... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Ich Bramę najtrudniej było unieszkodliwić, z powodu krwi, którą przelano dla jej otworzenia. Destree wyczuła w pobliżu jakiś ruch. Jasta stanął nad nieprzytomnym Kerisem. - Nadal żarzy się w nim iskierka życia - powiedział w myśli. Kapłanka szybko odwróciła się do Renthana: - Jak można do niej dotrzeć? - Kto daje życie, Głosie Gunnory? Kto ocaliłby bohatera, który oddał życie za jej ziemię? - W takim razie - położyła dłoń na sakwie z medykamentami - poszukam tej iskierki. Będzie to inna wyprawa niż wtedy, gdy znalazła Nolar, nie wyruszy bowiem na poszukiwania w czasie lub przestrzeni, ale poza nimi. Opowiedziała o swoich zamiarach Myszce i Eleeri, zaskoczył ją jednak fakt, że najpierw przyłączyła się do nich Theela, a potem, bez słowa, również Gruck. Wypiła napój, który miał jej dopomóc w wędrówce, po czym wyciągnęła się obok nieruchomego ciała Kerisa. Do jej wnętrza napłynęła siła, którą współtowarzysze mogli jej ofiarować. Ogarnęły ją ciemności i zrozumiała, że podąża śladem kogoś, kto wcześniej uciekł tą drogą. Fale strachu biły w nią jak morskie bałwany o skalisty brzeg. Całą siłą woli utrzymywała w myśli obraz Kerisa; nie bezsilnie leżącego na ziemi, ale młodzieńca w pełni sił fizycznych i umysłowych. Mknęła czarnym traktem w dół, czując, iż niewidzialna moc pochłania jej siły. Później dostrzegła szarawą smużkę. Ta smętna pozostałość duszy rozpaczliwie przywarła do muru, który ją więził. Tylko smużka? Nie, nie wierzyła w to. Destree zaczęła przekazywać do duszy młodego Tregartha obraz, który zachowała w pamięci. Tam - i tam - i tam! Bezgłośnie poprosiła o wsparcie; siły napłynęły i trwały, gdy budowała nowe ciało z żałosnego szarego strzępu. - Kerisie! - zawołała w myśli. Później, otworzywszy oczy, zobaczyła nad sobą słońce i swoich 207 towarzyszy, tak połączonych więzami przyjaźni, że nic nigdy ich już nie zerwie. Odwróciła głowę. Młodzieniec powoli uniósł powieki. Na jego twarzy malowało się zdumienie. Nie, nie stał się kretynem, lecz dzięki łasce Jantarowej Pani tym, kim był przedtem, inteligentnym młodym mężczyzną. - Kerisie! - zawołała z radością na cały głos. - Nie musisz mnie ogłuszać, pani - odparł z uśmiechem. - Jestem tutaj. Interludium: Lormt Pierwszy poranny deszcz spadł w nocy, zamieniając zrujnowaną część Lormtu w niebezpieczny stos kamieni, które w każdej chwili mogły runąć w dół. Ponieważ Wielkie Poruszenie zniszczyło jedną wieżę i spore fragmenty dwóch sąsiadujących z nią murów, mędrcy zrobili wszystko, co mogli, żeby nie dopuścić do kolejnej wielkiej katastrofy (Ouen stwierdził bowiem, że w czasie budowy tej twierdzy Światła rzucono dostatecznie dużo czarów zatrzymania, by uspokoić szalejącą nawałnicę), jednakże kamienne ściany wciąż niszczały, choć w znacznie wolniejszym tempie. A mimo tego wiekowi uczeni i ci, których zdołali zwerbować do pomocy, nadal zajmowali się wyłącznie poszukiwaniami w archiwach, odsłoniętych przez trzęsienie ziemi, gdy Czarownice ruszyły z posad góry na granicy Kerstenu z Estcarpem. Teraz wszakże ci, którzy zwykle pozostawali w bliższej styczności ze światem zewnętrznym, mieli na głowie inne, chwilowo ważniejsze sprawy. Nadal spotykali się w wielkiej sali i nikt nie zdjął z długiego stołu pergaminowej mapy ich świata, którą tam wcześniej przybito. Na przedstawiony na niej wschodni kontynent naniesiono wiele nowych szczegółów, ale bardzo mało na zachodni, niemal nie zbadany ląd. Tego ranka jednak to nie wielka mapa skupiła uwagę zgromadzonych, którzy przysunęli do stołu ławki, krzesła i taborety, tworząc nieregularny krąg. Przewodniczący naradzie mężczyzna odchylił się do tyłu, jakby był śmiertelnie zmęczony, i odezwał się pierwszy. 209 - Dokonało się. Odpowiedziało mu głośne westchnienie pozostałych. Ich napięte w oczekiwaniu ciała nagle zwiotczały, tak że czuli się równie wyczerpani jak ich towarzysz. Jedno pytanie nie dawało wszystkim spokoju, nie pozwalając odejść. - Co z Kerisem? Ręce Dahaun i Kyllana były tak mocno zaciśnięte, że wydawało się, iż złączyli się na zawsze w jedną istotę, tak jak stało się to w ciele ich syna. Hilarion zasłonił rękami twarz i powiedział przytłumionym głosem: - Nie wiem. Usłyszeli zgrzyt kredy na kamiennej tabliczce, kiedy siedząca w fotelu na kółkach staruszka napisała na niej zwięzłe przesłanie, a następnie podała je swojej sąsiadce, czarownicy zwanej Mewą. Mewa dotknęła swego Klejnotu, spojrzała z ukosa na siedzącą obok niej Wiklinę. Później odezwała się monotonnym głosem, który wydał się równie zgrzytliwy jak kreda Mereth. - Będą walczyć posługując się wszystkimi swymi talentami; nie odważymy się teraz wtrącić