... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Niewiele jest miejsc w Eosii, gdzie kształcą się medycy. Jeżeli ten Martel jest już w Cammorii i nadal wykonuje polecenia Anniasa, to prawie na pewno postara się nie dopuścić, byś dojechał do Borraty. Myślę, że powinieneś zaczekać w Chyrellos, dopóki nie dołączą do ciebie rycerze z naszych zakonów. Pokaz siły może czasami odegnać kłopoty. - To dobry pomysł - przytaknął Vanion. - Niech wszyscy spotkają się w siedzibie zakonu w Chyrellos i wyruszą dalej razem. Sparhawk powstał. - A więc postanowione - powiedział. Spojrzał na Sephrenię. - Czy Flecik zostanie tutaj? - Nie. Ona pojedzie ze mną. - To może być niebezpieczne. - Mogę ją obronić, jeżeli zajdzie potrzeba. A zresztą - nie ja o tym decyduję. - Czyż rozmowa z nią nie jest rozkoszą? - westchnął Kalten. - To ciągłe odgadywanie, co ma na myśli, jest wspaniałym treningiem dla naszych umysłów. Sparhawk puścił tę uwagę mimo ucha. Jakiś czas potem, kiedy Sparhawk i inni przygotowywali się do odjazdu do Chyrellos, podszedł do nich nowicjusz Berit. - Przed bramą stoi kulawy żebrak - zwrócił się do Sparhawka. - Mówi, że ma ci coś bardzo pilnego do powiedzenia, dostojny panie. - Wpuść go za bramę. Berit wyglądał na zaskoczonego. - Znam tego chłopca - uspokoił go Sparhawk. - Pracuje dla mnie. - Jak sobie życzysz, dostojny panie. - Nowicjusz ukłonił się i ruszył w kierunku bramy. - Och, jeszcze coś, Bericie! - zawołał za nim Sparhawk. - Słucham, dostojny panie. - Nie podchodź do niego zbyt blisko. To złodziej i potrafi okraść cię ze wszystkiego, nim zrobisz dziesięć kroków. - Będę o tym pamiętał, dostojny panie. Po kilku minutach Berit wrócił prowadząc Talena. - Dostojny panie Sparhawku, mam kłopoty - powiedział chłopiec. - Tak? - Któryś z ludzi prymasa odkrył, że ci pomagałem. Szukają mnie po całej Cimmurze. - Mówiłem, że wpakujesz się w kłopoty - warknął Kurik i spojrzał na Sparhawka. - Co my teraz zrobimy? - zapytał. - Nie chcę, by trafił do katedralnych lochów. Sparhawk podrapał się po brodzie. - Chyba będzie musiał pojechać z nami do Demos. - Nagle wyszczerzył w uśmiechu zęby. - Możemy zostawić go z Aslade i chłopcami. - Zwariowałeś? - Wiedziałem, że będziesz zadowolony z tego pomysłu, Kuriku. - To najbardziej niedorzeczna propozycja, jaką kiedykolwiek w życiu słyszałem. - Nie chciałbyś, by poznał swoich braci? - Sparhawk spojrzał na złodziejaszka. - Ile zdołałeś ukraść Beritowi? - spytał szorstko. - Naprawdę niewiele. - Oddawaj wszystko. - Rozczarowałeś mnie bardzo, dostojny panie Sparhawku. - Życie pełne jest rozczarowań. A teraz oddawaj to. ROZDZIAŁ 11 Późnym popołudniem przejechali zwodzony most i wjechali na trakt wiodący do Demos. Wiatr nadal dął, ale niebo się wypogadzało. Gościniec roił się od podróżnych. Turkotały dwu- i czterokołowe chłopskie wozy, a ubrani w szare siermięgi wieśniacy, z ciężkimi tobołami na ramionach, wlekli się wolno w kierunku targowiska w Cimmurze. Surowy zimowy wicher targał pożółkłe trawy na poboczach drogi. Sparhawk jechał na czele, wyprzedzając pozostałych o kilka kroków. Podróżni zmierzający do miasta ustępowali mu z drogi. Faran znowu tańczył na zadnich kopytach, gdy tak jechali równym kłusem. - Twój koń chyba jest narowisty, Sparhawku - zauważył Dolmant, patriarcha Demos, otulony ciężkim czarnym płaszczem. - Popisuje się - rzucił rycerz przez ramię. - Pewnie myśli, że mi tym zaimponuje. - Ma przynajmniej co robić czekając, aż zdarzy się okazja ugryźć kogoś. - Kalten roześmiał się. - Jest złośliwy? - Taka już jest natura koni bojowych, wasza świątobliwość - wyjaśnił Sparhawk. - Hoduje się je po to, by były agresywne. W przypadku Farana posunięto się jednak trochę za daleko. - Czy ugryzł cię już kiedyś? - Raz. Potem wyjaśniłem mu, by tego więcej nie robił. - Wyjaśniłeś? - Za pomocą tęgiego kija. Prawie natychmiast pojął, o co mi chodzi. - Nie dotrzemy zbyt daleko tego popołudnia, Sparhawku! - zawołał Kurik, jadący z parą jucznych koni na końcu kolumny. - Późno wyruszyliśmy. Jakąś ligę stąd jest zajazd. Może zatrzymamy się w nim, porządnie wyśpimy i wczesnym rankiem ruszymy dalej? - To całkiem rozsądne, Sparhawku - Kalten poparł pomysł giermka. - Spanie na gołej ziemi nie należy do wielkich przyjemności. - Zgoda - powiedział Sparhawk