... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Sługom kazał miechami dmuchać, ogień rozjarzać. Sam węgiel przegarnia, sam w kotle miesza. Ale w kotle nic się nie dzieje. Rozgniewał się Ilmarinen i tak mówi, wiekowieczny kowal takie słowa powiada: Kowalczyki, źle dmuchacie, słaby ogień rozjarzacie. Słaby ogień nie ma siły, nie wytopi mojej miłej. I sam Ilmarinen wszystko robi: miechem dmucha, w kotle miesza, węgle pod kocioł podgarnia. Srebro-złoto się topi. Coś się w kotle wytopiło. Patrzy Ilmarinen — a to owca! Cała srebrna, rożki złote, uszki złote i złote kopytka. Wszystkim owca się podoba, Ilmarinenowi się nie podoba. Niechaj wilczaszka owca zachwyca. Moje pragnienie: cud-krasawica! Połamał, połamał owcę na kawałki, do kotła kawałki wrzucił. Dodał srebra, dodał złota i sam miechem dmucha, w kotle miesza, węgle pod kocioł podgarnia. 204 Srebro-złoto się topi. Coś się w kotle wytopiło. Patrzy Ilmarinen — a to źrebak! Cały srebrny, grzywa złota, ogon złoty i złote kopytka. Wszystkim źrebak się podoba, Ilmarinenowi się nie podoba. Niechaj niedźwiedzia źrebak zachwyca. Moje pragnienie: cud-krasawica! Połamał, połamał źrebaka na kawałki, do kotła kawałki wrzucił. Dodał srebra, dodał złota i sam miechem dmucha, w kotle miesza, węgle pod kocioł podgarnia. Srebro-złoto się topi. Coś się w kotle wytopiło. Patrzy Ilmarinen — a to krasawica! Cała złota, cała jaśniejąca jak słońce. Wszyscy tej krasawicy się przerazili, Ilmarinen się nie przeraził. Całą noc kuł Ilmarinen ten posąg. Wykuł krasawicy nogi, wykuł krasawicy ręce. Ale te nogi nie chcą chodzić, ale te ręce nie chcą go objąć. Wykuł krasawicy uszy, ale te uszy nie słyszą. Wykuł jej usta i wykuł oczy. Ale z tych ust słowo nie wychodzi, ale te oczy nie widzą. I mówi Ilmarinen, tak wiekowieczny kowal powiada: Łza się z oczu nie wytoczy, nie widzące twoje oczy, nie słyszące twoje uszy. Piękna jesteś, a bez duszy. Zaniósł Ilmarinen figurę na łóżko. Nakrył ją trzema pierzynami puchowymi, trzema futrami niedźwiedzimi. Niech się jej ciało rozgrzeje, niechaj krew w niej ożyje. 205 Nie pomogły puchowe pierzyny, nie pomogły niedźwiedzie futra — złota krasawica zimna jak lód. Rozgniewał się Ilmarinen. Zaprzągł reny do wozu, wziął złotą figurę i zawiózł ją do wiekowiecznego pieśniarza, do Vejno. Pyta Vejnemejnen: — Po coś mi przywiózł tę figurę ? Odpowiada Ilmarinen: — Chciałeś mieć ongiś za żonę krasawicę nieba i ziemi. Przywiozłem ci ją teraz, abyś ją kochał, abyś ją czcił. Nie rozgniewał się wiekowieczny pieśniarz, gdy usłyszał tę mowę urągliwą, tylko tak powiedział, w takie słowa Vejno przemówił: — Pamiętaj o tym, bracie Ilmarinenie, i niechaj pamiętają o tym przyszłe pokolenia: nie należy złota kochać, nie należy srebru czci oddawać. Złoto jest zimne, srebro dyszy mrozem. Porzucił Ilmarinen złotą figurę, inne ma teraz zamysły. Bystrego konia do sanek zaprzągł. Pojedzie do krainy Północy, do mrocznej Pohjoli. Starucha Louhi ma jeszcze wiele córek, niechaj jedną z nich da mu za żonę. Usiadł w saniach i pojechał. Jechał dzień jeden i dzień drugi, i jeszcze dzień trzeci jechał, aż zajechał przed dworzyszcze gospodyni Północy. Do izby wchodzi, starej się kłania i tak mówi: — Witaj mi, matko żony, w dobrym zdrowiu! Odpowiada Louhi, stara gospodyni takimi słowami mówi: — Witaj mi, zięciu! Jak tam córce mojej żyje się na twoim dworze? Czy w zgodzie się jej przestaje z twoją matką? Spuścił nisko głowę wiekowieczny