... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Z jak niekłamaną satysfakcją (zapominając choć na chwilę nazwisk generałów) można było wyruszyć z poetą na poszukiwanie owych świetności mowy ojczystej, pomieszczonych w rozdziałach: „Wódka w ogóle", „Wódka w zależności od smaku, mocy, zalet, wad, sposobów przyrządzania etc...", „Pić, wypić", „Pijatyka", „Pijak", „Pogwarki, okrzyki pijackie", „Miary i naczynia", „Ceremonie", „Stan i stopień trzeźwości", „Napoje różne" czy wreszcie „Yaria". Rzecz jasna wiele sformułowań odnotowanych w słowniku przetrwało w formie niezmienionej po dziś dzień: berbelucha, paliwo czy ochlaptus nie wymagają przypisów aktualizujących, ale już ćmaga (tak zwano gorzałkę we Lwowie), chrupnąć sroczkę (wypić dużo tęgim haustem) czy 240 labać (to znaczy pić, jak zapisano w Sprawozdaniu Komisji Językowej Akademii Umiejętności w Krakowie) zmuszają, by sięgnąć do wykazu źródeł drukowanych, które autor sumiennie pomieścił na końcu publikacji. Gdyby współczesny barman posiadał egzemplarz Słownika, moglibyśmy bez ryzyka zamówić szrubkę, jodynę, banię, śmier-dziuszkę, trociny, szmer, trzęsionkę, pacierz lub mykwę. Ci, którzy wolą wino, musieliby uważać, aby im nie podano bzdę-gi, piżuli albo wańki (kolejno - podłe, słabe i spleśniałe wino), lecz popiół - to jest wino stare. Ci, którzy lubią (jak Wieniczka Jerofiejew) ekstrawagancje, mogliby żądać czorta, czyli samogonu zaprawionego goździkami, cynamonem, miodem, sokiem i tabaką, trunku - jak pisze Tuwim - „niezwykle popularnego na naszych kresach". Złożywszy zamówienie, musielibyśmy ustalić, jak pić. Może nie komplikować, to znaczy nie absorbować małymi kieliszkami? Pod język - czyli bez zakąski? A może linią, to jest przez kilka dni, czy też z przecinkami - jak skąpi Galicjanie? Czym wreszcie pić? Bernardynem? Angielką? Fif-ką? Kubusiem? Smarkaczem? Gąską? Osramówką? Tulipanem? Po rozpatrzeniu tych ważnych kwestii moglibyśmy wreszcie ciąć, alembikować, piznąć, golić, grdykać, trąbić, lutować, grzmocić, dziobnąć, brukować, truć Iwana, tutkać, blachę przewracać, buzi dawać, doić, machać, wznosząc przy tym rozmaite okrzyki: od pospolitych, jak Aleluja, cyk, bach bach, gruch, jazda, tiapniem, poprzez erudycyjne - łyktus benedyk-tus, cropez vous czy wreszcie z witkacowska brzmiące - rypen dupen szturken! Czynność naszą moglibyśmy nazwać łykawką, gulą, szmirą, cycem, wylewem etc. etc..., dopóki barman nie wyrzuciłby nas z lokalu, nazywając ze staropolska kufą, dybidz-banem, smoleniem lub współcześniej - grdyką, bibułą, trębaczem, bambusem albo potokiem. Ci, którzy ruszyliby na zapój 241 (ciąg, kilkudniówka), aby wybielać się dalej, zapewne zakupiliby na odchodnym fujarkę, czyli najmniejszą flaszeczkę wódki, udający się zaś na zasłużony odpoczynek, następnego dnia rano przyrządziliby ostrygę polską, czyli żółtko i pół cytryny zmieszane ze szczyptą soli i pieprzu - wedle Tuwima „niezawodne antidotum po pijaństwie". Nie bez słusznej dumy poeta stwierdza we wstępie do Słownika, że jego praca, „gdyby wszystko skrupulatnie policzyć", dochodzi do dwóch tysięcy pozycji, podczas gdy petersburskie opracowanie P. Tichonowa obejmuje zaledwie sto terminów rosyjskich, a prace niemieckie (Lichtenberg, Bauer, Schrader) nie wychodzą ponad pół setki określeń. Zapewne niejedna profesorska głowa wytknęłaby dzisiaj Tuwimowi błędy metodologiczne, zarówno w pozyskiwaniu źródeł, jak w ich selekcji i klasyfikacji. Ale poetę ratuje poczucie humoru, widoczne zwłaszcza tam, gdzie podaje hasło współczesne, powołując się na konkretnego informatora. Któż z nas odważyłby się dzisiaj zamówić w restauracji pana Kokoszki katolicką charakteryzowaną? Tymczasem takiej wódki - podaje za Stanisławem Żeleńskim Julian Tuwim - zażądał kiedyś gość w warszawskim szynku „Pod Karaskiem": katolickiej - bo to była niedziela, charakteryzowanej - „bo z kroplami..." Tarcza, miecz, polisa W czasach, kiedy o kasetach wideo z filmowymi przebojami nie śniło się jeszcze nikomu, w czasach, kiedy do kina chodziło się tak jak do kościoła - mniej więcej raz w tygodniu - w tych więc czasach, zwanych enigmatycznie PRL-em, reklama posiadała 242 wszelkie cechy sztuki czystej i abstrakcyjnej, a więc takiej, którą znamionuje pełna bezinteresowność