, aż wreszcie rozległ się ogromny huk i cała maszyna rozpadła się w kawałki. Ten Wielki Huk obalił mnie na ziemię, a kiedy się podniosłem, ze zdumieniem ujrzałem Drą Johnsona stojącego wśród szczątków rozbitego Wehikułu. - Nic się panu nie stało, Doktorze? - zapytał Dick podnosząc się z ziemi. - Nie, Mnie - nic. - A gdzie jest pan Gates? - Wydaje się - powiedział Johnson rozglądając się dokoła - że przeniósł się do Wieczności. Potem pomogliśmy mu wrócić do gospody i usadziliśmy go przy kominku, gdzie, jak sobie przypominam, pozostał przez cały wieczór. Był dziwnie milczący i posępny i nie reagował zupełnie na nasze żarty i docinki. Siedział, otulony płaszczem, i nie odzywał się ani słowem. To wszystko, co wiem o tym W/darzeniu, drogi Jerry. W nadziei, że ta relacja przyda Ci się do czegoś, pozostaję szczerze Ci oddany. Twój Timothy Scunthe Do J.O. Baroneta Sir Timothy Scunthe’a 9 września 1772 Drogi Timie! Otrzymałem Twoją opowieść i muszę powiedzieć, że dokładność Twojej pamięci i notatek naprawdę zdumiewa mnie. Nie ulega wątpliwości, że jesteś bardziej powołany do pisania Wspomnień niż ja. Wybornie udało Ci się uchwycić i oddać smoczek tyrad starego żabska, a Twoja relacja jest dokładna niemal w każdym Szczególe. Pozdrów Drą Johnsona ode mnie i poproś go, żeby przysłał mi jakiś interesujący drobiazg, który mógłbym zamieścić w moich Wspomnieniach. Jeśli nie sprawi mu to kłopotu, to nader chętnie usłyszałbym coś więcej o jego Doświadczeniu z tamtego dziwnego wieczora. Z bezgraniczną wdzięcznością pozostaję Szczerze Ci oddany Twój Jer. Botford Ps. Dlaczego w swej relacji napisałeś, że Doktor miał brodawkę na prawym policzku? Mam przed sobą jego miniaturę i wyraźnie widzę, że ma brodawkę na lewym policzku. Twój etc. Jer. Botford Do Wielmożnego Pana Jeremiego Botforda 14 września 1772 Drogi Jerry! Jestem tak bardzo zajęty, iż mogę posłać Ci tylko ten oto króciutki liścik z informacją, że rozmawiałem już z Drem J. i że obiecał przysłać Ci coś ciekawego. „Ale wątpię - powiedział - czy on zechce to wykorzystać”. Czy wiesz, co przez to rozumiał? Bo ja nie. Więcej w kolejnym liście Od Twego szczerze Ci oddanego Timothy Scunthe’a Do Wielmożnego Pana Jeremiego Botforda 15 września 1772 Mój Drogi Jeremi! Trzymając ten list przed lustrem (aby móc go przeczytać), znajdziesz chyba w sobie - jak ufam - odrobinę współczucia dla jego autora. Proszę Cię jednak: Nie uważaj mnie za szaleńca, dopóki nie przeczytasz go do końca i nie zrozumiesz mojej okropnej sytuacji. Wyruszywszy 10 grudnia 1762 roku z dziedzińca kawiarni Crutchwtoda udałem się w podróż w Przyszłość. Wypowiedziałem wiele żartobliwych pomysłów na temat XX wieku - i oto przyszło mi ujrzeć tragedię ich Urzeczywistnienia. Sztuka & Architektura spadły do poziomu Dziecięcych Zabawek, Literatura stała się Wieżą Babel. Moralność zniknęła; Nauka stała się służką Techniki. Głównym zajęciem epoki zdają się być Wojny Światowe, czyli Katastrofy, które człowiek sam ściąga na własną głowę. Podpala się całe miasta i żywcem smaży zamieszkujących je ludzi. W okresach między wojnami ludzie jeżdżą po całym kraju w wielkich powozach napędzanych przez maszyny, które zatruwają powietrze szkodliwymi waporami. Dym przez nie wydzielany, czarny i szkodliwy dla zdrowia, zasnu-wa całe miasta. W XX wieku nie ma ani Piękna, ani Rozumu, ani żadnej Cechy, która dowodziłaby, że Człowiek jest czymś więcej niż bestią. Ale dość już o moim smutnym pobycie w tym ponurym świecie. Jego widok doprowadził mnie niemal do obłędu! Zrozumiałem, że zrobiłem Źle, udając się wraz z panem Gatesem do jego Kraju Okropności, toteż wymyśliłem plan, który miał naprawić mój błąd. Wróciłem z powrotem do listopada 1762 roku i odwiedziłem siebie