... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Za późno, za późno! Powoli wstała. Teraz rozumiała, jak okrutna jest ta próba! I śmiertelnie się bała iść dalej. Nie zrobiła wiele kroków, gdy na jej drodze pojawiła się młoda, piękna kobieta o rysach wykrzywionych bólem. Shira przypominała ją sobie jak przez mgłę, to było tak dawno temu... - Dlaczego tak rozpaczasz, kobieto? - zapytała, choć najchętniej nie podejmowałaby tego tematu. Kąciki ust tamtej opadły w dół jak do placzu. - Spotkałyśmy się kiedyś podczas zawodów w Nor. Byłaś bardzo młoda i nie rozumiałaś wiele. To ty powiedziałaś mi, że mój mąż poszedł do namiotu innej kobiety. Twoje słowa były dla mnie jak pchnięcie nożem, tamta kobieta bowiem od dawna zastawiała sieci na mojego męża... Zdezorientowana Shira zmarszczyła brwi. - Nie mogę sobie przypomnieć... To by był bardzo dziwny grzech, bo akurat ja jestem całkowicie obojętna na wszelkie miłosne intrygi. Musiałam absolutnie się nie domyślać, co robię, kiedy wymawiałam te fatalne słowa. Tak mi przykro! Udręczona kobieta wzruszyła ramionami. - Co to teraz pomoże? Moje małżeństwo się rozpadło. Gdybyś wtedy nic nie mówiła, pewnie nadal wierzyłabym w jego niewinność. - Ale... - Shira zasłoniła dłonią usta, by stłumić jęk rozpaczy. - Co mam zrobić? Czy mogę cofnąć te słowa? Z pełnym wyrzutu spojrzeniem kobieta zniknęła. Nie, nie, myślała Shira, jakby chciała powstrzymać rozwój wypadków. Tak nie można! Na jej spotkanie wyszło dwoje zmarzniętych dzieci w cienkich ubrankach. Stanęły przed Shirą i patrzyły na nią oskarżycielsko. - Co... Co ja wam zrobiłam? - zapytała z drżeniem. Dzieci były małe i bezradne. - Byłyśmy kiedyś na zawodach w Nor. Ty miałaś nam wszystko pokazać. Ale przyszły inne dzieci, które znałaś, i zapomniałaś o nas. Stałyśmy bardzo długo, trzymając się za ręce, i czekałyśmy na ciebie. Nie wiedziałyśmy, gdzie jesteśmy. W końcu usiadłyśmy gdzieś w kącie i posnęłyśmy. Ty nigdy do nas nie przyszłaś. Shira padła przed nimi na kolana. - Teraz was sobie przypominam - szlochała. - Ja sama byłam wtedy dzieckiem, ale znałam Nor, byłam pewna siebie, rzuciłam na wiatr obietnicę, że wam wszystko pokażę. Nie wiedziałam, że jesteście same i że potraktowałyście poważnie moje słowa. Och, gdybym mogła znowu ożywić tamtą chwilę! Wybaczcie mi! Wybaczcie mi oboje! Wiedziała jednak, że to na nic. Zawód, jaki sprawiła, wrył się w pamięć tych dzieci. Teraz są już dorosłymi ludźmi, a ona nigdy ich nie odnajdzie. Kiedy dzieci zniknęły, a Shira znowu ruszyła przed siebie ku chybotliwemu płomieniowi, który jaśniał tak strasznie daleko przed nią, ze śnieżycy wyłoniła się grupa młodych ludzi. Przestraszona zatrzymała się. I natychmiast ich poznała. Z nimi wszystkimi rywalizowała na zawodach w Nor. - Gdyby ciebie tam nie było, Shiro - powiedział jeden z nich - to my wszyscy osiągnęlibyśmy dużo większe sukcesy. To ty ograniczałaś nasze możliwości, co nie było sprawiedliwe, skoro nie jesteś taka jak my. Ty masz zdolności, których my nie posiadamy. Mają rację! Im duchy nie pomagają. Ale dziadek zawsze chciał, żeby brała udział w tych zawodach, żeby była silna. - Nigdy więcej nie będę się z nikim ścigać! - zawołała szczerze. Oni uśmiechnęli się tylko i zniknęli. Jak to wytrzymam? zastanawiała się Shira. I kogo jeszcze spotkam? Na drodze ukazało się jeszcze jedno dziecko, mały, siny z zimna chłopczyk. Znała go dobrze. Był synem sąsiadów, teraz już jest dorosły, opuścił swoje plemię, Shira nie wiedziała, co się z nim dzieje. - Marzniesz - powiedziała zmartwiona. - Wtedy marzłem jeszcze bardziej - odparł smutno. - Pamiętasz, że pewna kobieta uszyła piękną dziecięcą kurtkę z najszlachetniejszych skór? Czy przypominasz sobie, że to właśnie ty ją dostałaś? - Och, tak! - zawołała Shira. - Kochałam tę kurtkę i bardzo się martwiłam, kiedy już z niej wyrosłam. Pamiętam, że bardzo nudziłam dziadka, żeby mi ją kupił. Chłopiec kiwał głową. - Ja też bardzo kochałem tę kurtkę. Nie miałem ciepłego ubrania, ale rodzice nie mieli też za co kupić mi tej kurtki. Chodziłem codziennie do tamtej kobiety, żeby chociaż pogłaskać futerko. Przez wiele tygodni pracowałem, żeby zarobić na cielę renifera, bo takiej właśnie zapłaty kobieta żądała za kurtkę, ale kiedy po nią przyszedłem, miałaś ją już ty. Strasznie marzłem tamtej zimy. Shira wybuchnęła szlochem. Zerwała z siebie błuzkę i otuliła nią chłopca. Nie oglądając się pobiegła dalej, a łzy strumieniami spływały jej po twarzy. Zatrzymała ją stara kobieta. Dawno temu mieszkała w Nor. Patrzyła na Shirę oskarżycielsko. - Ale... ale... - jąkała się Shira zakłopotana. - Ciebie chyba niczym nie uraziłam! Co tydzień przychodziłam przecież do ciebie z chlebem i mięsem. Niekiedy przynosiłam też ubrania. - Owszem - potwierdziła kobieta. - Ale dobre uczynki mogą ranić bardziej niż cokolwiek innego, nie wiedziałaś o tym? Jak myślisz, jakie to uczucie, kiedy człowiek ciągle jest na łasce innych, wciąż musi im być wdzięczny? I nie może powiedzieć "nie", nawet jeśli wszystko w nim się burzy. Shira jęknęła. - Nigdy nie miałam nic takiego na myśli! Nie wiedzia- łam, że to dla ciebie takie trudne. Och, przepraszam, wybacz mi moje błędy! Znowu wszystko na nic. Zjawa zniknęła, a rzeczywista kobłeta od dawna nie żyła. W żaden sposób nie da się naprawić błędu. Na skraju drogi siedział młody mężczyzna. - Ty tutaj? - spytała zaskoczona. Ten młody człowiek mieszkał w sąsiedztwie, był jej przyjacielem. Nie mogła znaleźć powodu, dla którego on miałby się znajdować wśród tych ludzi