kowal. Gęste kędziory na oczy mu opadły. I tak mówi: 206 — Nie pytaj, nie rozpytuj mnie, jak żyje twoja córka, gospodyni Północy! W ziemi jagódka już złożona, murawa już nad jej główeńką się zieleni. Zaczęła zawodzić stara Louhi: — Źleś ty, źle, matko, zrobiła, żeś córkę swoją do Kalewali dała! Przepadła tam jagódka świeża. Wiekowiecznemu kowalowi jako wilkowi w paszczę, jako niedźwiedziowi w pazury ją dałaś... Mówi Ilmarinen, słowa takie kowal powiada: — W kuźni stałem, żelazo kułem. Nie wiedziałem, że w ko-sarze wilki, niedźwiedzie ją napadły. A teraz proszę was, gospodyni, dajcie mi drugą córkę za żonę. — Nie oddam ci córki drugiej! I ta ma sadze z ciebie zmywać, popiół z ciebie otrzepywać! Wolę ją w huczliwy wodospad strącić, wolę ją w krainę Kalmy wrzucić! Nic na to starej Ilmarinen nie odpowiedział, tylko wstał, pod okapem przeszedł do innej izby, gdzie druga córka siedziała, płótno tkała, i mówi słowa takie: — Chodź, dziewczyno, chodź usiąść w moim dworzyszczu na ławie, na której siostra twoja siedziała. Siostra twoja nie żyje, teraz ty bądź mi żoną, aby mi piwo warzyć, aby mi piec chleby z miodem. Ale druga córka odpowiada: — Nie będę ci żoną! Siostra moja zginęła, to i ja mogę łatwo u ciebie zginąć! Ja, córka gospodyni Północy, wartam czegoś lepszego niż być kowalichą, niż w mężowskiej kuźni siedzieć! Rozgniewał się Ilmarinen. Usta skrzywił, czapkę na ucho przesunął i skoczył jak wilk. Złapał dziewczynę, mocno dziewczynę obu rękoma chwycił, z izby wypadł, brankę swoją w sanie wrzucił, na płozie stanął, batem śmignął i jak burza za bramę wypadł! Pędzi bystry koń galopem, lecą sanie jak na skrzydłach, a dziewczyna krzyczy: 207 Stań, stań, puść mnie do domu! Jak nie staniesz, sanie ci nogami w drzazgi połamię! Śmieje się Ilmarinen: — Kowal te sanie robił, dobrze je żelazem okuł, ani jednej szczapki z nich nie wyłamiesz! Płacze biedna dziewczyna, cała w błyszczących ozdobach. Płacze, palce do bólu zaciska, ręce załamuje. I mówi słowa takie: — Jeżeli mnie nie puścisz, zamienię się w rybkę i plusnę do rzeki. A na to kowal Ilmarinen jej odpowiada: — Nie uwolnis,z się ode mnie. Stanę się szczupakiem i za rybką popłynę. Płacze biedna dziewczyna, płacze, palce do bólu zaciska, ręce załamuje. I mówi słowa takie: — Jeżeli mnie nie puścisz, zamienię się w gronostaja i ucieknę w las zielony. A na to kowal Ilmarinen jej odpowiada: — Nie uwolnisz się ode mnie. Stanę się żmiją i za gronostajem pomknę. Płacze biedna dziewczyna, płacze, palce do bólu zaciska, ręce załamuje. I mówi słowa takie: — Jeżeli mnie nie puścisz, zamienię się w skowronka i skryję się w szarej chmurze. A na to kowal Ilmarinen jej odpowiada: — Nie uwolnisz się ode mnie. Stanę się orłem i za skowronkiem pofrunę. Jadą, jadą. Miedziane kukułki na dudze brzęczą, płozy po zmarzniętym śniegu skrzypią. Nagle koń się czegoś spłoszył; uszami strzyże, głośno parska. Wyjrzała krasawica z sanek, zobaczyła ślady na śniegu i pyta: — Kto to biegł tutaj drogą? Odpowiada Ilmarinen: 208 — To zajączek biegł tu drogą. Westchnęła dziewczyna głośno, zaszlochała gorzko i mówi słowa takie: — O, nieszczęsna ja dziewczyna! Czemuż mi nie było sądzone z tym zajączkiem pobiec! Milsza mi zajęcza mordka niźli twarz kowalowa. Spuścił głowę Ilmarinen, zębami zazgrzytał. Jadą, jadą szumno dalej. Miedziane kukułki na dudze brzęczą, płozy po zmarzniętym śniegu skrzypią. Nagle koń się czegoś spłoszył: uszami strzyże, głośno chrapie