... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Czy chcecie się na to zgodzić? Krzyczał tak głośno, że słychać go było bardzo daleko. Odpowiedziało mu milczenie. Nie przytaknięto mu ani nie zaprzeczono. Wówczas dodał: — Tu stoi Winnetou, tu stoi Old Shatterhand, Czy słyszeliście, aby który z nich złamał kiedyś słowo? Czy mają o nas mówić, że jesteśmy kłamcami? Old. Shatrterhand wydobył mnie z szybu, w którym miąłem zginąć, Uczynił to, mimo że byłem jego wrogiem. Czy mam zdradzić go, gdy jestem jego przyjacielem? Czy wasz wódz powinien być kłamcą, czy uczciwym człowiekiem, którego słowu można zawierzyć? Rozstrzygniecie sami. Teraz pójdę z Winnetou i z jego białym przyjacielem. Za mną — w kim serce i rozum! Lecz kto kochał się w kłamstwie, kto znosi, gdy go tchórzem nazywają, ten może zostać przy Vete–ya. Ja powiedziałem, a wy czyńcie, jak uważacie. Skoro Vete–ya szuka zemsty na Old Shatterhandzie, niech się z nim rozprawi w uczciwej walce, jeśli jest mężny. Powiedziałem swoje, a wy słyszeliście. Howgh! Wziął nas pod ręce i wróciliśmy do siebie. Mowa jego wywarła wrażenie wprost oszałamiające, owocniejsze, niż się mogłem spodziewać, albowiem wszyscy jego ludzie poszli za nami. Nie sądzę, aby któregokolwiek zabrakło. Jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo „tchórz” zaszkodziło staremu wodzowi. Vete–ya stał jak skamieniały. Wreszcie wrócił do swego ogniska. Po chwili zawrzało tam jak w ulu. Widzieliśmy, że wojownicy starali się nakłonić go do czegoś. Trwało to przeszło dwie godziny, po czym jeden ze starszych wojowników podszedł do buku, zatrzymał się i zawołał głośno: — Słuchajcie, wojownicy Jumów i Mimbreniów! Tu stoi Długa Noga, który wiele lat i zim stąpał przez życie i który dobrze wie, jak się odważny wojownik powinien zachować w każdym wypadku. Vete–ya, słynny wódz Jumów, stracił swego syna od kuli Ołd Shatterhanda. Ta krew musi być pomszczona. Old Shatterhand przestrzelił Vete–ya rękę. I to musi być odkupione. Słuchajcie jeszcze, wojownicy! Przy Old Shatterhandzie znajduje się chłopak Mimbrenio, zwany Yuma Shetar. To imię jest obrazą dla całego naszego plemienia i tylko śmiercią może być zmazane. Musimy więc zabić Old Shatterhanda i chłystka, gdziekolwiek ich spotkamy. Lecz wypalili oni fajkę pokoju z wojownikami Przebiegłego Węża i stali się ich braćmi. Wskutek tego nie powinniśmy ich zabijać, a zatem zbrodnie ich pomścić, należy w pojedynku. My jesteśmy obrażeni, my więc wybierzemy rodzaj broni i sposób walki. Ponieważ Vete–ya rękę ma zranioną i walczyć nie może, więc musi go ktoś zastąpić. W zamian pozwolimy, aby Yuma Shetara mógł zastąpić jego młodszy brat. Jeśli kto pragnie walczyć za Vete–ya, niech się do nas zgłosi. Skończywszy przemowę, cofnął się szybko. Posłałem natychmiast po Silnego Bawołu. Nie chcąc jednak, aby ktokolwiek z Jumów go widział, kazałem sprowadzić wodza do mrocznego zakątka, gdzie nikt nie mógłby go poznać. Szybko przybył, a dowiedziawszy się o warunkach Vete–ya, odpowiedział spokojnie: — A więc to był ten głos, który aż do nas dotarł? — Kazałem ci przyjść, aby się dowiedzieć, czy syn twój ma przyjąć wyzwanie. — Ależ naturalnie! Czy powinien Mimbrenio powiedzieć o sobie, że się uląkł Jurny? — Twoi synowie są jeszcze młodzi. Dostaną krzepkiego i doświadczonego przeciwnika. — Tym gorzej dla Jumów. Będziemy mogli o nich mówić, że ich dorośli wojownicy nie dorównują naszym chłopcom. — Jesteś więc pewny zwycięstwa? — Żaden Jurna nie pokona mego syna! — Który ma walczyć, Yuma Shetar czy jego brat? — Jego brat, aby mógł sobie zdobyć imię. — Pozostań tutaj w ukryciu. Nikt nie powinien cię poznać. Wróciłem do obozu. Chłopcy nie zdradzali najmniejszego śladu ciekawości. — Rozmawiałem z waszym ojcem — rzekłem — Co zamierzacie? — Walczyć — odpowiedział młodszy. — Pragnę zdobyć imię. Mój brat odstąpił mi prawo walki. Cisza panowała w naszym obozie. Koło godziny pierwszej wrócił do buku Długa Noga i oznajmił: — Na radzie starszych postanowiono co następuje: pierwszy walczy Old Shatterhand, później dopiero Mimbrenio. Old Shatterhand będzie się bił na oszczepy. Przeciwnik nie jest jeszcze wyznaczony, przeto sposób walki omówimy później. Zapasy z Mimbreniem odbędą się w wodzie na noże. Jego przeciwnikiem będzie Czarny Bóbr. Walka trwa do ostatniego tchu i tylko zwycięzca ma prawo wyjść z wody. Skończyłem. Podziwiałem chytrość Jumow. Imię Czarny Bóbr wskazywało, że ten, kto je nosi, czuje się w wodzie jak w swoim żywiole. Ja zaś miałem walczyć na oszczepy, a więc według zdania czerwonych, na broń mi nie znaną. Ale byli w błędzie. Winnetou, niezrównany mistrz we władaniu oszczepem, nauczył mnie tej trudnej sztuki. Byłem jednak niespokojny o malca, który z całą naiwnością uśmiechał się do mnie, nie odczuwając żadnej trwogi. — Czy mój młody brat — zapytałem — jest dobrym pływakiem? — Zawsze najchętniej przebywałem w wodzie. — Pluskać się w wodzie, a walczyć w niej na noże — to nie to samo. — Nieraz walczyłem tak z bratem. — Nie bądź zbyt pewny siebie. Czarny Bóbr ma groźne imię. Posiada z pewnością wielką wprawę w tego rodzaju walce. Jednakże przebiegłość nieraz bardziej się przydaje niż biegłość. Twój przeciwnik jest na pewno od ciebie mocniejszy, musisz tę przewagę wyrównać podstępem. (Przede wszystkim w żadnym razie nie daj się przez niego schwytać, bo niechybnie zginiesz. Czy znasz roślinę, którą wy nazywacie „sika”? — Tak, rośnie w wielkich ilościach u brzegu i miedzy krzewami. — Łodyga jej jest wewnątrz pusta i tworzy doskonałą rurę. Zwróć na to uwagę. Spojrzał na mnie zdziwiony; nie zrozumiał