... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Z problemem mocy grawizyjnej wiążą się też, oprócz wspomnianego kiedyś erograwizmu, także unigrawia... - w tej chwili Wei pochyla się w stronę Ifta. - To o nas - szepcze. - Wei, ty rozumiesz, o czym on gada? - Nie wszystko. Ale słuchaj. Może i jesteśmy między wariata mi, ale jest chyba jakiś sens w tym gadaniu. No... - Wei prostuje się, zapada w słowa Ardanata jak w dziwaczny trans. -... grawigamia czy miłość graworalna. Wszystko to, aż po grazm, czyli orgazm grawizyjny, multigrazm, czyli grazm w ciasnej izochronie, i grawipatię, rozumianą jako zboczenie polegające na balansowaniu na granicy roku przestrzennego przy grawizji czasowej, co w efekcie prowadzi do migotania osobowości, wszystko, powtarzam, zależy od mocy grawizyjnej danego osobnika. Są to jednak prywatne sprawy grawitów, w które wnikniemy z czasem, obejmując i te sferę egoistycznie rozumianej indywidualności właściwą i dyskretną obserwacją. Potrzebą chwili jest jednak przede wszystkim zbadanie takich aspektów grawizji jak migrawacja, grinfiltracja i graneksja. Wszystkie te zjawiska nie są zależne od stworzenia kolektywów psychodzialaczy, ale daleko wykraczają poza osobiste prawa czy upodobania grawitów. W związku z tym koniecznością stanie się znalezienie degrawatorów, zdolnych do pełnozakresowej współpracy z graalami. Może to zakłócać niektóre programy telegrawii użytkowo-rozrywkowej, lecz jedynie degrawator z wrodzoną dużą mocą grawizyjną może okazać się skuteczną ochroną przeludnionych kolonii przed zdalnym najazdem nowych gąb do żywienia, czyli przed migrawacją właśnie, przed grawizyjnym szpiegostwem czy wreszcie przed jakimikolwiek próbami grinwazji bądź zdalnej graneksji kolonii, planet lub układów, którymi pragnęłyby zawładnąć pobliskie i dalsze mocarstwa. Nie muszę dodawać, że od tempa naszej pracy, od czynionych przez nas postępów zależeć mogą losy całej Ziemi i zapewnienie jej właściwej pozycji w obrębie Konfederacji Rozumu. W chwili obecnej grawizja znana jest tylko nam, żadna inna rasa jej istnienia nie podejrzewa. Nam, to znaczy tylko obecnym na tej sali. Na dziś skończymy wspólne zajęcia, proszę o przemyślenie wszystkich poruszonych dziś zagadnień. Chciałbym zwrócić uwagę, że już parę minut temu słyszałem sygnał rozpoczęcia obiadu. Dziękuję panom... państwu - Ardanat poprawia się szybko, zerknąwszy na Wei. Uśmiecha się do niej, spogląda uważnie i długo. - Jeszcze jeden specjalista od patrzenia - myśli z niechęcią Ift. - Ale najpierw trzeba się stąd jakoś wyrwać i dopaść tego Droudenta. Wstaje, obraca się do stojącego za nim szarego, mówi: - Możesz mnie puścić. I właściwie moglibyście mnie już rozwiązać. Nie lubię jeść przez smoczek. Szary waha się, potem wypuszcza z dłoni pomięty koniec rękawa. - Rozwiążę cię na korytarzu - mruczy. - To dobrze - uśmiecha się Ift. - Przyznam ci się, że wolałbym mieć wolne ręce na wypadek spotkania z tym waszym pasikonikiem. - Z kim? - Tym Pasicem Stadurem, czy jak mu tam - Ift kieruje się do drzwi. Za plecami słyszy ciche parsknięcie: - Pasikonik... To mu nawet pasuje. Faktycznie ma tę dolną żuwaczkę jak łyżka dobrej koparki. Ift czuje, że węzeł kaftana na jego plecach rozluźnia się powoli. *** Euro Talavar uśmiecha się, przekraczając próg domu, woła od drzwi: - Scoutsie! Intime! Do mini-hallu wchodzi Intime. Sama. - A Scoutsie gdzie? - pyta Euro. - O tej porze powinna być w domu. - Poszła do koleżanki - Intime patrzy na uśmiech Talavara, ale jeszcze sama się nie uśmiecha. Zbyt często widywała u niego ten wyraz twarzy. Już wiele rzeczy wymyślał, wiele spraw próbował załatwić. Wracał do domu uśmiechnięty tak samo. Ale nie był to uśmiech na długo. Dzień czy dwa później okazywało się, że wszystko będzie po staremu, że nie ma żadnych szans na jakąkolwiek zmianę. Chyba że na gorsze. Bo i tak bywało. Euro jak zwykle jej myśli nie dostrzega. - Intime - mówi podchodząc bliżej, zagarniając kobietę ramieniem. - Pakuj najważniejsze rzeczy. Jutro wyjeżdżamy. - Dokąd? - Najpierw na miesiąc do Bayame Cheach’. A potem... Bayame Cheach’ to najdroższe miasto-hotel na Ziemi, postawione na wyspach tam, gdzie kiedyś na starych mapach można było znaleźć słowo: Polinezja. - Nie żartuj - cicho mówi Intime. Euro, nie żartuj. To... to bardzo okrutny żart. - Kochanie... - twarz Talavara poważnieje powoli. - To prawda