... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Wyjechałem też zaraz do Izraela. A tutaj od razu wcielono mnie do wojska i walczyłem na trzech kolejnych wojnach. Kiedy przyjechał pan do Polski pierwszy raz po wojnie? Trzy lata temu, w 1996 roku, pierwszy raz od 1948. Byłem tylko w Krakowie, Wieliczce i Oświęcimiu. Jakie wrażenie zrobił na panu Kraków? Wiedziałem, że nie ma tam gminy żydowskiej [sarkastycznie], że jest tam może ze stu pięćdziesięciu Żydów. Byłem przecież w Krakowie przez pierwsze trzy lata po wojnie. Wiedziałem mniej więcej, co się tam dzieje i że nie ma tam Żydów. Chciałem tylko pokazać synom to, co było. Byłem na cmentarzu, te pomniki... 112 Czy poszedł pan do swojego dawnego mieszkania? Byliśmy na Sebastiana 33. Dzisiaj przecież nie ma stróżów, każdy ma klucz do domu. Był deszcz i staliśmy przed numerem 33, brama była zamknięta. Jest tam taki daszek, staliśmy pod tym daszkiem. Nagle ktoś wyszedł z wewnątrz, jakiś starszy człowiek. Popatrzył i pyta: „Panowie czego szukają?". Synowie nie mówią po polsku, żona kaleczy, więc ja mu tłumaczę: „Wie pan, ja tutaj mieszkałem!"; nawet go ocyganiłem troszkę, bo powiedziałem, że ja się tam urodziłem. On pyta: „Gdzie?". Pokazałem, to było na pierwszym piętrze. A on na to: „Ja tam mieszkam! Chce pan zobaczyć to mieszkanie?". „Dlaczego nie?" - odpowiedziałem. Co pan czuł? Szedłem z pewną bojaźnią za człowiekiem, który mieszkał w naszym przedwojennym domu. Ale też cieszyłem się, że będę mógł pokazać moim dzieciom to miejsce. W pierwszym pokoju zaskoczyło mnie to, że wokół ścian, pod sufitem, wciąż namalowany jest brązowy pas - taki, jakie malowało się dawniej, w dodatku ten sam od 1938 roku! Powiedziałem im: „Tu stał ten stół, przy którym w 1939, 1940 roku siadał wasz dziadek razem z Schindle-rem i popijając śliwowicę, załatwiał interesy". Ten człowiek wychwalał stary piec w sypialni, piec, który dobrze znałem. Wszystko zrobiło ogromne wrażenie na synach. Tęskni pan za Krakowem? Kraków będzie zawsze przyciągał dawnych krakowian, jak zamglona, ukochana zjawa przeszłości. Ale tam już nic nie ma. Niech pani pojedzie na ulicę Kupa 6, zobaczy pani, że zostały tam dwa łuki betonowe. Kiedy zburzyli ten dom, pozostały tylko te łuki, na których kiedyś opierało się drugie piętro. Powiedziałem synom, że właśnie tutaj żyli ich praojcowie i ojcowie. To, co mogłem, to im pokazałem. Potem byliśmy w getcie. Tam, Pod Orłem166, jest ta słynna apteka. Dzisiaj to się nazywa plac Bohaterów Getta, dawny plac Zgody. Potem byliśmy na cmentarzu na Miodowej. Znalazłem tam nagrobki moich pradziadków i dziadków. Potem pokazałem im Kraków, Sukiennice, byliśmy w Muzeum Czartoryskich. Cieszył się pan, że zobaczył te miejsca? Prawdę powiedziawszy, trochę ciągnie mnie w tamte miejsca, nawet do dzisiejszego dnia... Ale żebym powiedział, że się cieszę... nie! Dlaczego? Bo gdy po tylu latach chodzę ulicami, to ciągle sobie przypominam, że tu był sklep należący do tego, a tu był sklep należący do tego. Ja znałem Kraków jak swoją własną kieszeń, wszędzie się kręciliśmy. Teraz tego nie ma, nie ma śladu... 166 Chodzi o aptekę Tadeusza Pankiewicza (por. przyp. 38). 8. Ich Miasto 1 Arie Brauner ur. 1920 r. w Krakowie Rozmowa przeprowadzona w marcu 2000 r. w Tel Awiwie w bibliotece Uniwersytetu. Anis D. Pordes: Z jakich rodzin pochodzili pana rodzice? Arie Brauner: Obydwie rodziny były pobożne. Ojciec mamy, to znaczy mój dziadek, byt chasydem167 z Góry Kalwarii. Dziadek ze strony ojca nie był wprawdzie chasydem, ale człowiekiem pobożnym: nosił brodę, był biegły w naukach judaistycznych, Torze, Talmu-dzie i tak dalej. Z zawodu był krawcem, tego zajęcia nauczył prawie wszystkich swoich synów - mój ojciec też był krawcem, majstrem krawieckim. Dziadek ze strony ojca pochodził z Lipna, dziadek ze strony matki z Olkusza. W jaki sposób znaleźli się więc w Krakowie? Przenieśli się do Krakowa w interesach. Dziadek ze strony matki miał w Krakowie wielki plac przy ulicy Starowiślnej i tam handlował starym żelastwem: skupował je i sprzedawał dalej. Gdzie mieszkał dziadek? Na ulicy Starowiślnej 36. Dziadek ze strony ojca mieszkał przy ulicy Dietlowskiej 15. Tam mieszkał i miał swoją pracownię krawiecką. Dziadek zajmował się przede wszystkim krawiectwem dla ludzi pobożnych: szył bekiesze i tak dalej. Ojciec natomiast był modnym krawcem. Przez pewien czas przed pierwszą wojną światową jeździł nawet w związku z tym do Wiednia... Pana ojciec pracował u dziadka czy miał swoją własną pracownię? Ojciec nauczył się zawodu u dziadka, ale kiedy się ożenił, to obydwoje rodzice wyjechali do Belgii i mieszkali tam do 1914 roku. W tym czasie urodzili się moi dwaj starsi bracia, 167 Chasyd (por. przyp. 70) z Góry Kalwarii - członek wspólnoty chasydzkiej, skupionej wokół dynastii cadyków z Góry Kalwarii. Dynastię założył w 1859 r